MINI: technologia w nietypowej oprawie z domieszką Fallouta
13.10.2017 15:13
Komputeryzacja, stosowanie dużych wyświetlaczy i zaawansowanych systemów wspomagających kierowcę, to wszystko sprawia, że współczesne auta przypominają pojazdy, które jako dzieciak widziałem w filmach science-fiction. Z tymi wymyślonymi autami zaczynają dzielić jeszcze jedną cechę – chłodne wnętrza. Idealne, sterylne i przepełnione technologią. Faktycznie czujemy się w nich jak w pojazdach przyszłości, ale tych z filmów spod znaku cyberpunk, które od kilkunastu lat cieszą się popularnością w kinach.
Nie wszyscy producenci idą tą drogą. Pojawiają się auta z wnętrzami, w których cała nowa technologia jest dodatkiem do bardziej klasycznego wzornictwa. Pojawiają się również samochody, które odchodzą od tych dwóch schematów. Takim autem jest MINI Countryman Cooper S E ALL4, z którym miałem przyjemność spędzić kilka dni. Wnętrze kojarzy się z wizjami skomputeryzowanych aut ze starszych filmów lub z grą Fallout, gdzie technologia została wepchnięta w przedmioty wyglądające jakby pochodziły z lat 50. i 60.
MINI Countryman już zewnętrznie wyróżnia się na tle innych aut, ale nie na sylwetce dziś się skupimy, a na specyficznym połączeniu nowej technologii z całym samochodem. Przyznam, że końcowy efekt takiego podejścia jest po prostu świetny – MINI Countryman jest inne i to właśnie tym potrafi urzec.
Wcześniej wspomniałem, że MINI kojarzy mi się z Falloutem. Śmiem twierdzić, że po niewielkich zmianach, wnętrze mogłoby zostać przeniesione do tej gry. Dotyczy to nawet interfejsu komputera. Zanim tym się jednak zajmiemy, to poświęćmy dwa zdania silnikowi, a raczej silnikom. Nie jest to niestety napęd atomowy, którego moglibyśmy oczekiwać od auta ze świata Fallouta. Mamy jednak nowoczesny napęd, łączący silnik spalinowy z elektrycznym.
MINI Countryman Cooper S E ALL4 to 224 KM oraz oczywiście gokartowa frajda z jazdy. Jak najbardziej można poczuć przyjemność z prowadzenia tego samochodu, przecież to w końcu dzieło BMW.
Już podczas uruchamia silnika, poczujemy się jak w samochodzie, który w latach 60. miałby przedstawiać przyszłość motoryzacji. Nie mamy stacyjki kluczyków, nie mamy też przycisku start/stop engine, musimy sięgnąć do podświetlanego przełącznika. Wygląda on jakby miał służyć do startu rakiety czy jakby miał odpalić pojazd z Fallouta. Po jego prawej i lewej stronie umieszczono rząd kolejnych przełączników, już mniej rzucających się w oczy. Służą one do uruchamia konkretnych funkcji i wyboru tryby pracy napędu eDrive.
Spodobało mi się, że również aktywacja wybranych opcji wygląda inaczej niż u konkurencji. Trochę więc szkoda, że panel sterowania klimatyzacją już nie wymyka się aktualnie przyjętym standardom.
Przesuńmy się w górę kokpitu, do jednego z bardziej interesujących elementów – wyświetlacza systemu multimedialnego. To właśnie on najbardziej rzuca się w oczy. Wygląda jak radio czy telewizor, które mogłoby powstać 60 lat temu, przedstawiając wizję urządzenia XXI wieku.
Nie jest to kolejny ekran wyglądający jak tablet wbudowany w deskę rozdzielczą samochodu.
Klimatu dodaje mu ambientowe, otaczające go oświetlenie, zmieniające swoją barwę podczas np. cofania. Dodatkowo duży, fizyczny przycisk do regulacji głośności sprawia, że całość jeszcze bardziej przypomina starsze urządzenie.
Nie powinniśmy jednak oceniać możliwości po wyglądzie, podkreślę, że wyjątkowo atrakcyjnym. Pod względem funkcji, system multimedialny nie odstaje od konkurencji, jest nawet lepszy od wielu dostępnych rozwiązań. Wyświetlacz świetnie reaguje na dotyk i zapewnia zadowalająco wysoką ostrość obrazu.
