Xtrfy M1 — gryzoń stworzony przez graczy dla graczy
Testowanie sprzętu dla graczy to ostatnio jeden z moich ulubionych sposobów na spędzenie wolnego czasu. W 2017 roku udało mi się opisać kilka naprawdę fajnych produktów, które rozochociły mnie do dalszego poznawania tego segmentu akcesoriów komputerowych. Przebrnąłem między innymi przez przedstawicieli marek Genesis i CoolMaster.
Teraz przyszedł czas na kolejnych producentów. Kierunek Szwecja! Nie będzie to asortyment z Ikei, ale od Xtrfy. Marki stworzonej przez pasjonatów e‑sportu, którzy dzięki swojemu doświadczeniu w tej branży dostarczają sprzęt dla najbardziej wymagających. Od 2014 roku Xtrfy połączył siły z Ninjas in Pyjamas (NiP) - szwedzką drużyną e‑sportową, która jest jedną z najlepszych.
W skrócie można napisać, że Xtrfy to firma składająca się z graczy i projektująca sprzęt właśnie dla nich. Dlatego warto przyjrzeć się propozycjom dostarczanym przez ten szwedzki team.
Myszkę Xtrfy M1 Optical przystosowano dla praworęcznych graczy. Górna jej część została pokryta gumą koloru szarego, która się trochę palcuje. Bryła przypomina tuzin innych myszek, ale w tym wypadku delikatne zmiany w designu bazujące na doświadczeniu NiP zostały opatentowane. Gryzoń ma wymiary 129 x 59 x 39 mm i waży 95 gramów.
Na spodzie umieszczono trzy teflonowe ślizgacze. Niewielka waga sprawia, że myszka dosłownie pływa po podkładce. M1 z komputerem łączy się za pomocą dwumetrowego przewodu oplecionego żółto-czarnym materiałem.
Pięcioprzyciskowiec i tyle!
M1 jest myszą wyposażoną w 5 przycisków, w których wykorzystano dwa różne rodzaje przełączników. Pierwsze Omron znajdują się w dwóch głównych klawiszach. W pozostałych trzech (dwóch bocznych i pod rolką) znajdują się przełączniki Kailh. Oba zestawy sprawują się całkiem świetnie.
Przyciski boczne są różnej wielkości. Ten znajdujący się bliżej naszej dłoni leży dokładnie pod kciukiem — podoba mi się to rozwiązanie, ponieważ zawsze jest dostępny i nie trzeba gimnastykować palca. Aby wykorzystać drugi przycisk, muszę delikatnie wyciągnąć go do przodu. Posiadam dość duże dłonie i dla mnie jest to wygodne, ale dla osób z drobniejszymi łapkami może być to problem.
To, co mnie urzekło w Xtrft to praca rolki — jej gumowana i odpowiednia faktura, wraz ze świetnie odczuwalną pracą łożyska o delikatnych przeskokach. Nie tylko sprawdza się to w grach, ale także na co dzień — lubię to uczucie.
Obracając myszkę pleckami do dołu, znajdziemy nie tylko wspomniane ślizgacze i optyczny sensor Pixart PMW3310, ale także dwa dodatkowe przyciski. CPI pozwala w czasie rzeczywistym regulować czułości myszy, mamy do wyboru kilka wartości:
- 400 (czerwony)
- 800 (zielony)
- 1600 (niebieski)
- 3200 (fioletowy)
- 4000 (turkusowy)
Oczywiście im wyższa wartość CPI, tym dłuższy (obszerniejszy) jest ruch kursora na ekranie przy ruchu myszy.
Kolejny przycisk odpowiada za regulację czasu reakcji mszy, możemy go przełączyć między trzema wartościami 125, 500 i 1000 Hz. Dla przykładu częstotliwość 500 Hz oznacza, że pozycja kursora jest aktualizowana 500 razy na sekundę.
M1 umożliwia także zoptymalizowanie pracy sensora i dostosowanie trybu pracy do rodzaju podłoża. Dostępne są 2 opcje:
- pierwszy tryb zoptymalizowany jest do pracy z większością podkładek materiałowych,
- drugi tryb do pracy z większością podkładek plastikowych.
Aby zmienić aktualny tryb pracy, wystarczy nacisnąć i przytrzymać w tym samym czasie, przez 5 sekund, lewy i prawy przycisk myszy oraz kółko przewijania. Gryzoń mrugnie podświetleniem raz w pierwszym trybie powierzchni oraz mrugnie dwukrotnie w drugim. W moim przypadku myszka lepiej działa w pierwszym trybie na podkładce plastikowej :)
Z brakiem dedykowanego oprogramowania też da się żyć.
Podświetlenie
M1 jest myszą dedykowaną przede wszystkim dla graczy, więc musi mieć jakieś oświetlenie. W tym wypadku producent zdecydował się na żółte podświetlenie, które pojawia się na otaczającym prawy i lewy przycisk przezroczystym pasku, rolce i logu Xtrft.
Emitowane światło jest regulowane. Posiada 10 poziomów natężenia. Aby je zmienić, wystarczy dłużej przytrzymać przycisk CPI. To kolejny przykład, że dedykowane oprogramowanie jest zbędne.
Sensor PMW3310 i myszunia w akcji
Czas na wisienkę na torcie, czyli jak ten gryzoń sprawuje się w praktyce. Czujnik zastosowany w myszce to Pixar PMW3310 nie jest nowatorski, ale sprawdzony i uważany za jednego z najlepszych na rynku. Cechuje go brak predykcji, akceleracji, jittera, smoothingu, interpolacji oraz wysokie prędkości maksymalne. W skrócie sensor idealny :) Te atrybuty PMW3310 przekładają się na działanie całej M1 od Xtrfy. Gryzoń sprawuje się perfekcyjnie. Zjawisko akceleracji negatywnej i pozytywnej nie istnieje. LOD także jest na dobrym poziomie. Z moich testów wynika, że sensor przestaje reagować na wysokości do 2 mm.
Na M1 Xtrfy gra i pracuje się naprawdę komfortowo. Jej wymiary i profile są dla mojej dłoni ergonomiczne. Nie czuję zmęczenia nawet po dłuższych sesjach. Ostatnio zacząłem używać jej w pracy, albowiem mój Logitech M705 wyzionął ducha. Jedna rzecz, która najbardziej mi doskwiera to wysokość myszki, mogłaby być o 3‑4 mm wyższa, co by pozwoliło mi na swobodny palm grip :)
Wnioski
Ogólnie rzecz biorąc Xtrfy M1 jest wykonana solidnie z bardzo dobrych jakościowo elementów. Producent dołożył starań o dbałość ich łączeń. Wszystko doskonale jest spasowane. Wygląd myszki jest stonowany. Brak RGB to dobra decyzja szwedów.
Zastosowany sensor PMW3310 - nic dodać, nic ująć — jest po prostu zacny. Cena gryzonia (moim zdaniem jest uzasadniona) to 257zł.