FantAsia: Elephone M2, czyli warto jest zapolować na aluminiowy telefon z 32 GB
08.12.2015 20:16
Chińskiemu Elephone na pewno nie można zarzucić braku ambicji. Istniejąca od 2006 roku firma w początkowej fazie działania skupiała się na rozwoju i opracowywaniu nowych rozwiązań na rynku smartfonów, czego teraz zbiera żniwo. Przez ostatnie kilka miesięcy prężnie wypuszczano kolejne nowe modele telefonów, co chwila obwołując je flagowcami. Z jednej strony doprowadziło to do dość szybkiego zestarzenia się dopiero co wydanych modeli, z czego nabywców najbardziej zabolał brak regularnych aktualizacji oraz potrzeba zdania się na przerabiane, nie zawsze w pełni funkcjonalne ROM‑y. Z drugiej nadziwić się nie można stałym zmianom wyglądu kolejnych sprzętowych propozycji. Zgrabny Elephone M2, teoretycznie skierowany do biznesowego odbiorcy, cieszy już oczy smukłą, jednorodną, aluminiową formą. Różnice w cenie w sieci czynią z niego jednak łakomy kąsek dla każdego fana technologii. Co innego dać sugerowane 199, a co innego w końcu 150 czy 110 dolarów.
Tanie i dobre, bo dobre i tanie
Błyskawiczne wyprzedaże, wynikające z chęci jak najszerszego upowszechnienia marki, robią swoje. Wystarczy poszukać, trochę zapolować i już wcześniej tylko lekko interesujący produkt potrafi się okazać ciekawą ofertą, nawet pomimo wad. Godzi to trochę co prawda w wizerunek plus teoretycznie biznes wytwórcy, bo zamiast rzucać się na telefon w dniu premiery to lepiej poczekać chwilkę, by było znacznie taniej, ale akurat konsumenci nie powinni na taki obrót spraw narzekać. Trafionemu okazjonalnie M2 wiele da się wybaczyć, gdyż po prostu niewielu będzie miał sobie równych. Oczywiście modelowi tylko pomaga wygląd zbliżony do topowych produktów Sony, specjalnie kanciasty, a nie okrągły. Gdyby zetrzeć namalowane grubą farbą logo z tyłu, można go naprawdę pomylić z jakąś Xperią.
Telefon sprzedawany jest w czarnym pudełku, niczym dla czarnego konia. Tylko pod światło dostrzegalne są błyszczące napisy Elephone, logo M2 z wplecionym weń sloganem Working together, no i oczywiście tradycyjnym hasłem Keep expecting and be surprised poniżej. Żadnych danych technicznych, z boku mamy tylko naklejki z numerami IMEI i numerem produktu. Akurat w moim przypadku zerwane, bo aż za dobrze zabezpieczono taśmą towar przed wysyłką. W środku od razu rzuca się w oczy sztywna bryła smartfonu. Pod nią schowano ładowarkę 1A, kabelek USB do niej, szpilkę do podwójnej tacki SIM, skróconą instrukcję obsługi, a także aż cztery folie na ekran, po dwie na przód oraz tył. Pięć, jeśli liczyć jedną fabrycznie już zamontowaną na wyświetlaczu, co jest standardem dla tejże firmy.
