Idole z YouTube'a, czyli absurd, nonsens i hipokryzja. Za nimi – stado baranów

Wszystkie znaki na niebie zwiastują, że lada dzień Felix „PewDiePie” Kjellberg utraci prymat w dziedzinie największej liczby subskrybentów na YouTubie. Wprawdzie sam zainteresowany stara się udawać nieprzejętego tą perspektywą, ale jego zachowanie świadczy o czymś zupełnie przeciwnym. Popularny prezenter wywołał lawinę, której aktualnie nie da się zatrzymać.

Źródło: Depositphotos
Źródło: Depositphotos
Piotr Urbaniak

Pamiętacie akcję z włamaniem do drukarek i ulotkami reklamowymi? To tylko wierzchołek góry lodowej. YouTuber Mr Beast wykupił bilbordy w całym swoim mieście, a Justin Roberts zrobił to samo, tyle że na Times Square. Idąc dalej, Markiplier odpalił strumień, na którym obiecał nie przestawać mówić dopóki wszyscy widzowie nie subskrybują PewDiePie'a, a Jacksepticeye rozpoczął nachalną kampanię promocyjną w swoich materiałach. I tak, to tylko przykłady.

Jasne – wszyscy wymienieni szukają poklasku, chcąc wykorzystać medialny szum do zwiększenia swych notowań. Problem w tym, że w oczach wielu widzów – podejrzewam tych najmłodszych, choć mogę się mylić – są jednostkami opiniotwórczymi, co prowadzi do pewnej nagonki.

Jak wiadomo, kanał T-Series, z którym aktualnie rywalizuje Kjellberg, należy do indyjskiej wytwórni muzycznej, a statystyczny widz wszystkich wymienionych panów po prostu lubi zadymę. Efekt jest taki, że wylewają się hektolitry ofensywnych i często bardzo wulgarnych komentarzy nie tylko pod adresem zespołu T-Series, ale także, a może przede wszystkim Hindusów jako ogółu.

I co na to główny bohater? Aby odciąć się od oskarżeń o prowokowanie tego typu sytuacji, PewDiePie uruchomił zbiórkę pieniędzy na rzecz Child Rights and You, indyjskiej organizacji charytatywnej walczącej o prawa dzieci. Cel jest oczywiście słuszny, ale zmiana wizerunku może szokować. – Każdy wydaje się tak pochłonięty, każdy wydaje się tak zaangażowany w to, subskrybuj PewDiePie'a, bla bla bla. I szczerze czuję, że na to nie zasługuję – tłumaczy celebryta w klipie informacyjnym, dodając, że „nie przejmuje się, czy konkurencja zdoła go wyprzedzić, czy nie”.

This is getting out of control...

Co zabawne, ten sam „skromniacha” jeszcze miesiąc temu rapował pod adresem T-Series obraźliwe hasła, rozrzucając wulgaryzmy i prymitywne gierki słowne. Czyżby target się wyczerpał i trzeba było sięgnąć po inny rodzaj widza? Ocenę tego teatru absurdu pozostawiam w waszej gestii.

Mnie natomiast martwi coś innego, a mianowicie łatwość, z jaką internetowi idole potrafią sterować odbiorcą. Rzesze ludzi zastanawiają się dzisiaj, jakim cudem funkcjonowała propaganda pierwszej połowy XX wieku, stojąca u podstaw wszystkich dyktatur i obydwu wojen światowych, a przecież byle komentatorowi gier tak niewiele trzeba, aby porwać za sobą tłumy. I nikogo nie interesuje, że facet zmienia poglądy częściej niż skarpetki, a hipokryzję czuć nawet przez ekran monitora.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (92)