Cenzorzy Facebooka znów przegrywają przed sądem: prawicy też nie wolno obrażać
Facebook nie pierwszy raz ma w Niemczech kłopoty. Tym razemjednak konsekwencje wyroku berlińskiego sądu mogą być dla znanegoz niechęci do wolności słowa serwisu społecznościowego MarkaZuckerberga dość osobliwe. Niewykluczone, że Facebook zostaniezmuszony do zakończenia praktyki geoblokowania treści i w zamianusuwania jej zgodnie z wyrokami lokalnych sądów na całym świecie.W tym także takich treści, które mogłyby się moderatoromFacebooka podobać – czyli na przykład szkalowania tzw. prawejstrony sceny politycznej.
02.05.2018 13:17
Ostatnia afera dotyczy komentarza, w którym ktoś nazwał paniąAlice Weidel, współprzewodniczącą największej opozycyjnej partiiAlternatywa dla Niemiec (AfD), nazistką.
Od zeszłego roku wszystkie firmy internetowe działające wNiemczech zmuszone są do przestrzegania nowego prawaNetzwerkdurchsetzungsgesetz (NetzDG). Zmusza ono do niezwłocznegousuwania z platform społecznościowych wszelkich wypowiedzi, któremożna byłoby uznać za *nawołujące do nienawiści. *Wpraktyce najczęściej chodzi o komentarze wymierzone w imigrantów,pozostawiane nie tylko przez sympatyków ruchównarodowo-socjalistycznych, ale też eurosceptycznej i konserwatywnejAfD. Niedopełnienie tego obowiązku grozi drakońskimi karami, donawet 50 milionów euro.
Nic więc dziwnego, że Facebookw Niemczech zapobiegawczo rozszerzył zespół moderatorów, wziąłsię też za prewencyjne usuwanie i banowanie praktycznie wszystkichkomentarzy, które w oczach politycznego mainstreamu mogłyby zostaćuznane za nawołujące do nienawiści.W pewnym momencie jednak przesadził – i to nawet wedługniemieckich sądów. 12 kwietnia niemiecka opozycja mogła świętowaćpierwsze swoje zwycięstwo w walce z cenzurą. Sąd w Berlinienakazał odbanować użytkownika i przywrócić usunięty w styczniukomentarz, dotyczący (a jakże by inaczej) kwestii imigranckich.
Ban za polityczne poglądy
Tym użytkownikiem był niejakiGabor B, który na profilu szwajcarskiego dziennika Basler Zeitungodniósł się do raportowanych tam antyimigranckich wypowiedzipremiera Węgier Viktora Orbána. Gabor B napisał, że Niemcystają się coraz głupsi – i nic w tym dziwnego, ponieważ każdegodnia są bombardowani fake newsami lewicowych mediów systemowych(Systemmeddien) o wykwalifikowanych pracownikach, malejącymbezrobociu i Trumpie.
Wypowiedź ta naruszyła normyspołeczności Facebooka i przyniosła 30-dniowego bana. Użytkownikzamiast podwinąć ogon pod siebie skontaktował się jednak zeznanym hamburskim prawnikiem Joachimem Steinhöfelem, który lubiwalczyć o wolność słowa i szczególnie sobie upodobał zwalczaniecenzury na Facebooku. Efekty jego zmagań można zobaczyć na stronieinternetowej Facebook-Sperre– Wall of Shame.
Mecenas Steinhöfel wysłał doFacebooka oficjalne żądanie zaniechania działania – odblokowaniakonta Gabora B i przywrócenia jego komentarza. Serwis MarkaZuckerberga odblokował konto, ale komentarza nie przywrócił,twierdząc że zacytowane wyżej zdanie narusza jego standardyspołeczności. Sprawa wylądowała więc w sądzie okręgowym wBerlinie, gdzie ku zaskoczeniu niemieckich mediów, Facebookprzegrał. Z wyroku nie wynika, że Facebook musi przywrócićkomentarz, ale zakazuje on Facebookowi skasowania komentarza, gdybyGabor B chciał go ponownie opublikować.
Tę panią można obrażać?
Kilka tygodniu późniejhamburski prawnik może sobie pogratulować wygrania z Facebookiem wkolejnej sprawie. Tym razem poszło o komentarz pod artykułemserwisu Huffington Post poświęconego wspomnianej pani Weidel.Dyskusja dotyczyła rzekomej hipokryzji współprzewodniczącej AfD,która choć sama jest lesbijką (ma dwójkę dzieci ze szwajcarskąproducentką filmową), sprzeciwia się legalizacji małżeństwhomoseksualnych i jest przeciwniczką wprowadzania treści związanychz ruchami LGBT do szkół. W komentarzu użytkowniczka Sanda Gwypominając orientację seksualną pani Weidel nazwała ją*nazistowską brudną świnią *(NaziDrecksau).
O dziwo, ten komentarz niestanowił problemu dla moderatorów Facebooka i mimo że byłwielokrotnie zgłaszany, nie został usunięty. Dopiero gdy samaAlice Weidel go zgłosiła, został jedynie ukryty… przedużytkownikami korzystającymi z niemieckich adresów IP. Każdy, ktoprzeglądał Facebooka przez np. VPN z serwerów w innych krajachmógł bez problemu go odczytać.
Taki obrót sprawy nie zadowoliłpokrzywdzonej. Skontaktowała się z wspomnianym mecenasemSteinhöfelem, który sprawę wniósł do sądu dystryktowego wHamburgu. Ten w ostatni piątek uznał, że komentarz ewidentnienarusza dobra osobiste pani Weidel, nakazując że Facebook ma zrobićwszystko, by w żaden sposób nie był on widzialny w Niemczech.Sprzeciwienie się wyrokowi sądu objęte jest karą grzywny do 250tysięcy euro lub karą pozbawienia wolności do dwóch lat dlaodpowiedzialnych menedżerów Facebooka.
Reakcja Facebooka była… nocóż, specyficzna. Radca prawny firmy podkreślił, że komentarzjuż wcześniej był geoblokowany w Niemczech, a tego typu wyrokimogą mieć konsekwencje dla wolności słowa,jeśli Facebook zostanie zmuszony do stosowania niemieckiego prawa wskali międzynarodowej. Przypomniał też że Facebook niejest jakimś supersędzią istoi po stronie wolności słowa.
Dla Steinhöfela to absurdalnetłumaczenie. Nie chce on wierzyć, że Facebook nie dysponuje innymiśrodkami niż geoblokowanie. To niemożliwe by jedna z największychfirm technologicznych planety nie mogła wypełnić jednego nakazusądowego bez globalnych konsekwencji dla wolności słowa,w tym samym czasie masowo usuwając ze swojej platformy całkowicielegalne treści.
Naoficjalną reakcję Facebooka zaczekamy jeszcze kilka tygodni, aż doopublikowania pisemnego uzasadnienia wyroku sądu w Hamburgu. Jużdzisiaj jednak można się zastanowić, jak to jest, że komentarz, wktórym nazywa się kogoś nazistowską brudną świniąjest w zasadzie akceptowalny,podczas gdy za komentarz o tym, że media głównego nurtu ogłupiająNiemców można dostać bana.