Creative Sound Blaster Tactic 3D Rage - gamingowe złudzenie
Komputerowi gracze wydają ogromne kwoty na swoje hobby. Inwestują w podzespoły, gry i akcesoria. Jakby tego było mało, często wybierają urządzenia namaszczone przez znane postacie, czy całe studia ze strefy gamingu. O co w tym chodzi? Czy sprzęty dedykowane graczom są lepsze, czy ich wygórowana cena idzie w parze z jakością? Mam okazje sprawdzić, jak to wygląda dla bezprzewodowych słuchawek Creative Sound Blaster Tactic3D Rage, wycenionych na blisko 400 złotych.
Zestaw składa się z czterech elementów — słuchawek, odłączanego mikrofonu, przekaźnika USB i kabla umożliwiającego ładowanie akumulatorów. Co do jakości wykonania wypowiem się na temat dwóch pierwszych. Słuchawki, gdy leżą na biurku, wyglądają na dobrze wykonane, masywne i z uwagi na sporę gąbki wygodne. Jednak jak weźmie się je w ręce i przyjrzy z bliska, to widać wady zastosowanego plastiku. Słuchawki są dość ciężkie, plastik w ręce poddaje się i zaczyna trzeszczeć. Elementy ruchome już pierwszego dnia budzą wątpliwości i obawy przed uszkodzeniem. Nieco lepiej wygląda regulacja rozmiaru pałąka wzmocniona metalową taśmą usztywniającą konstrukcje. Dołączany mikrofon na pierwszy rzut oka nie budzi zastrzeżeń, jest wystarczająco elastyczny.
Słuchawki Creative Sound Blaster Tactic 3D Rage to z założenia sprzęt, który ma uprzyjemniać grę na komputerze, której ważnym elementem jest komunikacja z innymi kompanami rozgrywki. Biorąc pod uwagę czas spędzany przy ulubionych tytułach powinny być przede wszystkim wygodne. Powinny również oferować co najmniej dobrą jakość na wszystkich zakresach częstotliwości (chyba, że mówimy o słuchawkach dla konkretnego typu gier z indywidualnie dopasowanymi parametrami). Na koniec, jeśli mamy być w kontakcie ze znajomymi, headset musi mieć dobry mikrofon, przekazujący czysty i wyraźny głos.
Bezprzewodowa komunikacja słuchawek z komputerem odbywa się za pośrednictwem przekaźnika podłączonego do USB. Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z radiowym sygnałem liczyłem, że zasięg obejmie przynajmniej powierzchnię całego pokoju. Nic bardziej mylnego, już po odejściu od biurka zaczynały się problemy. Dźwięk zanikał, trzeszczał, a komunikacja głosowa przestawała być możliwa. Na granicy około 2-3 metrów sygnał całkowicie urywał się. Do minusów dodam jeszcze bezustannie mrugającą białą diodę (w przyciemnionym pokoju, podczas rozgrywki irytowała mnie poświata wydobywająca się spod biurka).
Liczyłem jeszcze, że w aplikacji dołączonej przez firmę Creative, będę mógł coś zmienić. Okazało się, że większą uwagę skierowano na wizualne dodatki, niż na jakość połączenia i dźwięku. Na głównej stronie znalazła się tylko regulacja głośności urządzenia i mikrofonu. Kolejne zakładki to skromna zmiana zakresów, equalizer i efekty dźwiękowe dla mikrofonu. Zdecydowanie najpoważniej wygląda panel z ustawieniami barwy podświetlenia słuchawek. Ot cała filozofia produktów do gamingu. Przede wszystkim mają efektownie wyglądać, a jeśli o wygląd chodzi, to Rage nie może się znudzić, ponieważ jego podświetlenie można regulować w zakresie aż 16 milionów kolorów.