Dla zwolenników obsługi systemów auta za pomocą fizycznych przycisków, przygotowany został joystick otoczony kilkoma przyciskami. To przeniesiony z BMW system sterowania iDrive – jeden z najlepszych na rynku.
Jak już wcześniej wspomniałem – nawet interfejs systemu multimedialnego wygląda inaczej, a momentami jakby został przeniesiony z Pip‑Boya z Falluta. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia, w których przedstawione są ustawienia, utrzymane w zielonej kolorystyce.
Całość odbiega od popularnego obecnie wzornictwa Metro z płaskimi interfejsami. Mamy cienie, bardziej skomplikowane łączenia wielu kolorów. Podobne założenia były stosowane znacznie wcześniej, gdy popularnością cieszyły się jeszcze komputery z monitorami CRT.
Nietypowe wzornictwo to kolejny element, który dodaje całości uroku i spójności. Czuć, że osoby pracujące nad MINI skupiły się na wielu detalach. W końcu zastosowany system to znany z BMW iDrive i bardzo dobrze.
Oczywiście znacząco został zmieniony wygląd interfejsu, ale poruszanie się po poszczególnych opcjach czy zmiana ustawień auta, to wszystko jest równie wygodne jak w BMW.
Możliwości są naprawdę rozbudowane – ekran możemy podzielić na dwie części, wygodnie połączymy się bezprzewodowo ze smartfonem, odpiszemy na wiadomość, a dzięki dopracowanej nawigacji, znajdziemy najbliższy sklep czy stację benzynową.
Doczekaliśmy się ciekawych czasów, gdy od samochodów wymagamy podobnych cech jak od smartfonów. Przez dwa akapity pisałem o interfejsie systemu multimedialnego, zachwycając się jego wzornictwem, zupełnie jakbym rozpisywał się o wyglądzie nakładki Samsunga czy docenianej nakładki MIUI w smartfonach Xiaomi. Dodam, że faktycznie, dopracowany interfejs systemu w moich oczach jest dużym atutem samochodu, a jeśli jest tak nietypowy jak w MIMI, to potrafię się nim zachwycić.
MINI Countryman Cooper S E ALL4 to jak najbardziej nowoczesny samochód, a więc znajdziemy w nim ekran HUD, dający dostęp do informacji o aktualnej prędkości, wskazań nawigacji (całkiem rozbudowanych) oraz pokazujący ograniczenia obowiązujące na danym odcinku drogi.
Do rozpoznawania znaków wykorzystywana jest kamerka umieszczona w przedniej szybie.
Na pokładzie znalazł się także aktywny tempomat, utrzymujący stałą prędkość, a jeśli zajdzie taka potrzeba, to przede wszystkim stałą odległość od poprzedzającego pojazdu. Dzięki kamerkom i czujnikom wygodnie zaparkujemy na ciasnym parkingu, a jeśli wybierzemy także asystenta parkowania, to MINI wyręczy nas w tej czynności, sprawnie i dokładnie zajmując wolną przestrzeń na parkingu.
Ponownie miałem okazję pojeździć skomputeryzowanym samochodem, który pokazał, że nie potrzeba mieć Mercedesa klasy E czy nowego BMW serii 5, by móc cieszyć się zaawansowaną technologią. To jednak nie komputeryzacja mnie urzekła, a sposób w jaki została przedstawiona. Cały czas siedząc w testowym MINI miałem wrażenie przebywania w samochodzie, który mógłby zostać zaprojektowany w latach 60, mając przedstawiać wizję przyszłości motoryzacji.
Bardziej urzekła mnie jednak inna cecha – naprawdę momentami czułem się jakbym prowadził pojazd z Fallouta. Chodzi mi o wzornictwo wybranych elementów, przykładowo nietypowy przełącznik start/stop engine, a także dopełnienie tego wszystkiego, czyli momentami zielony interfejs zastosowanego systemu.
Okazuje się, że można zrobić nowoczesne wnętrze, które będzie posiadało swój specyficzny, cudowny klimat. Poproszę więc samochodów z podobnym podejściem do łączenia nowych technologii z nietypowymi środkami.