Razer Mamba z sensorem 5G – drogi gryzoń nie tylko dla graczy
Myszki dla graczy to temat bardzo nośny ostatnimi laty. Producenci zauważyli, że rynek ten jest chłonny i stale nienasycony. Rzesze fanów cyfrowej rozrywki nie tylko konsumują gry, ale też chcą grać na sprzęcie polecanym przez gwiazdy e-sportu.
Marką, która mocno zakorzeniła się wśród profesjonalistów, jest amerykański Razer. Ich sprzęt znajdziemy praktycznie na każdej większej imprezie związanej z grami czy turnieju, jak choćby rozgrywany u nas światowy finał Intel Extreme Masters. Firma chwali się też tym, że przy tworzeniu nowych produktów czynny udział biorą znani gracze, a ich opinie są kluczowe.
Do naszej redakcji trafiła myszka Razer Mamba w nowej wersji z sensorem 5G. Sprzęt jest oczywiście dedykowany graczom. Co ciekawe, mysz jest bezprzewodowa, co przeczy powszechnej opinii, że do gier myszki bez kabla się nie nadają.
Razer Mamba z sensorem 5G – drogi gryzoń nie tylko dla graczy
Gryzoń wydaje się być idealny, a możliwości personalizacji podświetlenia, przypisywania makr do klawiszy czy nawet regulacja nacisku w przypadku prawo- i lewokliku to po prostu bajka. Oczywiście mysz sprawdzi się też w innych zastosowaniach, nie tylko w grach. W codziennej pracy np. grafikowi przypadnie do gustu regulacja czułości laserowego sensora z dokładnością do 1 DPI!
Oczywiście nawet tak świetny sprzęt nie może nie mieć wad. Nie, nie chodzi o konstrukcję czy działanie. Niestety Mamba została bardzo wysoko wyceniona. Kurs twardej waluty też zrobił swoje i końcowa cena dla polskiego konsumenta oscyluje w okolicy 740 złotych. To zdecydowanie za dużo. I to właściwie jedyne zastrzeżenie, jeśli chodzi o Razer Mamba. Cóż, nie każdy musi jeździć od razu Mercedesem SLR :-)
- dobrze leży w dłoni
- nie jest ciężka (choć ma wbudowany akumulator)
- szerokie możliwości personalizacji
- regulowany poziom nacisku na lewy i prawy klawisz
- rozbudowane oprogramowanie Synapse
- możliwość pracy na kablu i bez niego
- do 20 godzin grania na akumulatorze
- Wyjątkowo wysoka cena!