Co w Elephonie M2 mieszka:
- CPU: MT6753 64-bit Octa Core 1.3 GHz
- GPU: Mali-T720
- Ekran: 5,5 cala, 1920x1080
- Pamięć: 3 GB RAM, 32 GB pamięci na dane
- Kamerki: 13 MP tył + dioda LED, 5 MP przód
- System: Android 5.1 Lollipop
- Akumulator: według producenta 2600 mAh, zmierzone 2651 mAh
- Inne: dual sim, czytnik linii papilarnych, WiFi 802.11n, Bluetooth 4.0, GPS, micro SD
- Częstotliwości: WCDMA 1/5/8 (850/900/2100), GSM 2/3/5/8 (850/900/1800/1900), FDD-LTE 1/3/7/8/20 (800/900/1800/2100/2600)
- Wymiary: 155 x 77 x 7 milimetrów
- Wymiar pudełka: 180 x 91 x 69 milimetrów
Cool, czyli zimny
Po wzięciu urządzenia do ręki okazuje się ono bardzo zimnym draniem. Nie chodzi mi przy pierwszym wrażeniu o to, że jest cool, jak mawiają Amerykanie, lecz dosłownie o chłód aluminiowej obudowy. Zimą będzie ziębić. Waga to 166 gramów. Nie wymienicie tutaj akumulatora, bo nic się nie zdejmuje. Obudowa biegnie w całości dookoła ekranu, zostawiając z tyłu na dole i górze miejsce na czarne plastikowe paski, zapewne dla lepszego działania antenek. Faktycznie, na zasięg komórkowy oraz WiFi nie ma co narzekać, ale na spasowanie tych akurat plastikowych elementów już trzeba. Krawędzie plastiku nie schodzą się równo z aluminium, co stanie się jasne po nałożeniu folii na plecki. Będą bąbelki na styku. Inna sprawa to odejście od uniesienia oczka kamerki. Samo zwyczajnie prosi się o rysy. Do rzeczy psujących ogólnie pozytywny odbiór przed uruchomieniem doliczyć należy również lekko luźny przycisk włącznika oraz przycisk główny pod ekranem, w dotyku trochę jak w taniej plastikowej zabawce. Poza tym jest całkiem dobrze, tylko jeszcze ta tacka…
Ogólnie mało kto się żali w opiniach na temat telefonów na ten element, ale ja mam powód. Na co dzień korzystam z dwóch kart nano SIM. M2 obsługuje te micro, więc potrzebna była przejściówka. Normalnie świetnie spisywały się takie marki Noosy w formie szufladek. Teraz słowo wyjaśnienia. Jeśli ktoś nie przycinał większej karty do nano to po prostu pewnie by sobie ją włożył z powrotem w cienką ramkę i byłby zadowolony. Błąd. Tak ryzykuje zacięcie się jej, gdyby się wysunęła oraz wygięcie styków, czyli uszkodzenie sprzętu. Stąd właśnie wzięły się tacki, na które kładziemy kartę nano, aby ta nie wyleciała czasem od spodu. Problem z opisywanym Elephonem jest taki, że i tak wyleci, bo całość wkłada się tutaj do góry nogami. Projektantom zabrakło troszkę wyobraźni, dlatego trzeba było ratować się kwadracikiem taśmy dwustronnej, przytrzymującym SIM‑y. Mądra głowa przed szkodą.
Widu i słychu
Ekran dobrze i jasno świeci. Brzegi szkła ładnie zaokrąglono, choć cały efekt psuje nałożona folia. Poprawnie spisują się czujniki oświetlenia oraz zbliżeniowy. Wybudzanie dwukrotnym puknięciem również działa błyskawicznie, ale korzystanie z odpowiadającej za to opcji Smart Wake to proszenie się niestety o kłopoty, jeśli nie używacie pokrowca. Bardzo łatwo o przypadkowe uruchomienie telefonu plus zadzwonienie gdzieś, szczególnie że pukanie działa też na dotykowe przyciski po bokach głównego pod ekranem. Swoją drogą za bardzo cofnięte są one w lewo i prawo. Trochę czasu zajmie nauczenie się trafiania w nie, a jeszcze nie są do tego wszystkiego podświetlane. Przycisk główny skrywa czytnik linii papilarnych, który po zarejestrowaniu odcisku palca działa błyskawicznie, czyli bez zarzutu. Szybciej odblokujecie smartfona kciukiem, niż przeciągając palcem. Zdefiniowanie np. numeru PIN zadba niemniej, byście nie denerwowali się, gdy spocony paluch jednak coś nie wchodzi. W standardowym użytkowaniu czytnik to ciekawostka. Przeważnie mało kto dba tak o bezpieczeństwo. Jest kolorowa dioda powiadamiająca, zabrakło za to obsługi OTG. Nic po USB z M2 nie zasilicie.
