FantAsia: test olśniewającego Umidigi Z2, również w wersji Updated. Jak rozpoznać obie edycje?
Wielkie sukcesy kolejnych telefonów ze stajni Apple mają naturalnie swoje odzwierciedlenie na chińskim rynku, jeśli o projekty nowych smartfonów chodzi. Dobrze już rozpoznawalna poza Shenzen marka Umidigi swój telefon z tzw. notchem, czyli wcięciem w ekranie na górze, zaprezentowała niedługo po premierze iPhone'a X. Niestety od zapowiedzi do debiutu Umidigi Z2 minęło szmat czasu i producent ze swoim modelem nie był pionierem pośród armii klonów. W ostatecznym rozrachunku nie powinno to mieć jednak znaczenia, jeśli sprzęt wart jest swoich pieniędzy i fajnie było na niego poczekać. Czy było? W moich oczach to jedna z najbardziej udanych słuchawek firmy, zwłaszcza w średnim segmencie cenowym. To też udane odświeżenie bryły telefonu i gdyby czyjaś przygoda z Umidigi miała rozpocząć się właśnie od Z2 to jestem przekonany, że poczułby się za te 250 dolarów w promocji (normalna cena jest wyższa) zadowolony - a jest też co znajomym pokazywać.
Z2 sugeruje, że kiedyś było jakieś Z1 - i rzeczywiście. Fani moich recenzji doskonale zapewne pamiętają test opartego na Helio X27 Umi Z, modelu jeszcze sprzed rebrandingu wytwórcy. Wyróżniał się w swoim czasie najnowszym, silnym procesorem od MediaTeka, chociaż sam projekt obudowy trącił już od początku nieco myszką. Umidigi Z2 ze swoim Helio P23 technicznie poprzednika nie przebija, choć pod kątem mocy niczego mu do normalnego użytkowania, uwierzcie mi, nie brakuje. Za to jest ładniejszy i smuklejszy. Standardowo, ta linia została ponownie pomyślana w ujęciu wielomodelowym. Startujemy więc z Umidigi Z2, za moment zadebiutuje mocniejsze oraz posiadające kilka dodatkowych bajerów (m.in. lepsze kamerki, NFC) Z2 Pro, a dodatkowo zapowiedziano jeszcze wersję specjalną Z2, z nowszym aparatem, jednak 4GB RAM, za to w lepszej cenie. To jednak nie koniec. Jak to? Tajemnicą poliszynela do niedawna było, że najnowsze partie standardowej Z2 wyposażone są w to samo oczko, co Special Edition oraz Z2 Pro. To będzie S5K2P7 Samsunga, w miejsce jego S5K3P8. Są też inne drobne różnice. Jakie? Czytajcie dalej.
Here we go again
Pudełko nie zmieniło się nic od debiutu S2 Lite. To znów czarna cegłówka, z dającymi ciekawy efekt, wyraźnymi kręgami, a także z naciągniętą na lewy brzeg kartonową wsuwką. W środku również bez niespodzianek: telefon z nałożoną na ekran fabrycznie folią ochronną, grubszy gumowy ochraniacz o skóropodobnej fakturze (robi świetne wrażenie i nie ślizga się w dłoni), duża ładowarka 2A z Fast Charge 5/9/12V, czerwony kabelek USB‑C plus kabelek USB‑audio, bo znów nie ma portu słuchawkowego. Do tego standardowa kopertka ze skróconą instrukcją obsługi oraz szpilką do tacki SIM. Osobiście, z tak ślicznym telefonem, poszedłbym w ładniejsze pudełko oraz przezroczysty silikon, by zawsze było widać te niezwykle efektowne plecki. Przy opakowaniu, rozumiem jednak chęć wykorzystania zalegających w magazynach kartonów. Taniej. Z2 we wspomnianej już zaktualizowanej wersji, sprzedawane jest w tym samym pudełku. Ma dokładnie te same oznaczenia. Po kartonie go na pewno nie rozpoznacie.
