Google Chrome jednak pozwoli na blokowanie reklam? Ograniczenia zostają, nic się nie zmieniło
W styczniu programiści Google Chrome zapowiadali, że ze względu na wydajność w przeglądarce zostaną wprowadzone zmiany, które uniemożliwią działanie rozszerzeniom blokującym reklamy i niektórym innym. Ich zdaniem rozszerzenia blokujące wyświetlanie reklam powodują opóźnienia w pracy przeglądarki. Pojawiła się jednak analiza, która obaliła tę tezę i teraz autorzy Chrome'a rzekomo wycofują się ze swojej decyzji. Robią to w bardzo niejasny sposób, by wszystkich uspokoić, ale nic nie zmieniać.
18.02.2019 | aktual.: 18.02.2019 20:09
Twórcy rozszerzenia Ghostery zbadali wpływ rozszerzeń na pracę Chrome'a i odkryli, że rzeczywiście powodują one pewne opóźnienia, ale są to wartości poniżej milisekundy. Trudno więc mówić o zauważalnym wpływie rozszerzeń na pracę przeglądarki. Nic dziwnego, że w ciągu kilku godzin od publikacji wyników badania Google wycofał się (o ile można tak powiedzieć) ze swoich planów.
Google planuje zmienić zasady korzystania z różnych API przez programistów rozszerzeń Chrome'a. Wszystko zostało opisane w Manifeście V3 w październiku 2018 roku. Według nowych zasad zamiast API webRequest blokery reklam miałyby korzystać z DeclarativeNetRequest API do blokowania treści. Nowe API ma pewne ograniczenia względem poprzedniego, na przykład ogranicza liczbę zapytań sieciowych, do których dostęp może mieć rozszerzenie. Ponieważ początkowo nie zostało to napisane wprost, chwilę zajęło producentom blokerów reklam zorientowanie się, jakie konsekwencje ich czekają. Gdy zarzut został publicznie postawiony Google'owi, producent Chrome'a został oskarżony o celowe działanie na szkodę dodatków blokujących reklamy. Oczywiście mechanizmów wbudowanych w Chrome'a to ograniczenie nie dotyczy.
Ograniczenie zostało rzekomo podyktowane wpływem na wydajność, ale raport Ghostery skutecznie tę tezę obalił. Twórcy Ghostery zbadali swoje rozszerzenie, a także uBlock Origin, Adblock Plus, Brave i DuckDuckGo. Rozszerzenia wykonujące JavaScript nie zwalniają przeglądarki, jeśli mają dostęp do nieograniczonej liczby połączeń sieciowych. Trzeba też mieć na uwadze, że blokery treści są prawdopodobnie najlepiej zoptymalizowanymi rozszerzeniami dla przeglądarek.
Z takimi danymi programiści Google'a nie mogą walczyć. Ugięli się więc i pozornie w umiejętny sposób wycofali z tej decyzji. Przyznali, że oficjalnie zapisy w Manifeście V3 są na wczesnym etapie rozwoju i mogą ulec zmianie, a nowsze API jest jeszcze rozwijane i ograniczenie liczby połączeń może zostać powiększone. webRequest API zaś nie zostanie usunięte i twórcy rozszerzeń mogą z niego spokojnie korzystać. Problem w tym, że usunięta z niego zostanie możliwość blokowania treści, a pozostanie tylko możliwość obserwowania. Nic się więc nie zmieniło, a Google mydli nam oczy.
Na koniec przytoczę podobną analizę, przeprowadzoną w grudniu przez programistę Patricka Hulce'a. Według jego danych to nie blokery reklam, ale same reklamy odpowiadają za większość wykonywanego przez Chrome'a JavaScriptu, zwłaszcza że wiele z nich powoduje uruchomienie kolejnych komponentów. Blokowanie ich jest więc w ogólności korzystne dla wydajności przeglądarki.