Japończycy też boją się TikToka. I wcale nie będą go kupować

Japonia, podobnie jak Stany Zjednoczone, rozważa zmianę prawa w stosunku do chińskiej aplikacji TikTok. Doradcy premiera, Shinzo Abe, chcą większego wpływu na kontrolę bezpieczeństwa użytkowników. Nie wykluczają również bardziej radykalnych kroków.

/fot. GettyImages
/fot. GettyImages
Arkadiusz Stando

21.08.2020 14:46

Norihiro Nakayama, starszy członek Partii Liberalno-Demokratycznej (LDP) zajmujący się sprawą chińskich aplikacji poinformował, że Japonia prawdopodobnie nie będzie dążyć do zakazania TikToka i innych. Politycy chcą skupić się na uzyskaniu większych środków ochrony danych użytkowników. Jeśli nie dojdzie do ugody, prawdopodobnie nie będzie innego wyjścia, niż zakaz.

Nakayama wypowiedział się publicznie na temat TikToka tuż po podpisaniu przez Donalda Trumpa dekretu. Na jego mocy, chiński producent oprogramowania ma 90 dni na sprzedaż amerykańskich operacji firmie ze Stanów Zjednoczonych, albo aplikacja zostanie zablokowana. W kolejce do zakupu już ustawili się giganci tacy jak Microsoft czy Oracle.

Natomiast Japończycy prezentują bardziej zdrowe podejście do sprawy. "Chcemy stworzyć środowisko, w którym użytkownicy mogą nadal korzystać z TikTok, ale całkowicie bezpiecznie" - powiedział we wtorek w wywiadzie dla agencji Reuters Nakayama, wiceminister spraw zagranicznych Japonii. Przyznał też, że jest to jego osobista opinia, z którą może nie zgodzić się reszta członków partii.

W rozmowie z agencją Reuters, Norihiro Nakayama zdradził także potencjalny termin przesłania pierwszego zestawu propozycji. Pierwotnie ma być to 10 września, ale wiceminister ma zamiar jeszcze zlecić badanie, czy obawy o bezpieczeństwo użytkowników TikToka i innych chińskich aplikacji są w ogóle uzasadnione.

Programy

Zobacz więcej
Zobacz także
Komentarze (22)