Co w Umidigi Z2, Original lub Updated, siedzi:
- CPU: MediaTek P23, Octa Core 2GHz
- GPU: Mail G71 MP2 700MHz
- Ekran: 6,2 cala, 2246x1080
- Pamięć: 6 GB RAM, 64 GB pamięci na dane
- Kamerki: 16 MP Samsung S5K3P8 lub S5K2P7 i 8 MP Samsung S5K4H7 tył + podwójna dioda LED, 16 MP Sony IMX371 przód i 8 MP Sony
- System: Android 8.1.0
- Akumulator: według producenta 3850 mAh
- Inne: dual nano sim (lub SIM i karta pamięci), WiFi 802.11n, Bluetooth 4.2, GPS, OTG, Face ID, czytnik palca
- Częstotliwości: GSM B2/B3/B5/B8 CDMA BC0/BC1, WCDMA B1/B2/B4/B5/B8 TD-SCDMA B34/B39, FDD-LTE B1/B2/B3/B4/B5/B7/B8/B12/B13/B17/B18/B19/B20/B25/B26/B28 TDD-LTE B34/B38/B39/B40/B41
- Wymiary: 153 x 74 x 8 milimetrów
- Wymiar pudełka: 182 x 98 x 44 milimetrów
Miłość od pierwszego (fioletowego) olśnienia
Na starcie pal licho kamerki czy nawet 6,2‑calowy ekran z notchem! Umidigi Z2 idzie tropem P20‑ek Huaweia, serwując natychmiast rzucający się w ślepia, bardzo podobny efekt wielokolorowego fioletu na tylnej tafli obudowy w wersji tzw. Gradient Twilight Colour. Upajający śliwkowy przechodzi stopniowo, przez 36 odcieni, w soczysty turkusowy. Telefon trzeba zobaczyć, by docenić efekt, gdyż zdjęcia w sieci dają wyłącznie jego namiastkę. Jest to Wow! Jest niestety także niesamowite palcowanie się plecków... Nie wiem jak będzie z rysami, ale po wielu tygodniach użytkowania tył nic nie zebrał. Według producenta zrobiony on jest z odpornego szkła, lecz jeśli to jednak nie twardy plastik to wtedy telefon, ze swymi 168 gramami, jest przecudnie lekki. Smukłości linii zazdrościć może mu poza tym obecnie wiele innych chińskich propozycji. Świetnie się na Z2 patrzy, świetnie go trzyma, równie dobrze użytkuje.
Na lewej krawędzi mamy tylko tackę 2x SIM lub SIM plus karta microSD. Jest plastikowa i trzeba uważać, jak wkładać karty, ponieważ wkładamy je do góry nogami. Na prawym boku znajdziemy przyciski regulacji głośności oraz włącznik. Mały szczegół, lecz w najnowszych partiach Z2 klika się je nieco oporniej. Dalej - na górze jest dziurka drugiego mikrofonu, na dole głośnik mono po maskownicą z prawej strony portu USB‑C i mikrofon pod lewą. Nie mamy stereo dźwięku, za to powiedzmy aż nadto stereo obrazu, bo dwie kamerki w rzędzie na tyle plus dwutonowy, przytłumiony flash, w tandemie z dwiema kamerkami w notchu na przedzie. Jest w nim też czujnik oświetlenia oraz malutki, lecz bezproblemowo słyszalny głośnik od rozmów. W zasadzie górna kamerka z tyłu to jedyny sposób szybkiego sprawdzenia wersji Z2. W najnowszej oczko jest zdecydowanie większe i zajmuje prawie cały środek okręgu. Diody powiadomień zabrakło. Rozumiem, jeśli tutaj westchniecie, a poprawicie na wieść o braku NFC. Da się bez tego żyć. Czujnik palca mamy zaraz pod kamerkami z tyłu. Działa sprawnie, zaś ciut wyczuwalne opóźnienie to wina optymalizacji systemu. Wnioskuję tak, bowiem odblokowanie telefonu z wybudzonym ekranem jest błyskawiczne, w porównaniu do wychodzenia paluchem z pełnego uśpienia.
Top Notch to w sumie znaczy tu pierwszorzędny...
