PKP PLK chciało pieniędzy za dostęp do informacji publicznej?
Tuż przed świętami pisaliśmy o aplikacji Mój Pociąg, świetnej wyszukiwarce i przeglądarce rozkładów jazdy pociągów w Polsce. Chwaliliśmy wówczas dopracowanie, przejrzysty interfejs i spore możliwości w kwestii precyzowania dodatkowych kryteriów wyszukiwania. Naszego entuzjazmu nie podzieliła jednak spółka PKP Polskie Linie Kolejowe.
09.03.2017 14:31
Dziennik Internautów informuje o problemach, jakie w rozwijaniu aplikacji Mój Pociąg napotkał jej autor, Adrian Lubik. Warto nadmienić, że tworzy on jedną z najlepszych androidowych przeglądarek rozkładów jazdy pro bono, dostęp do aplikacji jest bezpłatny, nie pojawiają się też w niej reklamy czy mikropłatności.
W toku prac nad aplikacją, Lubik spotkał się z przedstawicielami PKP PLK, w celu uzyskania zgody na pozyskiwanie danych o rozkładach jazdy pociągów. Otrzymał wówczas odpowiedź, według której konieczne jest w pierwszej kolejności uzyskanie zgody wszystkich operujących nad Wisłą przewoźnikiem. Gdy ci wyrażą aprobatę, wówczas PKP PLK wyrazi zgodę na przetwarzanie całości rozkładów, jednak nie za darmo, gdyż nie jest instytucją charytatywną.
Twórca aplikacji porzucił nadzieję na oficjalną aprobatę PKP PLK i uruchomił skrypt, który pobierał dane o przejazdach pociągów z oficjalnej strony spółki. Ten jednak został przez nią szybko zablokowany. W uzasadnieniu tej decyzji, jakie trafiło do DI, przedstawiciel PKP PLK stwierdził, że skrypt autor aplikacji Mój Pociąg łamie zabezpieczenia (sic!) Portalu Pasażera i podszywając się pod użytkownika strony internetowej, bez zgody Spółki wykorzystuje program komputerowy Portalu Pasażera, co jest sprzeczne z warunkami korzystania z serwisu.
Faktycznym brakiem formalnym ze strony twórcy programu jest brak wniosku o udostępnienie informacji publicznej. Aktualnie w przygotowaniu jest on, zaś jego wcześniejszy brak rzeczywiście uprawniał PKP PLK do blokowania skryptu. Podczas spotkania nikt jednak nie wskazał autorowi aplikacji poprawnej procedury (trudno zakładać, że nieumyślnie), zmieniło się to dopiero po nagłośnieniu sprawy. Nie sposób także usprawiedliwiać prób spieniężania dostępu do informacji publicznej.