Ewolucja interfejsu Xboksa 360 - przegląd
07.12.2011 | aktual.: 09.12.2011 10:38
Microsoft po raz kolejny kombinuje z wyglądem menu w konsoli Xbox 360, starając się zunifikować interfejs na przestrzeni różnych urządzeń. Niedługo PC z nadchodzącym Windowsem 8, już są słuchawki Windows Phone, a teraz do tego dochodzi Metro na stacjonarnym sprzęcie do grania amerykańskiego giganta. Pamiętacie, jak się to wszystko zaczęło? Najpierw w 2005 roku zadebiutowały przecież
Zakładki aka. Blades
Prosty graficzny, przejrzysty system - menu podzielone było na plansze, między którymi użytkownik się szybciutko i intuicyjnie przełączał. Dostępne opcje główne widniały na charakterystycznych zakładkach na skrajach ekranu. Rozpoczęło się szaleństwo poszukiwania skórek, obrazków przedstawiających gracza, przeczesywanie odmętów Xbox Live w celu odnalezienia ciekawych rzeczy do zakupienia oraz pobrania. Warty odnotowania jest fakt, że w 2007 roku pojawiła się obsługa języka polskiego.
New Xbox Experience aka. NXE
W trzecim roku obecności konsoli na rynku, Microsoft zdecydował się w radykalny sposób odświeżyć interfejs. Z dwóch zauważalnych powodów. Po pierwsze, funkcjonalność Xboksa 360 została poszerzona i potrzebne było miejsce na masę dodatkowych bajerów – obok przewijania opcji na boki, pojawiło się więc również pionowe przerzucanie zawartości, wszystko trochę na wzór Xross Media Bar kojarzonego ze sprzętów Sony, acz zdecydowanie bardziej „graficzne”. Dalej, dostrzegając popularność ludków Mii na konsoli Nintendo Wii, gigant z Redmond postanowił pójść tropem poczynań Japończyków, serwując użytkownikom Avatary. Postacie o karykaturalnych proporcjach zaczęły definiować wizualnie gracza w cyfrowym świecie. Płatne ubranka, zwierzątka, gadżety – naturalnie trysnęło przy okazji nowe źródełko stałego dochodu. Ludzie zakochali się w różnego rodzaju „pierdołach” za “grosze”, szczególnie, że wkrótce ich sympatyczne odzwierciedlenia stały się ponadto głównymi bohaterami gier.
Aktualizacja wymagała 128MB na dane, stąd jeśli ktoś nie miał dysku to zwyczajnie potrzebował memorki. Rychło były one do znalezienia za darmo w zestawach z konsolami bez HDD, w końcu też wypuszczono modele z wbudowaną pamięcią, aż stanęło na 4GB – i między innymi takiego Xboksa 360 kupicie obecnie w sklepie. Lecz w dysk warto było jednak zainwestować, bo posiadacze mocno już zużytych maszyn z otwartymi ramionami powitali opcję zrzucania swych często nieźle pokiereszowanych płytek na dysk twardy – doszła instalacja. Co ciekawe, zakładki nie zniknęły zupełnie. Pod przyciskiem Guide, czyli po klepnięciu zielonego iksa na środku pada, naszym oczom ukazywało się mini-menu z najczęściej używanymi opcjami, przesuwane lewo-prawo. Bez większych zmian (poza drobnymi) obyło się do 2010 roku, kiedy to w mieszkaniach zaczął zadomawiać się powoli
Kinect
Z myślą o wychwytującym gesty i słowa sensorze, Microsoft zmodyfikował NXE, żeby ułatwić poruszanie się po menu. Zwykły użytkownik nie dostrzegał natychmiastowo większych zmian poza inną czołówką po włączeniu sprzętu, czy bardziej ludzkim ukazaniem Avatarów – ramiona oraz nogi wydłużyły się odpowiednio, podobnie głowa, jak też korpus. Ot, żeby mocniej zidentyfikować się ze swoim alter ego, kopiującym po nas zachowanie. Ale dopiero kiedy konsola wykrywała, że Kinect jest podłączony, witał nas uproszczony interfejs. Głośno reklamowano głosową obsługę sprzętu - dalej się tego nie doczekaliśmy...
Metro
W końcu na konsoli Xbox 360 objawiły się z lekkim, nieprzewidzianym poślizgiem „kwadraciki” – menu główne to teraz przewijany pasek na górze ekranu, podporządkowane mu pozycje widnieją poniżej w formie dużych, od razu rozpoznawalnych ikon. Pojawia się między innymi podręczne szybkie uruchamianie, gdzie to natychmiastowo znajdziemy listę 10 ostatnio włączonych gier lub podprogramików.
Właśnie - nie dla Polaka szumnie zapowiadane funkcjonalności internetowo-telewizyjne niestety. Na rynku aplikacji aktualnie nie znajdziemy nic, domyślnie zainstalowane mamy raptem programy do obsługi Facebooka, Twittera oraz WideoKinect. Dopiero logując się na konta założone na inne kraje uzyskujemy dostęp do oferty szeregu dostawców zawartości (USA pod tym kątem dominuje), acz nie do wszystkiego nas się też dopuszcza, bo i tak obowiązuje blokada regionalna. Niemniej da się za darmo kilka rzeczy sprawdzić – w oczekiwaniu na pojawienie się czegokolwiek na rodzimym poletku…
Wyszukiwarka bing ma osobną pozycję w przewijanym menu – tu zlokalizujemy wszelkie dobro związane z danym zagadnieniem. Wyniki prezentowane są szybko i faktycznie funkcja ułatwia rozeznanie się w odmętach cyfrowej zawartości (gdy szukamy powiedzmy dodatku), którą m.in. zgromadziliśmy przez lata.
Z ciekawszych rzeczy warto wymienić dwie nieco schowane. Pierwsza to Sygnały. Jeżeli chcemy z kimś zagrać w daną pozycję, albo mamy nawet całkiem jasno doprecyzowany cel (powiedzmy zdobyć dane Osiągnięcie), zwyczajnie to sygnalizujemy, zostawiając znajomym stosowną informację – wezwanie pojawi się także na Facebooku. Druga fajna sprawa to przechowywanie danych w chmurze. Abonenci Gold dostają 512MB wolnego miejsca i mogą tam zapisywać stany gier tak, jakby rozbili to na każdym innym urządzeniu magazynującym dane. Oczywiście wymagane jest połączenie z Internetem.
Ogólne wrażenia? Upchnięto więcej na mniejszej przestrzeni, także reklam. Nie jest źle, chociaż na chwilę obecną wciąż bardziej jestem przywiązany do poprzedniego wydania menu. Z czasem się przestawię, jak każdy, tak w końcu było przy poprzednich ważnych aktualizacjach (co ciekawe – zawsze listopadowych). A od jakiego „systemu” Wy zaczynaliście przygodę z 360‑ką? Co najmilej z tego okresu wspominacie?