6,2‑cala w 5,5‑calowej formie. Taką powierzchnię użytkową oferuje ekran o rozdzielczości 2246 na 1080 pikseli. Ramki boczne mogłyby być ciut węższe, niemniej dolnej i górnej nie ma się co czepiać. Notch to już co kto lubi, jest to niemniej zdecydowanie pewna oszczędność miejsca. W lewej górnej części ekranu mamy godzinę, w prawej zasięgi 4G obu kart SIM i ikonkę naładowania akumulatora. Procentowy wskaźnik się nie zmieścił, pojawiając się dopiero po zsunięciu z góry belki ikonek szybkiego dostępu. Trzy tradycyjne przyciski funkcyjne na dole są ekranowe. Można je ukryć. Przy skonfigurowaniu dodatkowych opcji czytnika palca (np. jako Back i przeglądanie aktywnych aplikacji), jak również wykorzystaniu ustawień ulubionej aplikacji interfejsu (czyli w moim przypadku Nova Launchera), praktycznie wcale się z nich nie korzysta. Sam wyświetlacz to jeden z lepszych IPS‑ów, jakie moje oczy widziały, serwujący wyraźne, soczyste obrazy. Jego główny problem to słaba czytelność w słońcu. Co ciekawe, w trybie automatycznej jasności system nie ustawi jej z jakiegoś powodu nigdy na maksymalnym poziomie. Nieco lepsze podświetlenie zyskujemy przechodząc w tryb ręczny. Na białym ekranie dostrzeżecie ponadto lekko nierównomierną jasność na brzegach, lecz tylko przy wyczulonym oku.
W aplikacjach notch traktowany jest jako część górnej belki, więc mamy jednolity czarny pasek, z godziną z lewej i ikonkami po prawej. To i tak daje większą przestrzeń użytkową. Przeglądanie Internetu, czytanie komiksów czy granie w gry oferuje wiele radości. Ze Snapdragonem 845 na rynku, niecałe 85 tysięcy w AnTuTu tego MediaTeka P23 na nikim wrażenia nie zrobi, ale mocy spokojnie wystarcza do zabawy. W zasadzie czysty Android 8.1 śmiga, zero zacięć. Akumulator gwarantuje minimum jeden do dwóch dni ciężkiego użytkowania, z często włączonym ekranem, LTE plus GPS‑em aktywnymi, zaś w w mniej prądożernych warunkach to spokojnie raczej trzy czy cztery doby. Świetny wynik. Podkreślę, że 4G mamy na obu kartach równocześnie, a z tyloma obsługiwanymi zakresami, zasięg jest nawet w piwnicy (sprawdzane!). Na tle poprzednich propozycji Umidigi, dziwi niedokładność GPS. W oryginalnym Z2 jest w porządku w ruchu. Wystarczy niemniej zatrzymać się na skrzyżowaniu, a już nasze autko ląduje, według telefonu, daleko na poboczu, w blokach. Zapewne winne są temu ustawienia oszczędzania baterii. Jestem w trakcie badań i udało mi się uzyskać poprawę przez wyłączenie obostrzeń procesu MTK NLP Service. Druga partia Z2, z nowszym oprogramowaniem, radzi sobie z pozycjonowaniem lepiej. Nowszy soft dla Z2 Original już wprawdzie jest, ale na razie może popsuć fona... Sprawa jest badana.
