Inżynier Apple zginął w Tesli z autopilotem. Tesla: zawiódł człowiek
Od kiedy samochody Tesli oferują funkcję autopilota często spotykamy się z jednymi z dwóch głównych typów informacji. Pierwsze mówią, że samochód wykrył niebezpieczeństwo i uratował komuś życie. Drugie, niestety już pesymistyczne, dotyczą spowodowanych wypadków, co gorsza, czasami kończących się tragicznie. Niestety, tym razem mamy złe informacje.
Prawie trzy tygodnie mijają od śmierci inżyniera Apple, który zginął w Tesli Model X prowadzonej przez autopilota. Jak informuje ABC7 News, do tragedii doszło w mieście Mountain View, gdy 38-letni Walter Huang jechał do pracy – samochód nagle uderzył w barierę, po czym zaczął płonąć. Warunki wówczas z pewnością nie były przeszkodą dla systemów Tesli. Dzień był słoneczny, a widoczność bardzo dobra.
Według danych Tesli, Walter Huang nie nadzorował włączonego wówczas autopilota. Z oficjalnego oświadczenia producenta skomputeryzowanych samochodów wynika, że winny ma być wyłącznie człowiek. System wymaga bowiem, aby kierowca był czujny i trzymał ręce na kierownicy, czego tuż przed katastrofą miał nie uczynić inżynier Apple.
Walter Huang już wcześniej miał skarżyć się na autopilota zastosowanego w Tesli Model X. Komputer miał bowiem popełniać regularne błędy, w tym również kilkukrotnie kierować pojazd w stronę bariery na drodze do pracy inżyniera Apple. Według prawnika Mike’a Fong, tuż przed wypadkiem czujniki samochodu błędnie odczytały pomalowane pasy ruchu na drodze, a system hamowania nie wykrył bariery.