Pornografia dziecięca na Twitterze. Serwis uznał że filmy nie naruszały regulaminu
17-latek złożył pozew sądowy przeciwko Twitterowi. W serwisie pojawiły się nagrania pornograficzne, na których miał 13 lat. Padł ofiarą internetowego szantażu, a Twitter nie uznał materiałów za niezgodne z regulaminem. Chłopak twierdzi, że firma zarobiła na jego nieszczęściu.
24.01.2021 | aktual.: 24.01.2021 16:51
13-letni chłopak wymieniał nagie zdjęcia i filmy z osobą, która podszywała 16-letnią koleżankę ze szkoły. Na początku nie zdawał sobie sprawy z tego, że pada ofiarą oszustwa. Później internauta zaczął go szantażować, że jeśli nie prześle kolejnych filmików, to wszystko zobaczą jego "rodzice, trener, pastor i pozostali".
Chłopak działał pod przymusem, a w pewnym momencie dręcząca go osoba wymuszała na nim także, aby nagrał wideo z wraz z innym nieletnim. Odmówił, więc jego nagrania zostały udostępnione w sieci. Historia miała miejsce w 2016 roku, ale materiały zostały umieszczone w sieci w 2019 roku na kontach, które rozpowszechniały dziecięcą pornografię.
Matka chłopca kilkakrotnie zgłaszała materiały moderatorom serwisu Twitter. Mimo wielu wniosków o usunięcie treści serwis miał odmówić jakichkolwiek działań. Pracownicy podobno tłumaczyli się, że "materiały nie naruszają regulaminu serwisu". Treści zostały usunięte dopiero po interwencji funkcjonariusza Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego USA.
Nagrania pojawiły się na Twitterze pod koniec 2019 roku. Odpowiedź na pierwsze zgłoszenie pojawiła się dopiero 25 grudnia. Nagrania usunięto dopiero miesiąc później, 30 stycznia 2020 roku. Do tego czasu wpis obejrzano 167 tysięcy razy, a przekazało go dalej aż 2223 użytkowników. Wśród osób, które zobaczyły filmiki, były jego koledzy ze szkoły, którzy następnie naśmiewali się z chłopaka i nękali go.
W odpowiedzi na zarzuty pojawiające się w mediach, Twitter odpowiedział, że: "nie toleruje żadnych materiałów przedstawiających lub promujących seksualne wykorzystywanie dzieci. Agresywnie walczymy z wykorzystywaniem seksualnym dzieci w Internecie i mocno zainwestowaliśmy w technologię i narzędzia do egzekwowania naszych zasad". Rzeczywistość, jak widać, jest zupełnie inna.