Pierwsze zderzenie z KDE, a nowy Cinnamon pozostwia niesmak - trudne sprawy...
09.12.2013 15:05
Jakieś dwa miesiące temu @eimi na stronie głównej portalu napisał "Cinnamon 2.0 wydany: koniec uzależnienia od GNOME, sporo udanych ulepszeń"(link), a że jego wpisy czasami są dla mnie za długie bo chłopak strasznie wdaje się w szczegóły (oczywiście to zaleta a nie wada) to sporadycznie nie udaje się mi dotrwać do ich końca. I tak też było w tym przypadku...
Czytając kolejne akapit dowiedziałem się że w Cinnamonie sporo pojawiło się poprawek do zachowań, które mnie po prostu denerwowały. Nie czekając długo zakończyłem czytanie tego artykułu na zdaniu:
Ulepszono też moduł konfiguracji wyświetlania, który teraz pozwala na ustalanie głównego ekranu, oraz obsługę okienek wykazujących aktywność w innych obszarach roboczych.które okazało się głównym bodźcem mojego nieprzemyślanego działania i apt-get upgrade poszło w ruch! Wynik tego polecenia zwrócił mi listę pakietów, którym należała się poprawka (dużo tego nie było, bo staram się aktualizować swój system na bieżąco), ale oczywiście znalazł się tam Cinnamon 2.0 i tak po kliknięciu Y i odczekaniu kilku chwil stałem się jego posiadaczem. Teraz tylko pozostał restart i radocha z posiadania nowego lepszego środowiska...
A po restarcie wielkie rozczarowanie...
Pierwsze odpalenie Cinnamona zakończyło się fiaskiem, zaś po kilku restartach z niewiadomych przyczyn 2.0 podniósł się, ale i to nie sprawiło żeby humor mi się poprawił. Interfejs przywitał mnie brakiem ikon (wszystkie były jednym wielkim białym kwadratem), performance tragiczny, ciągłe wywałki, a na dodatek jeden z moich monitorów zgasł i włączyć już go nie poszło. Jednym słowem jeden wielki syf - Cinnamon zdechł, a raczej ja go ukatrupiłem.
Czytaj uważnie i do końca. Pomyśl dwa, trzy razy zanim coś zaczniesz
Gdybym doczytał tekst @eimiego do końca to dowiedziałbym się, że "Niestety z Ubuntu 12.04 wciąż są problemy", a ja właśnie taki system używam. Naważyłem sobie piwa, więc musiałem je wypić, a że piweczko lubię to nie było aż tak źle ;)
Mój system nadawał się tylko do reintalacji.
Przyszedł czas na dokonanie kolejnego wyboru (tym razem przemyślanego) : Jaki interfejs graficzny wybrać?:
- Cynnamonowi już podziękujemy pokazał na co go stać. Może z wersją 3.0 pójdzie mi lepiej
- Xfce odpada bo ma problemy z przełączaniem się z 2 zewnętrznych monitorów na ekran laptopowy po odłączeniu notebooka ze stacji dokującej.
- Unity - nie jestem masochistą
- Gnome Shell oj nie !
Na końcu wyliczanki zostało KDE - pomyślałem no cóż lepszego wyjścia chyba nie mam... Zawsze przed nim miałem opory albowiem kojarzył mi się ze zbędnymi wodotryskami, których nie znoszę. Ale w tym momencie dużego wyboru nie miałem, zaś z drugiej strony to jest jedyny interfejs graficzny, który w ostatnim czasie nie przechodził dużej rewolucji (jedynie że o czymś nie wiem).
Instalacja przeszła bez najmniejszego problemu, później wyłączenie wszystkich możliwych animacji, bajerów i mamy gotowy system do pracy - wrażenie ? Nawet nawet to KDE. Jedynym problemem jaki napotkałem podczas customizacji był związany z kiepskim renderingiem czcionek jeśli używamy dwóch monitorów, ale i ten babol łatwo można rozwiązać :)
Dłubanie w nosie czyli czyszczenie z baboli.
Może ktoś kiedyś spotka się z tym problemem paskudnych czcionek to postanowiłem opisać jak to szybko można naprawić:
- Wchodzimy System Settings -> Application Appearance -> Fonts
- Włączamy opcję używania anti-ailisingu
- W konfiguracji ptaszkujemy Use sub-pixel rendering i dalej wybieramy RGB i Slight.
Po przelogowaniu mamy już czcionki miód-malina :)
kilka słów na koniec
I tak zakończyła się moja przygoda z aktualizacją Cinnamona i szczerze mówiąc jestem z tego bardzo zadowolony bo KDE okazał się świetnym interfejsem, którego w najbliższym czasie nie planuje zmieniać.
Jakaś nauczka na przyszłość? Pewnie jakaś jest, ale i tak zapomnę.
Aaa i jeszcze jedno dziękuję @eimi za twoje długie teksty ;)