Wróćmy jednak do słuchawek i ich przydatności w grach. Kierując się rozumowaniem, które wyżej opisałem, najważniejsza jest wygoda, gdyż nawet najlepiej grające głośniki nie będą nic warte, jeśli nie będzie można ich utrzymać na głowie. Początkowo brałem pod uwagę czas na przyzwyczajenie się do nowego sprzętu. Pierwsza rozgrywka była wyjątkowo męcząca, wytrzymałem zaledwie pół godziny. Zamknięta konstrukcja i muszle mocno dociśnięte do uszu szybko wywołały efekt zmęczenia. Dodatkowo waga zestawu nie była korzystna dla relaksu szyi. Po tych 30 minutach czułem się jak z dwu kilogramowym obciążeniem przypiętym do głowy. Przy kolejnych podejściach było już nieco lepiej, ale ani razu nie udało mi się zakończyć gry bez zmęczenia uszu (na prywatnym otwartym hedsecie Logitecha i na słuchawkach półotwartych Philipsa nigdy nie odczuwałem takiego dyskomfortu).
Jakość dźwięku w grach była zadowalająca, ale nie rewelacyjna. Spodziewałem się czegoś więcej, niż w słuchawkach, które można kupić za 1/10 ceny Sound Blastera. Dzięki niezależnej konstrukcji, wypełnionej technologiami Creative, usłyszałem więcej efektów i dźwięków niż na mojej zintegrowanej karcie. Dodatkowo zamknięte muszle nieźle je potęgowały oraz tłumiły to co dochodziło z otoczenia. Tak jak w grach jakość była do zaakceptowania, tak przy słuchaniu muzyki niestety już nie. Wokal był sztuczny, instrumenty nie brzmiały dobrze, w tej płaszczyźnie sprzęt gamingowy oceniam zdecydowanie gorzej niż tanie słuchawki Philipsa.
Po mojej wcześniejszej recenzji kolumny Sound BlasterAXX z wbudowanym bardzo dobrym mikrofonem, liczyłem, na podobną jakość tego elementu w headsecie. Okazało się, że elastyczne ramie oddalone od ust o parę centymetrów potrafiło całkowicie zaburzyć komunikację. Test przy stałym gadaniu wykazał, że jakość rozmowy jest dobra wyłącznie z mikrofonem odpowiednio ustawionym do twarzy. Niestety takiej pozycji nie da się utrzymać stale i należałoby połączenie optymalizować przed każdą rozmową. Osobiście denerwowała mnie jeszcze gąbka, która ciągle ześlizgiwała się z mikrofonu. Dodam również, że przy zamkniętej, wygłuszonej konstrukcji, dość ciężko rozmawiało mi się podczas grania. Im więcej dźwięków wydobywało się z głośników, tym mniej słyszałem co mówię, przez co zaczynałem „krzyczeć” do mikrofonu. Dopiero po pewnym czasie przywykłem do gadania szeptem bez konieczności słyszenia siebie.
Ciężko mi powiedzieć, czy wersja bezprzewodowa ma wpływ na jakość dźwięku, ale na pewno ma na wygodę użytkowania. Tutaj nie mam na myśli wyłącznie zalety jaką jest brak kabli, bardziej przychodzi mi go głowy wada związana z ciężarem słuchawek z wbudowanymi akumulatorami. Nie miałem wystarczająco dużo czasu, aby całkowicie je rozładować, ale ostatnim sesjom przy grach towarzyszył denerwujący dźwięk informujący o konieczności podłączenia słuchawek do komputera. Mało komfortowe wydawały mi się również przyciski i regulacja głośności przy głośnikach. Biorąc pod uwagę zasięg działania słuchawek wolałbym przekaźnik na kablu podłączany do USB, na którym byłby potencjometr i na przykład przycisk wyłączający mikrofon, czy też wyciszający dźwięk.
Co do gamingu, to producenci niestety za bardzo nastawili się na zysk, zapominając o najważniejszym, czyli o graczach. Płacąc tak ogromne kwoty liczy się na adekwatną jakość. W przypadku Sound Blastera Tactic 3D Rage, z powodu wątpliwej jakości wykonania, wpadek z łącznością, średniej jakości dźwięku i bardzo przeciętnego mikrofonu, cena 400 złotych jest delikatnie mówiąc nadużyciem.