Wszyscy tylko o Google, a smartfony Huawei wręcz ociekają USA. Szykuje się deja vu?
Po decyzji amerykańskiego rządu o zablokowaniu współpracy handlowej z Huawei, media z całego świata zastanawiają się, jak chiński producent poradzi sobie bez Androida i kluczowych aplikacji Google'a. Wprawdzie USA nieznacznie ustąpiło, dając przedsiębiorstwu tymczasową licencję do 19 sierpnia, ale to oczywiście nie rozwiązuje problemu. Tym bardziej, że Google i ich Android to tylko wierzchołek góry lodowej. Wystarczy spojrzeć na model Huawei P30 Pro.
Na ten moment zamknięcie współpracy z Huawei, oprócz Google, zadeklarowali: Intel, Qualcomm, Xilinx i Broadcom. Dotychczas Intel był głównym dostawcą czipów do serwerów i komputerów osobistych chińskiej spółki, a Qualcomm – do smartfonów z niższej półki. Przy czym ci drudzy mieli jeszcze zapewnić procesor dla nowo zapowiedzianej hybrydy – Matebooka E (2019); konkurenta urządzeń takich jak Microsoft Surface Pro. Xilinx i Broadcom z kolei licencjonowali Huawei rozmaite rozwiązania z sektora infrastruktury sieciowej.
Ale to wciąż nie koniec. Równie opasła jest lista tych amerykańskich firm, które wciąż oficjalnego stanowiska w sprawie blokady handlowej nie zajęły, a które muszą to zrobić z uwagi na wprowadzone rozporządzenie. I nie mam na myśli Microsoftu, bo to wydaje się raczej jasne.
Intel, Qualcomm, Xilinx, Broadcom, Microsoft i...
Chcąc zrozumieć skalę konsekwencji, wystarczy spojrzeć na płytę główną i komponenty zastosowane w najnowszym flagowcu – Huawei P30 Pro. Znaczna część pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, od producentów innych niż wymienieni powyżej. Oto najbardziej znamienne przykłady.
Owszem, główny czip Kirin 980, jak również układ dźwiękowy HI6405 i modem radiowy HI6363 pochodzą od spółki-córki Huawei – HiSilicon. Są produkowane na mocy wykupionej licencji na model programowy ARM, należącej do ARM Holdings, ale to firma brytyjska. Ponadto, moduł pamięci LPDDR4X o oznaczeniu H9HKNNNFBMAU pochodzi od SKHynix, czyli z Korei Płd.
Dalej jednak zaczynają się schody, a właściwie – technologie amerykańskie. Pamięć eMMC, używana jako magazyn danych, MTFC128GAOANAM-WT, to już Micron. Natomiast front-end'owe moduły łączności dostarczają Skyworks (78191-11) oraz Qorvo (77031). Mało. Etatowym dostawcą kontrolerów akumulatora dla Huawei jest Texas Instruments. W wielu modelach, choć akurat nie w serii P30, są też modemy Wi-Fi i Bluetooth marki Cypress.
Nie można przy tym zapominać, że administracja Trumpa ukręciła także bata na firmy spoza USA. Jeśli korzystają z amerykańskiej technologii, czy to sprzętu czy własności intelektualnej, to pod groźbą utraty przywilejów również nie mogą handlować z Huawei. Może brzmi to absurdalnie, ale na tej podstawie wszystkie umowy z Huawei zawiesił niemiecki Infineon.
Czy Huawei nie jest w stanie amerykańskich komponentów zastąpić? Ależ jest – alternatywę dla Skyworksa i Qorvo może stanowić chociażby holenderskie NXP, a pamięć Microna z powodzeniem zmienią produkty z oferty japońskiej Toshiby. (Naturalnie, pod warunkiem, że żadna z tych firm nie pójdzie śladami Infineona, zrywając kontrakty w strachu przez USA).
Toshiba odpowiada za pamięć Mate'a 20 Pro, a NXP regularnie dostarcza Huawei moduły NFC. Do tego dochodzi szeroka gama lokalnych producentów półprzewodników: Actions, GigaDevice, Ingenic, Innotron, Rockchip, SMIC i można tak wymieniać. Jednak nie w tym rzecz.
To tak, jakby znów cofnęli się do początków
Jasnym jest, że od strony inżynieryjnej Huawei sobie poradzi. Ponosząc zwiększone koszty, zmieni nawyki projektowe i zadba o odpowiednie oprogramowanie. Niech nawet napisze zajawiany system Hongmeng od zera, bazując tylko na czystym jądrze Linux. Przy budżetach firmy z Shenzhen nie jest to żaden problem, chyba że mowa o czasie przeznaczonym na ten cel.
Tylko, producent musi liczyć się ze swoistym powrotem do przeszłości. Raz jeszcze stanie przed koniecznością zapoznania się z infrastrukturą sprzętową; technologiami dostawców i specyfiką współpracy, co może negatywnie wpłynąć na optymalizację urządzeń. Pamiętacie jeszcze czasy, gdy rolę flagowca Huawei pełnił na przykład Ascend P6? To nie był sprzęt dopracowany. Zwalniał po aktualizacjach, raportowano o rozłączającym się Wi-Fi, grymasił przy aplikacjach 3D.
Za znaczną część niedogodności odpowiadał software, ot tzw. "choroby wieku dziecięcego". Przez lata inżynierowie wypracowali odpowiednie schematy, stając się w dziedzinie smartfonów czołówką. A teraz w wielu aspektach ponownie zaczną od początku i to z presją producenta renomowanego. Życzę im jak najlepiej, jednak postawione wyzwanie spacerkiem przez płotki bynajmniej nie jest.