Frankenstein PC: obudowa MasterCase SL600M | rozdział I
30.04.2024 | aktual.: 22.05.2024 07:11
W tym roku jednym z moich celów (postanowień) było zbudowanie komputera. Chciałem ponownie stać się doktorem Wiktorem Frankensteinem i stworzyć potwora. W składaniu komputerów stacjonarnych nie miałem nigdy dużej praktyki. Złożyłem w swoim życiu może dwa egzemplarze. Jeden oparty na procesorze Pentium III, a drugi z procesorem AMD Duron. A przerwę miałem dość długą, chyba dwadzieścia cztery lata.
Kompletowanie elementów nowego zestawu komputerowego zacząłem już w końcówce zeszłego roku. Gdzieś podczas świątecznej wyprzedaży znalazłem płytę główną, a kilka tygodni później dokupiłem kolejne podzespoły. W połowie kwietnia wreszcie zgromadziłem wszystko, co potrzebne, i przystąpiłem do przeglądu poszczególnych elementów.
Potwora postanowiłem zapakować w obudowę Cooler Master MasterCase SL600M, która wpadła mi w oko w jakieś pięć lat temu. Emanuje ona pewnym designerskim szykiem dzięki aluminiowym panelom przednim i górnym. Niektórzy mogą pomyśleć, że jest to bardziej piekarnik niż obudowa dla wydajnego PC. Z przodu obudowy nie ma żadnych wlotów chłodnego powietrza, a zamiast tego znajduje się zasilacz (sic!). Jednak Cooler Master poradził sobie z tym designem bardzo dobrze. Poprzez wbudowanie w podłogę dwóch dużych wentylatorów 200 mm, dzięki czemu powietrze jest zasysane od spodu, a następnie wdmuchiwane pionowo przez obudowę.
Moja wersja skrzyni jest zbudowana z czarnego anodowanego aluminium. Idealna dla potwora.
SL600M oferuje dwie opcje montażu karty graficznej: tradycyjnie poziomo lub pionowo. Jednak aby obrócić kartę w pozycję wertykalną, trzeba dokupić mostek PCI Express, ponieważ nie jest on dołączony do zestawu — trochę szkoda. W przyszłości jednak planuję zamontować kartę graficzną w ten sposób, aby maksymalizować przepływ powietrza w obudowie.
Fajnym bajerem obudowy MasterCase SL600M jest przedni panel z wejściami USB oraz innymi portami, których wejścia podświetlają się białym światłem, gdy zbliżamy do nich rękę. To świetne rozwiązanie, zwłaszcza gdy komputer stoi w ciemnej grocie. Uwielbiam takie smaczki, bo ta funkcja skrzyni była dla mnie dużym zaskoczeniem.
Oczywiście obudowa jest kompatybilna ze wszystkim typami płyt głównych. Wciśniemy w nią jednakowo Mini ITX, Micro ATX, ATX. Kręgosłupem mojego projektu jest ROG STRIX B650E (30.5 cm x 24.4 cm). Warto też dodać, że Cooler Master zaprojektował tackę montażową płyty głównej z dość dużym wycięciem. Ułatwia to instalację chłodnic procesora wymagających specjalnego wspornika montażowego, który należy przymocować z tyłu płyty. Obszar dostępu od prawej strony jest ogromny, co znacznie ułatwia instalację oraz konserwację podzespołów.
Niespodzianką była ilość miejsc, gdzie można wpakować twarde dysk, łącznie jest ich, aż osiem!!! . Cztery lokalizacje obsługują dyski 2,5‑calowe lub 3,5‑calowe i kolejne cztery na dyski SSD. Dodatkowo zostają jeszcze cztery sloty na nośniki NVMe m.2 na płycie głównej. Więc miejsca na dane jest naprawdę całkiem sporo.
Kolejnym nietypowym aspektem SL600M, o którym już wspomniałem, jest lokacja zasilacza. Ten system mocowania zasilacza może być uznany za kontrowersyjny, ale ma też swoje zalety. Montaż samego zasilacza jest utrudniony, co wymaga dodatkowego nakładu pracy. Nieźle trzeba się nagimnastykować, aby wszystko pasowało. Jednak plusem tego rozwiązania jest łatwiejsze zarządzanie kablami, szczególnie jeśli posiadamy modułowy zasilacz. Więcej o tych zmaganiach przeczytacie w rozdziale drugim.
Podsumowując, zbudowanie potwora zamkniętego w skrzyni MasterCase SL600M powinno przebiegać bezproblemowo. Montaż zasilacza wymaga pewnego planowania z wyprzedzeniem. W obudowie znajduje się szereg przydatnych funkcji, takich jak duże i ciche wentylatory o średnicy 200 mm oraz porty USB z czujnikiem ruchu na przodzie, co ułatwia podłączanie urządzeń w ciemności. Kolejnym atutem jest sam design obudowy, który nie emanuje światełkami i wielkimi śmigłami, a charakteryzuje się prostotą.