Test DeepCool Castle 360RGB v2
Urządzenia typu AIO zyskują na popularności, dlatego widzimy adekwatną odpowiedź producentów na zainteresowanie konsumentów tym typem chłodzenia. Rynek dosłownie zalewa fala chłodnic z gatunku all‑in-one. Spośród nich najbardziej wyróżniają się z tłumu 360‑tki. Sprawdźmy, co w tym temacie ma do powiedzenia marka Deepcool.
Na warsztat trafiło chłodzenie Castle 360RGB, gdzie „v2” jasno sugeruje, że mamy styczność z poprawionym produktem, który względem swojego poprzednika wnosi kilka zmian. Dotyczą one głównie projektu pompy. W tym miejscu na pierwszy plan wybija się, opracowywany przez trzy lata, system Anti-leak Tech. Służy on do automatycznego utrzymywania równowagi ciśnienia, co z kolei ma przełożyć się na ograniczenie do zera ewentualnych wycieków oraz większą niezawodność całego systemu. Więcej o tej ciekawostce przeczytacie na oficjalnej stronie producenta. Rzecz jasna Deepcool może zarzucić nas masą nowych terminów oraz marketingowych sloganów, ale na samym końcu o realnej skuteczności chłodzenia powiedzą nam liczby.
Co w pudle?
Deepcool Castle 360RGB v2 nabywamy w pokaźnych rozmiarów opakowaniu skrywającym całą masę akcesoriów. W pierwszej kolejności do naszych rąk trafiają komponenty montażowe pompy na procesor – dla socketu Intela oraz AMD. Oczywiście na tym nie koniec, bowiem producent obdarowuje potencjalnego nabywcę pękiem przewodów. Osobno mamy HUB dla wentylatorów oraz HUB dla adresowalnego RGB. Jednocześnie otrzymujemy prosty pilot dla RGB zasilany z końcówki SATA. Wisienką na torcie są oczywiście trzy wentylatory 120 mm, które po uruchomieniu komputera rozświetli RGB.
Akcesoria montażowe pompy wykonano z metalu, za wyjątkiem klipsów utrzymujących śruby w odpowiednim rozstawieniu dla konkretnego socketu. Metalowy backplate prezentuje się po wielokroć lepiej, niż kawałek gumowej ramki dołączonej w konkurencyjnym Kraken X72. Dodatkowe akcesoria w postaci HUB‑ów to kawałek dobrze wykonanego plastiku. Niemniej brakuje mi dopracowania poniektórych detali, jak choćby wzbogacenia przewodów odpowiednimi nylonowymi oplotami. Do samej pompy i chłodnicy nie mogę mieć zastrzeżeń. Wypolerowana miedziana stopa, stożkowa konstrukcja wykonana z aluminium i przyozdobiona matową popielą oraz podświetlane logo na froncie robią pozytywne wrażenie.
Specyfikacja Castle 360RGB
- Intel: LGA2066/2011-v3/2011/1151/1150/1155/1366
- AMD: TR4/AM4/AM3+/AM3/AM2+/AM2/FM2+/FM2/FM1
- Wymiary pompy: 91×79×71 mm
- Wymiary chłodnicy: 402×120×27 mm
- Waga chłodzenia: 1768 g
- Długość przewodów cieplnych: 465 mm
- Prędkość pompy: 2550 RPM±10%
- Głośność pompy: 17.8 dB(A)
- Prędkość wentylatorów: 500~1800 RPM±10%
- Przepływ powietrza: 69.34 CFM
- Ciśnienie statyczne: 2.42 mmAq
- Głośność wentylatorów: ?30 dB(A)
- LED - zużycie energii: 2.25 W (PUMP) / 7.2 W (FAN×3)
Montaż chłodzenia
Instalacja Castle 360 w komputerze jest procesem nieco bardziej złożonym niż montaż Krakena X72. Nie mniej większość użytkowników powinna sobie z tym poradzić w mniej niż 25 minut, zależnie od płyty głównej oraz obudowy. Warto mieć na uwadze, że rozmiary chłodzenia skreślają z potencjalnej listy całą masę obudów. Ja swój montaż ostatecznie przeprowadziłem w NZXT H700i, gdzie miałem miejsca pod dostatkiem. Całość powędrowała na socket LGA1151, chłodząc i7‑8700 na płycie głównej Gigabyte Z390 Gaming X.
W pierwszej kolejności chwytamy za metalowy backplate i śruby, które przejdą na drugą stronę płyty głównej. Ich pozycję zabezpieczamy wspomnianymi plastikowymi klipsami. Następnie do pompy musimy przykręcić dwie metalowe płozy (sanki). Tak na marginesie w kartonie znajdziemy dwie pary. Później pozostaje nałożyć pastę termoprzewodzącą (w zestawie), przyłożyć pompę do procesora i zabezpieczyć ją czterema nakrętkami. Tyle filozofii.