Dobry dźwięk, zakombinowanie z kamerkami
Zasięg BT jest w porządku w obu przypadkach, dźwięk w słuchawkach bezprzewodowych zaś zaskakująco czysty oraz głośny. Głośnik na dole gra donośnie, a telefon w trybie głośnomówiącym nie zawodzi. Samej jakości rozmów nie można mieć nic do zarzucenia. Wielkie nadzieje dają kamerki, poprawiane z każdym softem. W oryginale, co także wciąż widnieje w oficjalnych materiałach prasowych, główna to 16MP S5K3P8 Samsunga w tandemie ze skromniejszym 8MP sensorem S5K4H7, na przedzie zaś dano 16MP IMX371 Sony z bliżej nieokreślonym 8MP tej samej firmy. W zapowiedziach, oczka pomocnicze miały być używane do poprawy jakości fotografii, w rzeczywistości jednak nie są wykorzystywane obecnie wcale, nawet do uzyskania efektu Bokeh z rozmyciem tła. Dziwne, bo fizycznie, to mamy zamontowane cztery kamerki. Nie korzysta z nich po prostu system. Zawód i bezsens, ale musicie wiedzieć, że Umidigi wzięło się za dopracowanie jakości fot. Współpracuje z profesjonalną zewnętrzną firmą, która ma pomóc. Owoce tego mamy poznać niebawem. Nie jest źle. Ogólnie to na ostatnim stabilnym oprogramowaniu, czyli z pominięcem najnowszego, gdybyście kupili Z2 z pierwszych rzutów, nie przyczepice się pewnie do zdjęć wcale. Są wyraźne, soczyste, efekt HDR niemal błyskawiczny, więc w zasadzie się go nie wyłącza. A co, do diaska, z całym nowym rzutem tego modelu?
Techniczne porównanie z obecnie montowanym sensorem S5K2P7 macie powyżej. W praktyce fotograficzne różnice między rewizjami Z2 są moim zdaniem dyskusyjne, gdyż tutaj każda ma swoje plusy. Testowałem obie. Obecny sensor to typ ISOCELL Fast. Szybciej łapie ostrość, ujęcia są teoretycznie minimalnie mniej niewyraźne. W praktyce dostrzeżecie trochę lepszą ostrość na fotach w dzień, więcej drobnych szczegółów w trawie oraz niższe ISO w półmorku, z uwagi na przesłonę f/1,7, nie zaś f/2. Nakręcone gdzieś w pubie, w dymie filmiki, mniej się rozmazują w porównaniu ze starszym S5K3P8. Ten z kolei, ISOCELL typu Bright, za dnia daje mniejszy szum, choć troszkę zmiękcza obraz, ale oferuje przede wszystkim dużo bardziej kontrastowe, czystsze ujęcia, a także umiejętnie podkoloryzowuje je. Barwy nie są 100% rzeczywiste, lecz zdjęcia są przez to atrakcyjniejsze. Po ciemku niewiele odstaje on od nowszego sensora, choć ISO jest wyraźnie wyższe. Nie zaprzątałbym sobie ostatecznie głowy, że to loteria, co się od Chińczyka dostanie. Oba typy aparatów zadowalają. Sensory od autoportretów się nie zmieniły i sprawują się przepięknie. Też można włączyć HDR i wypada on miejscami nawet lepiej, niż na kamerkach głównych.
Pełna galeria na Flickr.com - Umidigi Z2 Original High Resolution Sample Photos: >>KLIK!<< / Umidigi Z2 Updated High Resolution Sample Photos: >>KLIK!<<
Jeśli zainteresowałem Was Umidigi Z2, a wierzę, że tak, warto regularnie sprawdzać oferty autoryzowanych partnerów producenta. W ostatnim czasie stale organizowane są różne akcje specjalne i na spokojnie można wyhaczyć ten model już nawet poniżej 240 dolarów. Nie zaszkodzi też poczekać trochę do premiery Z2 Pro i może coś jeszcze się utnie? O ile nie jesteście uzależnieni od "Xiaomi lepsze", będziecie zaskoczeni jakością opisywanego modelu. Ja byłem. Smartfon jest do tego prze-ślicz-ny! Przyczepić można się do niewielu rzeczy, a te, które były dla mnie uciążliwe, zostały poprawiane kolejnymi aktualizacjami oprogramowania (liczę na stabilny GPS w oryginalnej wersji, tylko niech przekodują najświeższy ROM). Nie wspominałem o obsłudze odblokowywania wizerunkiem, bo to mniej bezpieczna od odcisku palca metoda zabezpieczenia urządzenia. Jest, działa nieźle, ale to żadne 3D‑kosmosy. Fotą też fona odblokujecie. Nie ta półka cenowa. Najważniejsze: Umidigi nie tylko wreszcie dało nam coś pięknego, lecz do tego z porządnymi kamerkami.