Port micro USB umiejscowiono pomiędzy niby dwoma głośnikami, ale z nich gra jeden. Jest głośny, ale jakościowo słaby. Metaliczne, przesterowane brzmienie domyślnie podkreśla podbicie dźwięku w opcjach, które należy od razu według mnie wyłączyć. Nie zmienia to lekko brzęczącego podźwięku, lecz przynajmniej nie gryzie w uszy bardziej. Podobnie jest niestety z głośnikiem od rozmów. Większa głośność to większe zniekształcenia. Lekkie ściszenie robi więc różnicę. Mikrofon ładnie zbiera dźwięk, stąd mówiącego słychać dobrze. Rozważając zakup należy mieć zdecydowanie na względzie, że w codziennym użyciu coś czasami zaskrzeczy. Uczulam na to, bo w telefonie dla wielu najważniejsza będzie jakość rozmów, a nie dodatki. Audiofilów też M2 do siebie nie przekona. W końcu to dla biznesu… Ciekawostką jest przerzucenie przycisków od głośności oraz włącznika na lewą krawędź.
Sprawny system, a foty to już zależy, jak na sprawę spojrzeć...
Pod kątem systemu, mamy do czynienia z czystym Androidem 5.1 bez zbędnych śmieci. W przypadku Elephone i problemów firmy z oprogramowaniem dla MediaTeków widać postęp, ale oczy miłośników nowinek skierowane są nie tyle na wersję 5.1.1, co po prostu Marshmallowa 6.0. Nie wiadomo, jak będzie z aktualizacją. Akumulator potrafi trzymać do czterech dni, tylko bez szaleństw z grami czy przeglądaniem Internetu. GPS teoretycznie łapie fiksa szybko i korzysta z wielu satelitów, ale w trasie potrafi wyrzucić na mapie auto na pobocze, zaś opóźnienia odczytywania pozycji są na porządku dziennym. Zanim pokaże skręt, zapewne już go przejedziecie. WiFi mamy w modelu M2 wyśmienite w bliskości routera (praktycznie maksimum moich możliwości internetowych), a przez ścianę także transfer nie spada jakoś znacząco. W benchmarkach bez rewelacji, jednak gry raczej nie łapią zadyszek, co świadczy o dopracowanym ROM‑ie. LTE także działa sprawnie, o ile karta SIM to obsługuje oczywiście. Co ważne, telefon nie grzeje się prawie wcale pod dużym obciążeniem.
System blogowy niestety znacznie zmniejsza oraz kompresuje zdjęcia, dlatego polecam pobranie paczki fotografii wyższej jakości, zmniejszonych tylko o połowę: >>KLIK!<<
Co z jakością zdjęć? Zależy jak podejdziecie do sprawy. Przy zakupie M2 w promocji, są po prostu w porządku. Po zmniejszeniu ujdą, chociaż kolorki bywają wyblakłe. Jak na model kupiony w pełnej cenie jednak jest raczej słabo i bardzo podobnie do feralnego Elephone P7000. Oznacza to fotografie najpierw znacznie rozmyte przez system, aby ukryć szumy, a później zbyt wyostrzone, co daje przejaśnienia na krawędziach. Temu ostatniemu da się ciut przeciwdziałać zmniejszając ostrość w aplikacji aparatu. Zaróżowienia kadrów na szczęście nie zaobserwowałem. Kamerka od autoportretów lubi łapać odbłyski, rozmywa też rogi. Co dziwne przy sprawnie działającym mikrofonie w rozmowach i trybie głośnomówiącym, zarejestrowane filmiki mają już bardzo cichy dźwięk. Nagranie z rozmową osób trzy metry dalej będzie słyszalne tylko na maksymalnej głośności. Coś więc tutaj za coś. Ponownie podkreślę, że cena (u)czyni cuda, bo Elephone M2 potrafi powalczyć o uwagę w kategorii smartfonów ze średniej półki, zwłaszcza z pamięcią 32 GB. Ważna wiadomość jest też taka, że chiński producent ma już partnera biznesowego w Polsce, firmę Emantic, więc mniej martwienia się niby o gwarancję. Szkoda, że na wstępny asortyment ceny są kosmiczne…