Windows 8 i wyświetlacze o dużej gęstości pikseli (PPI)
Trend we wszelkiej maści wyświetlaczach to oczywista oczywistość - rosną rozdzielczości i jednocześnie maleją przekątne ekranu. Na rynku pojawia się coraz więcej urządzeń o bardzo dużych, jak na swoje rozmiary rozdzielczościach. Przykładem są ultrabooki z 1080p na 13" - praca na czymś takim bez mikroskopu to prawdziwe wyzwanie.
Od dawna irytował mnie ten problem, bo Windows z takimi wyświetlaczami radzi sobie fatalnie. Można zwiększyć skalowanie fontów np. do 125%, wtedy jednak Windows zaczyna przypominać GNOME albo inne paskudztwo. Nawet jeśli się na to zdecydujemy, podłączenie notebooka do zewnętrznego monitora będzie sporą niespodzianką - na 27" też dostaniemy 125% i trzeba się odsunąć od biurka, żeby coś przeczytać. Inaczej się nie da. Osobną historią jest wyświetlanie stron przez przeglądarki, których skalowanie stron pozostawia wiele do życzenia.
Wydawałoby się, że wraz z Windows 8 to się zmieni. W końcu Metro/Modern ma być dostosowane do różnego typu urządzeń. The Tech Report opublikował właśnie ciekawy tekst o tym, że dalej sytuacja wygląda tragicznie i w zasadzie wiele od czasów Windows 7 się nie zmieniło. Pojawił się tylko jeden przełącznik, który ma tylko dwie opcje i pozwala "powiększyć wszystko na ekranie". Jak to działa, łatwo się domyślić, klocki Modern są albo nieczytelne albo kulfoniaste, a treści w przeglądarkach stają się poszarpane.
Zadziwiające, czemu Microsoft kompletnie poległ na tym polu. Tym bardziej, że problem zauważył już przecież Apple i wystarczyło skopiować jego pomysł na renderowanie stron przez nowego iPada. Własnie po takich drobnostkach widać, kto czuje rynek, a komu wszystko wymyka się spod kontroli...
Ciekawe, czy macie podobne obserwacje?