Pojazdy autonomiczne: To ludzie są problemem, nie maszyny!
Rozwój technologii odpowiedzialnej za pojazdy autonomiczne trwa, ale w ostatnim czasie wygląda to jak walka z wiatrakami niż prężny i dynamiczny postęp. Problemów jest mnóstwo, a genialnych rozwiązań na chwilę obecną nie widać. Wszystko byłoby wspaniale i pięknie, gdyby nie jeden mały szczegół - człowiek.
20.08.2018 | aktual.: 20.08.2018 14:33
Testy samochodów autonomicznych trwają pełną parą, zaś w Tesli znajdziemy już wiele opcji pozwalających na wyręczenie kierowcy z licznych obowiązków. Co prawda nadal daleko nam do chwili, w której z pełnym przekonaniem uznamy, że jakiś model jest autonomiczny, ale być może za jakiś czas będzie nam dane poczuć tę satysfakcję. Na chwilę obecną jednak końca drogi nie widać i wydaje się, że producenci zaczynają zwalać winę za spowolniony rozwój na różne problemy.
Do tej pory auta „autonomiczne” spowodowały kilka wypadków, w których były ofiary śmiertelne. Co ciekawe, osoby z branży uważają, że to nie jest wina samochodów oraz ich oprogramowania, ale samych ludzi, przede wszystkim pieszych. Brzmi niedorzecznie? Z naszego punktu widzenia – bez wątpienia. Jeśli jednak spojrzymy na wszystko z nieco innego punktu widzenia, może mieć to sens. Okrutny, sztuczny jak „sztuczna inteligencja”, ale niepodważalny sens.
W czym tkwi problem? Ludzie są nieprzewidywalni i podejmują spontaniczne, niejednokrotnie nielogiczne decyzje. Nielogiczne przede wszystkim dla systemów opartych na sztucznej inteligencji, które są logiczne i poukładane do granic możliwości. Jeśli programiści nie będą w stanie tak zbudować kodu, aby był on w stanie ogarnąć naszą wolną wolę, prędzej czy później to my będziemy musieli dostosować się do maszyn. W innym przypadku rozwój AI oraz pojazdów autonomicznych stoi pod znakiem zapytania.
Maszyna, w tym przypadku pojazd wyposażony w swój system z odrobiną inteligencji „uważa”, że wszyscy zachowują się prawidłowo i zgodnie z zasadami, które mu zaprogramowano. Jakakolwiek zmiana, która nie została wcześniej oskryptowana, zostanie odebrana przez auto jako błąd i wtedy jego reakcja może być nieprawidłowa i co gorsza, nieprzewidywalna. To z kolei może doprowadzić do wypadku, kolizji itp. Bo jeśli obecnie testowane samochody z systemami wspomagającymi kierowcę np. funkcją utrzymania pasa ruchu lub automatycznego hamowania, zatrzymują się przed cieniem drzewa „myśląc”, że to przeszkoda, strach pomyśleć co zrobią, gdy na drogę wjedzie dziecko na kolorowym rowerku lub z pudełkiem na głowie. Przecież to nielogiczne!
Profesor MIT Rodney Brooks również studzi nadzieje i szumne obietnice tego, że auta autonomiczne całkowicie wyeliminują wypadki drogowe. Uważa on, że „wyeliminują wypadki drogowe pod warunkiem, że wszyscy użytkownicy drogi nauczą się odpowiednio zachowywać”. Tyczy się to zarówno kierowców, jak i pieszych oraz rowerzystów.
Nie da się ukryć, że ludzie są bardzo elastyczni i potrafią się dość szybko dostosowywać do nowych warunków, technologii i ogólnego porządku. Mimo to wydaje się, że obcowanie na drodze z pojazdami autonomicznymi może być bardzo karkołomne. Idylliczna obietnica o całkowitej eliminacji wypadków drogowych ziści się w momencie, gdy samodzielne prowadzenie samochodu przestanie być modne, pożądane, a nawet karalne. Kojarzycie film „Ja, Robot”? Być może do tego zmierzamy w pogoni za tą piękną wizją transportu publicznego bez wypadków, kolizji, rannych i ofiar śmiertelnych.