Alien Rage — nie podchodź bez melisy

Uczucie wściekłości towarzyszyło mi przez bite siedem godzin rozgrywki, lecz nie dlatego, że Alien Rage to zła gra. Napady furii wywoływały kolejne fale wrogów, które w połączeniu z wyśrubowanym poziomem trudności sprawiły, iż chwilami musiałem walczyć sam ze sobą. Usunąć tytuł z dysku czy wyrzucić komputer przez okno? Na tle projektów, które praktycznie przechodzą się same, najnowsza produkcja CI Games to bowiem prawdziwy antyk. Co prawda nie znajdziemy tu żadnych apteczek, a bohater nie trzyma w kieszeni całego arsenału, ale i tak już na pierwszy rzut oka widać, że Alien Rage należy do zupełnie innej kategorii, niż większość współczesnych strzelanek.

Alien Rage — nie podchodź bez melisy
Marcin Paterek

25.09.2013 18:35

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Realizm i fabularne meandry są spychane na bok, natomiast kluczową rolę odgrywa konieczność przedarcia się przez niezliczone zastępy wrogów, którzy za wszelką cenę próbują zatrzymać dzielnego obrońcę ludzkości. Twórcy zdecydowanie popuścili wodze fantazji — na naszej drodze stają przeróżne maszkary, począwszy od typowego mięsa armatniego ze słabymi karabinami, przez niewidzialnych pięściarzy oraz snajperów, na grenadierach wraz z operatorami ciężkich dział zaś kończąc. Nie brak również bossów, w większości niewrażliwych na tradycyjne argumenty. Trzeba znaleźć ich słabe punkty.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

W tej sytuacji oczywiste jest, że płynąca ze strzelania przyjemność powinna stanowić najważniejszy element rozgrywki. Niestety, pod tym względem gra zawodzi. W sumie mamy do dyspozycji dziesięć modeli ludzkiej i kosmicznej broni, ale w danej chwili możemy korzystać tylko z pistoletu plus dwóch znalezionych. Choć różnią się one pojemnością magazynka, szybkostrzelnością, celnością czy siłą ognia, żadna nie daje takiego „kopa”, dzięki któremu gracz poczułby, że trzyma w rękach prawdziwie śmiercionośną zabawkę. Sytuację nieco ratuje alternatywny tryb strzału, który w zależności od broni przybiera formę m.in. kuli energii, wyrzucającej wrogów w powietrze, lub klasycznego granatnika. Jest on jednak dość ograniczony z powodu niewielkiej ilości specjalnej amunicji, która na dodatek wyczerpuje pulę wspólną dla wszystkich pukawek.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Trzonem zabawy jest zabijanie przeciwników, lecz wbrew pozorom twórcy wcale nie proponują całkowicie bezmyślnej rozwałki. Najważniejsze bowiem jest uśmiercanie ich w maksymalnie efektowny sposób, co upodabnia grę do Bulletstorma. Nieszablonowe rozwiązania są premiowane, przez co Alien Rage zmusza nie tylko do prucia ołowiem w kierunku wrogów, ale także rozglądania się za elementami lokacji, które można wykorzystać na swoją korzyść. Strzelanie w korpusy kosmitów jest skuteczne, niemniej lepiej jest wysadzić ich za pomocą „granatnika”, w tym samym czasie strzelając w łatwopalne pojemniki i bijąc na oślep kolbą karabinu. Im większą rozwałkę urządzimy, tym więcej punktów za nią otrzymamy — licznik bije non-stop, dlatego warto dbać o jak najwyższy wynik. Zwłaszcza że wypracowane w ten sposób punkty (dodatkową pulę można zgarnąć za odnajdywanie dzienników audio i tajemniczych piramidek) pozwalają odblokować tzw. Atuty, czyli specjalne umiejętności zwiększające szanse na przeżycie. Dzięki temu zwiększymy pojemność magazynka, ilość pozostawianej przez wrogów amunicji czy odporność na konkretne typy obrażeń. Co więcej, po ukończeniu każdego z 14 etapów (przejście jednego zajmuje 20-30 minut) nasz wynik od razu trafia do globalnej tabeli, gdzie możemy porównać, jak poradziliśmy sobie na tle innych graczy.

