O serwisie Nokii słów kilka, a nawet więcej. Cz. 2
01.03.2012 | aktual.: 01.03.2012 22:30
W moim poprzednim wpisie, opowiedziałem o mojej przygodzie z serwisem Nokia. Można z niego wywnioskować, że jestem, a raczej byłem zadowolony z usług owego salonu naprawy. Oczywiście nie mija się to z prawdą. Niestety kolej rzeczy sprawiła, że musiałem się tam wybrać jeszcze raz. W tym samym telefonie (Nokii 5200) wysiadła elektronika. Telefon po rozładowaniu nie chciał się uruchomić. Od razu dodam, że było to pierwsze całkowite rozładowanie telefonu po odebraniu go z serwisu, ale o tym później. Na próżno było podłączanie różnych ładowarek. Czy to oryginalnych czy nie. Nie pomogło też kupno nowej baterii oczywiście ”oryginalnej” jak to zachwalają sprzedawcy z allegro. Oczywiście dla mnie nie było większej różnicy co dostane. Potrzebowałem szybko i tani sprawdzić swój telefon.
Przepraszam, za jakość zdjęć, ale aktualnie jestem na wygnaniu i nikt w pobliżu nie posiada aparatu lepszego niż „mikrofala” którą zrobiłem to co wyżej widać. Mam nadzieje, że wyłapiecie różnice, które są zarówno mocno widoczne jak i niekoniecznie. Wszystko zależy jak to się mówi od „punktu siedzenia”. Osoba która się nie zna, bardzo łatwo się nabierze, a osoby które siedzą w temacie będą wiedzieli, że coś jest nie tak już po cenie owych „oryginalnych” zamienników. Są one niepokojąco niskie jak na produkty markowane przez Fińskiego potentata (już w sumie nie) w dziedzinie telefonii komórkowej. Długo się nie zastanawiałem co zrobić z telefonem. Wszak nadal miał gwarancje a, ostatnia jego wizyta w salonie trwała niespełna 24 godziny. Cóż pomyślałem teraz nie będzie gorzej.
Wizyta w salonie nie różniła się zbyt wiele z ostatniej opisanej przeze mnie. Padło tylko oczywiście pytanie czy sprawdzałem na innych bateriach oraz ładowarkach. Oczywiście jak to wcześniej już napisałem wszystko było sprawdzone dwa razy. Pan wziął telefon i zniknął w czeluściach zaplecza. Po chwili wrócił i opowiedział o tym, że jak nie będą mogli naprawić na miejscu to wyślą go do warszawy co może wydłużyć czas naprawy o 2 tygodnie. Tutaj chciałbym uczulić, że dokładnie nie pamiętam jak było sformułowane to zdanie, a ma to znaczący wpływ na odbiór czasu naprawy. W każdym razie wychodząc z salonu miałem nadzieje, że za maksymalnie czternaście dni będę miał swój telefon z powrotem. Warto dodać, że kolejny raz zostałem z simem i kartą pamięci w ręku. Zero poprawy w tym aspekcie co tym razem spowodowało lekki zirytowanie. Ludzie, żyjemy w XXI wieku i takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Może posiadanie telefonu pokroju Krogulcowego N9 dało by jakąś poprawę w jakości obsługi. No, ale w tym aspekcie mogę tylko gdybać lub ewentualnie niecnie czyhać aż skarb Redaktora się zepsuje.
Niestety już po pierwszych dwudziestu czterech godzinach było wiadomo, że telefonowi stało się coś poważnego i pojechał do Warszawy. Tym samym mogłem zapomnieć o problemie na najbliższy czas. Jakież było moje zdziwienie gdy po owych czternastu dniach nie było odpowiedzi z salonu. Wykonałem telefon do salonu gdzie miła Pani uświadomiła mi, że naprawa w centrum serwisowym przedłuży czas naprawy o minimum dwa tygodnie. No i tak zostałem trochę na lodzie. Zmartwiony tym faktem zacząłem wertować Internet w poszukiwaniu informacji o długości serwisowania. Niestety swojemu niezadowoleniu wyniki były różne. Od wcześniej wspomnianych 14 dni do nawet 2 miesięcy i dłużej. Co można zrobić w tej sytuacji? Ano nic. Jak wiadomo z obowiązującego prawa nie można mieszać gwarancji z innymi środkami chroniącymi nas przez ustawy. Dodam, że telefon nie był pierwszej nowości i ciężko by mi było udowodnić niezgodność towaru z umową. Warto też dodać, że telefon zakupiłem w salonie w Świnoujściu a serwis miałem w Poznaniu także wybór był jeden (chyba)
Telefon na szczęście lub nie udało mi się odzyskać po trzech tygodniach od oddania go do serwisu. Podczas odbioru dostałem do podpisania dokument, że w telefonie został zmieniony nr IMEI co za tym idzie cała płyta główna telefonu musiała zostać wymieniona. Zastanawia mnie jakim cudem się to opłaca. Wszak wymienić aby profesjonalnie wymienić całą płytę główną w telefonie potrzeba osoby o dosyć sporych umiejętnościach której praca kosztuje, a złożenie tego samego telefonu przez pracownika „niskocennego” z dalekiego wschodu powinno być niewiele droższe. Dla producenta różnica nie wielka. A świadomość użytkowania nowego telefonu na pewno lepiej by wpłynęła na postrzeganie firmy. W związku z wymianą w mojej karcie gwarancyjnej znalazł się w odpowiedni wpis. Czy z usługi byłem zadowolony? No tutaj mam mieszane uczucia z przewagą na negatywne. Czym spowodowane, oczywiście nie muszę mówić.
Całą tą historię mógłbym zakończyć na tym wpisie, ale mój aktualny zamiennik czyli Nokia E52 zaczyna wariować. Oczywiście pojawienie się następnego wpisu zależy do was czytelników czy będziecie chcieli czytać czy też nie.