Ace Combat: Assault Horizon Enhanced Edition
Komputerowcy nie mają za często okazji polatać sobie w nowych produkcjach, co zauważyło Namco Bandai i ze sporym zapałem wzięło się za przepisywanie wydanej w 2011 roku na Xboksa 360 oraz PS3 gry Ace Combat: Assault Horizon. Jednym konsolowcom się tytuł niegdyś spodobał, innym (mającym na względzie poprzednie odsłony) nie, ale na rynku PC producenci nie musieli za bardzo obawiać się krzyku zawiedzionych fanów, bowiem to zwyczajnie pierwsza „Bitwa Asów Przestworzy” tutaj. Chociaż tak naprawdę oferująca garść cyfrowych dodatków Edycja Rozszerzona to identyczny produkt, jak ten przed niecałymi dwoma laty i niewiele się zmieniło, ucieszyć powinien fakt, że nie zmieniła się również frajda, jaką czerpie się z dynamicznej rozgrywki.
31.01.2013 | aktual.: 01.08.2013 01:45
Nie będę ponownie przytaczał zarysu fabuły autorstwa Jima DeFelice, bo po pierwsze nie jest ona zbyt skomplikowana, a po drugie jakoś super wybitnie przedstawiona – ot, dostajemy porządnie zbudowaną historię, z potężnymi bombami w rękach terrorystów w tle, abyśmy nie wynudzili się zasiadając za sterami różnorakich podniebnych maszyn albo działkiem pokładowym. Fani klasycznych amerykańskich filmów, przedstawiających działania sił powietrznych, będą usatysfakcjonowani, szczególnie, że odwiedzą rzeczywiste lokacje (chociażby niezwykły Dubaj). Poczują także więź z członkami swojego oddziału - przy założeniu jednak, iż nie skorzystają z klawiatury oraz myszki. Niestety, na nowo poznając meandry przygody początkowo zdecydowałem się na zabawę bez pada, co strasznie odciągnęło uwagę od akcji. Patrzyłem tylko, jakie klawisze mam wciskać.
Podłączenie kontrolera pozwoliło na zdecydowanie przyjemniejszą rozgrywkę (w końcu to gra z konsoli), z przykładaniem większej uwagi do wątku głównego i nawet nieźle przetłumaczonych na język polski kwestii. Nie zrozumcie mnie źle – klawiszologia jest w porządku, niemniej podczas lotu wypada ogarniać palcami za dużo opcji, a to potrafi przełożyć się też na porażki oraz mozolne powtarzanie fragmentów misji, które tak jak w oryginale do najkrótszych nie należą. Warto podkreślić przy okazji, że Assault Horizon nie startuje w szranki z symulatorami lotów, lecz oferuje bardziej swobodne podejście do tematu walk na niebie i ziemi. Nie musimy się martwić o sprawy inne niż ujęcie wroga w celowniku plus ewentualnie wypuszczenie flar, gdyby ktoś siadł nam z rakietami na ogonie samolotu. Jest widok z kokpitu, lecz bardziej sprawdza się przerzucenie kamery na tył, by mieć wgląd na stan oblatywanej maszyny i wszystko dookoła niej.
[break/]Najwięcej zabawy jest w trybie walki kołowej, kiedy po zbliżeniu się do jednostki wroga następuje najazd na nią, po czym włącza się swoisty autopilot, byśmy mogli skupić się na strzelaniu do nieprzyjaciela. Fruniemy wtedy zazwyczaj zygzakami pośród budynków, pod mostami, obok walących się kominów – poskryptowane to mocno, acz efektowne. Ogólnie akcja stara się nie zwalniać, a we znaki daje się bardziej tylko pojawianie przeciwników znienacka. Zwłaszcza widoczne jest to podczas misji z bombardowaniem obiektów, gdzie przed oczami „wskakują” nam kolejne samochody, działa czy oddziały. Fabuła nie uzasadnia co prawda zbytnio ciągłego przesiadania się z samolotów do helikoptera, albo na pozycję strzelca w śmigłowcu, ale za to rozgrywka najzwyczajniej w świecie nie nuży. Szybko spróbujecie też zapewne swoich sił po sieci (walki eskadr, deathmatch lub co-op), tu jednak trzeba mieć na uwadze, że tytuł korzysta z Games for Windows Live. Tak, jak najbardziej do gry motywuje zestaw wielu Osiągnięć do zdobycia.
Jeśli ktoś miał nadzieję na zdecydowanie usprawnioną grafikę to niestety się rozczaruje. W opcjach w sumie nic więcej poza jasnością ekranu, ustawieniem rozdzielczości i włączeniem wygładzania krawędzi (co strasznie wpływa na płynność na tych słabszych konfiguracjach sprzętowych) nie znajdzie. Nie popracowano dodatkowo nad teksturami. Absolutnie nie oznacza to, że produkcja jest jednak brzydka – maszyny przygotowano przecież już na konsolach starannie, widoki z daleka wciąż zachwycają (z bliska są rozmazane), a wszelkie wybuchy wykonano fantastycznie. Po prostu komputerowców taki poziom nie zaskoczy i trochę szkoda, iż tego czasu, jaki musieliśmy na grę w wersji PC czekać, nie wykorzystano lepiej. Z muzyką także nie kombinowano, lecz to akurat dobrze – wciąż pierwsza klasa. Zagrzewa do boju, kiedy trzeba rozbrzmi rockowe granie, by za moment ustąpić miejsca już spokojniejszemu, filmowemu motywowi.
Wielbicielom wrażeń wysokich lotów (taki żart, wybaczcie) Ace Combat: Assault Horizon po raz kolejny polecę, wykrzykując jednak z uniesioną w stronę Namco Bandai pięścią pytanie, czemu tak późno? Naprawdę warto sprawdzić tę grę akcji, aczkolwiek wypada również zauważyć, że w tej samej cenie, co świeża edycja komputerowa, dostępna jest już obecnie i limitowana konsolowa. Trochę dużo, jak na prosty port gry, bez wodotrysków, nawet pomimo dodatków (samoloty, mapy, umiejętności). Z drugiej strony projektów podobnych temu naprawdę brakuje...