Amerykanie stawiają zarzuty w sprawie internetowej ingerencji w wybory

W maju zeszłego roku Departament Sprawiedliwości powołał komisję, która miała zbadać sprawę ewentualnej ingerencji Rosjan w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku. Po dziesięciu mięsiącach śledztwa, które pośrednio miało odpowiedzieć na pytanie, czym stał się Internet, i jaki wpływ mają dziś na życie społeczne i polityczne media społecznościowe, szef komisji i były dyrektor FBI, Robert Mueller, postawił w stan oskarżenia trzynaście osób pochodzenia rosyjskiego i trzy rosyjskie firmy.

Flaga USA i Kapitol z depositphotos
Flaga USA i Kapitol z depositphotos

18.02.2018 | aktual.: 11.05.2018 15:09

Robert Mueller, szef komisji ds. ingerencji w wybory prezydenckie, dyrektor FBI w latach 2001-13. Fot. National Archives and Records Administration, domena publiczna
Robert Mueller, szef komisji ds. ingerencji w wybory prezydenckie, dyrektor FBI w latach 2001-13. Fot. National Archives and Records Administration, domena publiczna

Co ustaliła Komisja Muellera?

Rosjanom postawiono osiem zarzutów popełnienia przestępstw federalnych, między innymi udział w zmowie przestępczej, oszustwa telekomunikacyjne, oszustwa bankowe oraz kradzieże tożsamości. Z aktem oskarżenia można zapoznać się na stronach Departamentu Sprawiedliwości – wbrew niektórym doniesieniom, nie znajdziemy tam jednak większych rewelacji, a większość ustaleń komisji Muellera pokrywa się z dotychczasowymi zarzutami.

Według FBI, założona w 2014 roku i finansowana przez Jewgienija Prigożyna firma, Internet Research Agency, stanowić miała przykrywkę dla szeroko zakrojonej operacji, w wyniku której walkę o fotel prezydencki miała przegrać Hillary Clinton. Ciekawy wątek – w aktach sprawy, opublikowanych przez Departament Sprawiedliwości, znajdują się fragmenty wewnętrznej korespondencji pracowników IRA (autentyczność niepotwierdzona). Według nich Rosjanie równie przychylni, co Donaldowi Trumpowi, byli także Berniemu Sandersowi. Ich celem była przede wszystkim przegrana Clinton.

Akt oskarżenia, s. 17. Według FBI, pracownicy IRA mieli krytykować wszystkich kandydatów z wyłączeniem Donalda Trumpa i Berniego Sandersa.
Akt oskarżenia, s. 17. Według FBI, pracownicy IRA mieli krytykować wszystkich kandydatów z wyłączeniem Donalda Trumpa i Berniego Sandersa.

Działalność pracowników Internet Research Agency opierała się na aktywności w mediach społecznościowych (Twitter, Facebook, Instagram), kradzieży tożsamości obywateli amerykańskich i podszywanie się pod nich. Rosjanie mieli także angażować amerykańskie organizacje i stowarzyszenia przychylne kontrkandydatom Clinton i zachęcać do udostępniania przygotowywanych samodzielnie treści. Część pracowników firm Prigożyna miała nawet agitować osobiście, na terenie Stanów Zjednoczonych, przebywając tam dzięki wizie turystycznej, co także jest przestępstwem.

Jak widać, działalność Rosjan w ocenie FBI ma przede wszystkim charakter socjotechniczny i nie sposób się tu doszukać zawoalowanej działalności wysoko wykwalifikowanej armii rosyjskich hakerów, jak od wyborów jest to opisywanie przez media przychylne Demokratom. O technicznej stronie działalności IRA wiemy jedynie tyle, że Rosjanie mieli masowo wykupować w Stanach serwery, by później tunelować połączenia z Rosji przez VPN.

Kim jest Jewgienij Prigożyn?

Zarzuty postawiono trzynaściorgu Rosjan, których zdołano zidentyfikować. Wśród nich znalazł się Jewgienij Prigożyn, rzekoma głowa całego przedsięwzięcia, człowiek odpowiedzialny za finansowanie Internet Research Agency. Kim jest człowiek, którego działalność miała wstrząsnąć amerykańską opinią publiczną tak mocno, że wpłynęła na wynik wyborów prezydenckich?

Prigożyn znalazł się w 2016 roku na 106. miejscu rankingu miliarderów magazynu „Dielawoj Peterburg", jego majątek jest wyceniany na ponad 7 miliardów rubli czyli ok, 4,24 mld złotych. Fortunę Prigożyn zbił na usługach gastronomii. Wcześniej, w 1981 roku został skazany na 12 lat kolonii za rozboje, oszustwa oraz sutenerstwo i stręczycielstwo, także wobec nieletnich. W kolonii spędził 9 lat, objęła go amnestia w roku 1990. Wówczas uruchomił w Leningradzie sieć sprzedaży hot-dogów, następnie sieć supermarketów. Sześć lat później założył firmę kateringową Concord Catering, wobec której FBI wysunęło zarzuty – miała ona brać udział w finansowaniu Internet Research Agency. Z czasem Prigożyn zaczął działać w branży nieruchomości oraz w branży medialnej, pomnażając fortunę.

W 2016 roku na łamach niezależnego peterburskiego magazynu Fontanka.ru pojawił się artykuł, ujawniający kontrakty firm Prigożyna z rosyjskim MON-em oraz powiązania samego Prigożyna z dowódcą tzw. Grupy Wagnera, jednostki paramilitarnej, biorącej udział w walkach we wschodniej Ukrainie oraz w Syrii. Prigożyn próbował następnie ubiegać się o usunięcie artykułu na podstawie prawa do bycia zapomnianym. Od grudnia 2016 roku Prigożyn jest objęty sankcjami ze strony Stanów Zjednoczonych. Rok później na czarną listę trafiły także jego firmy kateringowe, wobec których zarzuty wysunęła teraz Komisja Muellera.

Co na to Rosjanie i sam Prigożyn?

W Rosji ustalenia Komisji Muellera i zarzuty nie zrobiły większego wrażenia, są raczej powodem do kpin. Dość powszechne są opinie podobne do tej, jaką na Facebooku opublikowała Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego korpusu dyplomatycznego. Zarzuty uważa ona za absurdalne:Okazuje się, że było ich trzynaścioro, tak uważa Departament Sprawiedliwości USA. Trzynaście osób ingerowało w wybory w USA?! Trzynaście przeciw miliardowym budżetom służb specjalnych? Przeciw wywiadowi i kontrwywiadowi, przeciw najnowszym metodom i technologiom? Absurd? Tak. Ale to współczesna amerykańska rzeczywistość polityczna.W podobnym, choć bardziej wyważonym niż szefowa dyplomacji (sic!), tonie wypowiada się Prigożyn. Do oskarżeń odnosi się on obojętnie, twierdząc, że Amerykanie widzą to, co chcą widzieć, a jeśli chcą widzieć diabła – niech widzą. Co ciekawe, w sprawie mamy już pierwsze przyznanie się do winy i to od człowieka, który... nie znalazł się na liście oskarżonych. Time donosi, że w piątek do nieumyślnej sprzedaży Rosjanom kont bankowych, które wykorzystywane miały być przez IRA do działań operacyjnych w USA, przyznał się Richard Pinedo z Santa Paula w Kalifornii. Teraz oskarżonych czeka zaoczny proces, Departament Sprawiedliwości nie podał jednak daty pierwszego posiedzenia.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (79)