Prawdziwym natręctwem będzie jednak uporządkowanie przewodów. RGB wymusza podwójną ilość kabli z wentylatorów oraz pompy. W pierwszej kolejności należy podpiąć zasilanie pompy do płyty głównej jak i wentylatorów do HUB‑a. Ten z kolei musi zostać wpięty w płytę główną. W kwestii „oświetlenia” odpowiednie przewody z pompy i wentylatorów trzeba wpiąć do drugiego, większego HUB‑a. Ten natomiast odpowiednią przedłużką zostanie połączony z płytą główną, a jeśli jest ona starszą konstrukcją, to musimy posłużyć się dołączonym przewodowym pilotem. Wyprowadzenie go na zewnątrz PC, celem ręcznej zmiany kolorów, to niespecjalnie wygodne rozwiązanie, bo przykładowo cały problem NZXT rozwiązało za pośrednictwem portu USB 2.0.
Platforma testowa:
- Procesor: Intel i7-8700
- Płyta główna: Gigabyte Z390 Gaming X
- Pamięć RAM: iChill DDR4-3600 16GB Dual Channel
- Karta graficzna: Inno3D GTX 1070 Ti
- Dysk: Plextor M8Se 512GB NvMe
- Zasilacz: DeepCool DQ-850-M
- Obudowa: NZXT H700i
Garść testów
Przejdźmy do konkretów, czyli jak Castle radzi sobie w prawdziwym świecie.
Pierwsze pomiary imponują. Castle 360RGB wyprzedza swojego bezpośredniego, ale znacznie droższego, konkurenta o kilka stopni. Kontrola pracy chłodzenia – wentylatorów i pompy – podlegała płycie głównej. Podobnie sprawa wygląda w kwestii NZXT, choć tam mamy szansę na zmiany lub ręcznego dostosowania profilu z poziomu aplikacji. Deepcool takiego udogodnienia nie przewiduje.
Jak wypada generowany hałas? W spoczynku oraz podczas gry Castle zachowuje wysoką kulturę pracy, szczególnie, jeśli są to tytuły niezbyt obciążające CPU. Przy pełnym obciążeniu sprawy nie wyglądają już tak dobrze. 74 stopnie Celsjusza to uśredniona temperatura z testów z użyciem benchmarka Blender. Temperatury potrafiły dobić do 82°C i celem ich zbicia chłodzenie potrafiło wrzucić wysoki bieg. Głośność rzędu 37‑40 dB potrafiła miejscami dokuczać przez dłuższy czas.
Słowem podsumowania
Deepcool Castle 360RGB v2 to obecnie wydatek rzędu 600 do 670 zł, co stanowi o +- 150 zł kwotę niższą w porównaniu do NZXT Kraken X72. Jeśli idzie o jakość wykonania oba produkty stanowią klasę samą w sobie. Co prawda X72 wykazuje większe przywiązanie do drobnych detali (estetyka przewodów), ale Castle 360RGB nie mogę wiele zarzucić, bo przykładowo posiada solidny metalowy backplate w przeciwieństwie do Krakena.
Montaż? NZXT jest ciut łatwiejszy, choć samo ogarnięcie pompy i chłodnicy nie sprawiło mi tyle problemu, co zabawa kablami. W skrajnych przypadkach robi się zwyczajnie zbędny bałagan w obudowie. Jednocześnie nie ulega wątpliwości, że posiadacze starszych platform, bez odpowiednich portów dla RGB, raczej zwrócą swoją uwagę w stronę Krakena. Miłośnicy tęczy i właściciele bardziej współczesnych PC pewnie puszczą oko w stronę Castle. Wszakże pompa oraz wentylatory zagwarantują masę zabawy światełkami.
Najważniejsza jest jednak wydajność plus kultura pracy. Prosto z pudła to Castle wypada znacznie lepiej w kwestii temperatur, ale dzieje się tak głównie za sprawą profilu "cichego" będącego domyślnym ustawieniem X72. Jego wentylatory pracują niemal z trzykrotnie mniejszą prędkością niż rywala. Tutaj Kalifornijczycy mają jednak istotną przewagę w postaci softu CAM, gdzie ręcznie ustawimy prędkość pompy, wentylatorów oraz RGB z poziomu Windows. Właściciele choćby i7‑4790K lub i7‑4770K na pewno na tę wieść promienieją, zwłaszcza, że w kwestii gamingu nie ma dla nich sensu przesiadać się na nowszą platformę. Nie mniej, jeśli zależy Wam na jak największym efekcie wow!, plus nie przeszkadza większy hałas pod pełnym obciążeniem, Castle wydaje się nieco bardziej sensownym wyborem. Szczególnie biorąc pod uwagę niższą cenę. Wszystko zależy od tego, jakie są Wasze priorytety.
Co na plus?
- Ogólna jakość wykonania i użyte materiały
- Wstępny montaż nie sprawia problemów
- RGB prezentuje się bardzo efektownie
- Wysoka kultura pracy w Idle i podczas średniego obciążenia CPU
- Ogólnie niskie temperatury
- ~150 zł oszczędności względem konkurenta przemawia do wyobraźni
Co na minus?
- Pod pełnym obciążeniem chłodzenie bywa bardzo głośne
- Trochę za dużo tej kablologii jak na mój gust
- Starsze platformy skazane są na pilota względem RGB
- Brak dedykowanego softu do ręcznej regulacji parametrów