CDA chce pozbyć się reputacji pirata. Walka z przyzwyczajeniami to walka z wiatrakami
Serwis CDA.pl stara się poprawić swoją reputację i zerwać z wizerunkiem strony z pirackimi filmami. Jedno z najpopularniejszych źródeł treści wideo w Polsce walczy z pirackimi treściami, zamieszczanymi przez użytkowników. Robi to jednak zbyt wolno, by zadowolić właścicieli praw autorskich. Czy to w ogóle możliwe?
21.02.2018 | aktual.: 23.02.2018 08:17
CDA jest stroną, na której użytkownicy z Polski od lat szukają filmów, seriali i programów telewizyjnych. Znajdziemy tam materiały pochodzące zarówno z autoryzowanej dystrybucji, jak i dostarczone przez innych użytkowników. Nic dziwnego, że za konta Premium (kosztujące 19,90 zł) płaci ponad 100 tysięcy użytkowników, a kolejne tysiące korzystają z 14-dniowego okresu próbnego, czasem po kilka razy.
Inwestorzy nie lubią piratów
Popularność CDA ma też ciemną stronę, o czym kierująca serwisem spółka przekonała się przy sprzedaży akcji. CwMedia S.A. weszła na NewConnect pod koniec ubiegłego roku. Celem spółki było pozyskanie 5,5 miliona złotych. Z tego około 4 milionów planowała wydać na marketing, a resztę na rozwój serwisu VOD – wynagrodzenia dla programistów, stworzenie aplikacji dla SmartTV, ulepszenie aplikacji mobilnej i oczywiście pozyskanie licencji na nowe filmy.
Po przeprowadzeniu oferty publicznej nabywców znalazło 15% wystawionych na sprzedaż akcji, co przyniosło wkład na poziomie 850 tys. zł. Nie można tego uznać za udany debiut, nie ma też najlepszych perspektyw na rozwój.
Inwestorów odstrasza to, co cieszy użytkowników – reputacja CDA jako źródła łatwo dostępnych, pirackich materiałów. Członek zarządu TVN przyznał na łamach Rzeczpospolitej, że wydawca ma cały zespół antypiracki, przeszukujący CDA. W ubiegłym roku TVN wysłał do administratorów serwisu kilkaset zgłoszeń pirackich treści. TVP przez 2,5 roku wystosowała takich zgłoszeń 1,5 tysiąca, a niektóre z jej materiałów były zamieszczane nawet po 20 razy. Nie gorzej wyglądają statystyki Cyfrowego Polsatu – 93 zgłoszenia w jeden styczniowy weekend. Ktokolwiek korzystał z tego serwisu, ten wie, jakie kąski kryją się w „poczekalni”. W chwili pisania tego artykułu na zatwierdzenie przez moderację czekały przynajmniej 3 kopie „Piły: Dziedzictwo” z 2017 roku, zakamuflowany „Thor” i „Full Metal Alchemist” w wersji aktorskiej. User generated content to to nie jest.
Nie bez powodu strona ma opinię notorycznie naruszającej prawo i grającej nie fair, choć według prawa spółka nie ponosi odpowiedzialności za treści umieszczane przez użytkowników. CDA jest objęta domniemaniem niewiedzy o publikowaniu pirackich materiałów. Administratorzy nie mają obowiązku przeglądać pliki przesłane przez użytkowników, muszą jedynie reagować na zgłoszenia.
Trzeba też na chwilę przestawić się na myślenie statystyczne i wziąć pod uwagę efekt skali. Ilu użytkowników ma CDA? Ile materiałów rocznie umieszczają w serwisie? Według Gemiusa w styczniu serwis zanotował odwiedziny 8,33 miliona osób (RU), czy wobec tego 93 zgłoszenia w weekend albo 20 kopii filmu to tak dużo? Szkoda, że wydawcy nie przyznali się, ile zawiadomień wysyłają do YouTube'a.
Choć administrator portalu zapewnia, że wdrożył wszystkie niezbędne mechanizmy mające na celu ochronę praw autorskich w materiałach udostępnianych przez użytkowników, dzieje się właśnie to, przed czym przestrzegał w memorandum przed debiutem giełdowym. Służby państwowe są już zaangażowane, choć w niewielkim stopniu. Stowarzyszenie Sygnał, zrzeszające nadawców i operatorów telewizyjnych, złożyło zawiadomienie na policję w sprawie pirackich treści na CDA. Wydawać by się mogło, że zagrożona jest już nie tylko reputacja, ale działalność spółki jako taka.