[break/]Celowo na początku recenzji ominąłem fabularne wprowadzenie, bo opowiedziana w Alien Rage historia prezentuje poziom typowego filmu klasy B. Nasz protegowany, z bliżej nieokreślonych przyczyn podobny do Marcusa Feniksa z serii Gears of War, jest ostatnią nadzieją ludzkości w konflikcie, jaki rozpętał się na asteroidzie Deimos 875. Wszystko przez Promet — wysokoenergetyczną substancję, której wydobyciem jednakowo zainteresowani są Ziemianie oraz tajemniczy przedstawiciele rasy Vorusjan. Choć początkowo współpraca układała się pomyślnie i nikt nikomu nie wchodził w drogę, z dnia na dzień wybuchła krwawa wojna, w której ludzkość poniosła potężne straty. Historia trąci sztampą na kilometr, ale nie jest to wielki zarzut wobec gry — gołym okiem widać, że twórcy potraktowali ją wyłącznie jako tło dla toczącej się nieustannie rozwałki.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Dzieło napędzane jest technlogią Unreal Engine 3. Choć CI Games mocno postarało się, by zamaskować jego wiek, ograniczenia dają się dość mocno we znaki. Mimo że bohater potrafi skakać, sięgająca mu do kolan skrzynia jest przeszkodą nie do pokonania, przez co poziomy zwiedzamy jak po sznurku. Warto jednak podkreślić, że ich wygląd może przypaść do gustu, gdyż projektantom udało się dobrze oddać przytłaczający nastrój zaawansowanej technologicznie przyszłości. Być może zabrzmi to nieco na wyrost, ale odnoszę wrażenie, że gdyby pierwszy Unreal powstał w obecnych czasach, mógłby wyglądać właśnie tak. Szkoda tylko, iż tak rzadko trafiamy na otwarte lokacje.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Twórcy gry nie uniknęli szeregu wpadek. Najpoważniejszą z nich jest wspomniany już niewielki „kop” broni, co w połączeniu z ograniczoną ilością premiowanych zagrywek sprawia, że szybko wkrada się nuda. Na dodatek połączona z frustracją, bo z powodu notorycznego braku amunicji do mocniejszych zabawek i trudnego do opanowania odrzutu, poziom trudności miejscami wystrzela niebotycznie w górę. Gracz spychany jest do defensywy, a najskuteczniejszą metodą walki z kosmitami okazuje się zajęcie dobrej pozycji, skąd można bezkarnie punktować przeciwników. Jest to zresztą o tyle skuteczne, że nie grzeszą oni inteligencją i bardzo często bezmyślnie wchodzą prosto pod lufę. Zamiast więc zachęcać do rzucania się w wir szaleńczej walki, deweloperzy zmuszają do powolnego przedzierania się przez poziomy i w razie potrzeby wycofania do oczyszczonych partii, aby po chwili automatycznie zregenerować zdrowie.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

W Alien Rage znalazło się miejsce dla trybu rywalizacji dla 16 osób, ale trudno wróżyć mu więcej niż kilka tygodni życia. Niby mamy do wyboru stronę konfliktu, niby możemy zdecydować się na jeden z trzech zdefiniowanych z góry zestawów wyposażenia, lecz tak naprawdę ma to znikomy wpływ rozgrywkę. Mecz toczy się w ślamazarnym tempie, nie wzbudzając absolutnie żadnych emocji, poza błyskawicznie pojawiającym się znużeniem. Ten element sprawia wrażenie doklejonego na siłę, oferując zaledwie dwa warianty zabawy (deathmatch solo i drużynowy) na czterech mapach. Ostatecznie nie jestem pewien, czy gra daje więcej powodów do zadowolenia, czy frustracji. Z jednej strony otrzymujemy przyjemny tytuł, gdzie liczy się niczym nieskrępowana sieczka, a z drugiej twórcy zaserwowali nam szereg udziwnień, przez które projekt aspiruje do bycia czymś więcej niż tylko strzelanką w starym stylu. Rozdźwięk pogłębia właśnie nietrafiony tryb multi. Jedno jest pewne — osoby z wybuchowym charakterem powinny trzymać się od tej propozycji z daleka, bo ginie się tu często i nie do końca z własnej winy. A to powoduje prawdziwą eksplozję wściekłości, wbrew nazwie wcale nie obcej.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)