Takie ryzyko istniało zawsze. Użytkownicy CDA są przyzwyczajeni do możliwości publikowania treści, do których nie mają praw, mimo że naruszają w ten sposób regulamin portalu. Poniekąd właśnie temu serwis zawdzięcza tak ogromną popularność, a popularność w pewnych kręgach przyciąga jeszcze więcej pirackich treści.
Zdaniem Stowarzyszenia Sygnał jednak niezbyt się stara temu zapobiec, gdyż nie blokuje ponownej publikacji wcześniej usuniętych, pirackich plików i pozwala publikować bardzo długie filmy. Spółki nie ratuje fakt, że CDA udostępnia wydawcom narzędzia do samodzielnego usuwania treści. Jeśli zaś chodzi o automatyczne blokowanie usuniętych już plików (content id), stosuje to YouTube, działający w ramach prawa amerykańskiego, ale w Polsce nie jest to wymagane. CDA pracuje nad podobnym mechanizmem na własne potrzeby, ale nie jest to zadanie na tydzień dla studenta.
Choć dowiedzieliśmy się o tym dopiero teraz, zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wpłynęło na policję w maju ubiegłego roku. Sygnał powołał się na art. 116 ust. 3 i ust. 1 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, podobno nie pierwszy raz. Zapisy te nakładają kary na rozpowszechniających cudze utwory lub ich opracowania, a ust. 3 wyznacza karę od 6 miesięcy do 5 lat więzienia na osoby, które z takiej działalności czerpią stałe dochody. Dochodzenie w sprawie CwMedia prowadzi Komisariat Policji Wrocław Ołbin pod nadzorem Prokuratury Rejonowej dla Wrocławia Śródmieścia.
Sygnał oczernia CDA?
Problem w tym, że zdaniem zarządu CwMedia Stowarzyszenie Sygnał koloryzuje. Spółka przekazała mediom oświadczenie, w którym dementuje część podanych przez Sygnał informacji i oskarża stowarzyszenie o rozprzestrzenianie nieprawdy. Do zarządu spółki dotarły bowiem informacje, jakoby toczyło się przeciwko nim postępowanie karne, a nawet trwał już proces! Tymczasem nic takiego nie ma miejsca, a sprawa jest zaledwie na etapie postępowania wyjaśniającego, które zmierza do umorzenia z braku podstaw prawnych. Nikomu z osób związanych ze spółką nie postawiono zarzutów, nie toczy się też żadne postępowanie sądowe.
CwMedia potwierdza, że kancelaria stowarzyszenia regularnie zgłasza podejrzenia popełnienia przestępstwa do prokuratury, mimo że prawnicy mają świadomość, że w świetle polskiego prawa do nich nie doszło. Powód nasuwa się sam. Stowarzyszenie Sygnał reprezentuje bezpośrednich konkurentów CDA, którzy także prowadzą serwisy VOD. Większość z nich jest mniej popularna od abonamentu CDA Premium, co spędza sen z powiek podających się za uczciwych wydawców.
Uczciwość Stowarzyszenia też została podana pod wątpliwość, ale w innym kontekście. Zdaniem CwMedia oczerniające działania wyczerpują znamiona czynów z art. 238 i 212 kodeksu karnego, a więc pomówienia i fałszywego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. To wyraźnie nieuczciwa konkurencja i działania mające na celu pogrążenie CDA. A może raczej dalsze pogrążenie?
Metka na całe życie
CwMedia w końcu wejdzie na drogę sądową, ale nie z powodu pirackich treści. Spółka podkreśla, że nie doszło do popełnienia przestępstwa i spodziewa się szybkiego umorzenia postępowania w sprawie naruszania praw autorskich. Co innego rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji przez Sygnał.
Działania Stowarzyszenia, nawet jeśli zostaną uznane za oczernianie przez sąd, tak naprawdę nie wyrządzają większych szkód. CDA porusza się po spirali, z której nie ma szans się wyrwać mimo szczerych chęci i ambicji. W świadomości Polaków strona jest i już zawsze będzie źródłem pirackich filmów z lektorem, dubbingiem lub napisami w naszym ojczystym języku.
Za dowód niech posłuży wyrocznia Google – wystarczy wpisać w pole wyszukiwania tytuł filmu, by w jednej z podpowiedzi pojawiła się nazwa serwisu. Litery „CDA” na tyle głęboko zakorzeniły się w świadomości internautów jako synonim źródła filmu online, że są dodawane nawet do tytułów filmów na YouTube, by poprawić ich wyszukiwanie. Z czymś takim nie da się wygrać.