DRM już na liście oficjalnych standardów webowych W3C. W proteście EFF odchodzi
Ta runda walki o prawdziwie wolny World Wide Web zakończyła sięprzegraną. Mechanizmy przeciwdziałania piractwu i kopiowaniu treścistały się formalnie częścią standardowych technologii webowych,po tym, gdy nie udało się ich odrzucić w W3C, organienormalizacyjnym WWW. Niemal 60% głosów było za przyjęciemspecyfikacji Encrypted Media Extensions. W proteście, ElectronicFrontier Foundation, najbardziej znana organizacja walcząca owolność słowa i prywatność w Internecie, ogłosiła opuszczeniestruktur W3C.
19.09.2017 | aktual.: 19.09.2017 12:49
Zaszyfrujemy dla Twojego dobra
Spór o standaryzację technologii chroniących przed piractwemtreści dostarczanych przez przeglądarkę trwa już dobre pięćlat. Wielu prominentnych członków Konsorcjum W3C, na czele zMicrosoftem, Google, Netflixem i innymi, twierdzi, że potrzebnyjest standard zarządzania prawami cyfrowymi, wspólna dlaprzeglądarek platforma, która pozwoli na jednolitą ochronę treściwideo w całej Sieci. Miałaby ona ma powstrzymać ludzi przedzapisywaniem, kopiowaniem i udostępnianiem kopii filmów i innychtreści multimedialnych, które streamowane są z legalniedziałających serwisów.
Zaproponowane rozwiązanie, technologia EncryptedMedia Extensions (EME), ustanawia kanał komunikacji międzyprzeglądarką a modułem DRM, dzięki czemu możliwe staje sięosadzanie w standardowych odtwarzaczach HTML5 treści zabezpieczonychcyfrowymi mechanizmami zarządzania dostępem, bez potrzebystosowania wtyczek takich jak Silverlight czy Flash. JednocześnieEME oferuje możliwość wykorzystania korporacyjnych, własnościowychmechanizmów szyfrowania i zarządzania kluczami, nawet wopensource’owych przeglądarkach takich jak Firefox.
Dla wielu członków Konsorcjum W3C taka technologia była nie doprzyjęcia z pobudek etycznych. Ich zdaniem same mechanizmy DRM nigdynie powinny być częścią Internetu, nie mówiąc już o tym, bybyły oficjalnie tworzone i popierane przez organ normalizacyjny,który w swoich założeniach miał chronić wolność Sieci. Staragwardia twórców technologii internetowych weszła w konflikt zlobbystami korporacyjnych interesów, mających coraz większy wpływna W3C.
Co najbardziej zaskakujące, po stronie tych drugich stanął samsir Tim Berners-Lee, twórca sieci WWW. Stwierdził on w marcu br.,że EME powinno stać się częścią standardowych technologiiwebowych. Przekonywał wówczas, że W3C nie jest Kongresem StanówZjednoczonych, Światową Organizacją Własności Intelektualnej anisądem, jest po prostu miejscem, w którym ludzie mogą rozmawiać iosiągać konsensus co do nowych technologii webowych. Jegozdaniem przyjęcie EME pozwoli promować większą interoperacyjnośći umożliwi zwiększenie prywatności w Internecie, ograniczającilość danych zbieranych przez dostawców treści.
Pieniądze pachną najpiękniej?
Podejście sir Tima rozczarowało wielu ludzi. Uznano go może nieza zdrajcę idei, ale za defetystę, który porzuca idee w imiębiznesu. Zgłoszono nawet trzy oficjalne sprzeciwy, związane zniewystarczającą ochroną dla użytkowników, niewystarczającąochroną prawną dla badaczy bezpieczeństwa IT i kłopotliwościąwykorzystania EME w Wolnym Oprogramowaniu.
Wszystko na nic. Po kilku rundach poprawek, specyfikacja EncryptedMedia Extensions została przyjęta. 58,4% głosów za, 30,8%przeciw, 10,8% wstrzymało się od głosu. Dotknięte głębokimrozłamem W3C musi teraz znaleźć sposób na przezwyciężeniewzajemnych niechęci. Na łamach oficjalnego bloga organizacjiwypowiedziałsię już jej przewodniczący, Jeff Jaffe, próbując uzasadnićtaki obrót spraw. Uważa on, że debata nad EME nie dotyczyłastandardów webowych, lecz… zmian społecznych.
[quote]W3C nie tworzyło DRM i nie tworzyło DMCA. DRM był używanyprzez dziesiątki lat przed rozpoczęciem debaty nad EME. Jednak wostatnich latach Web stał się nośnikiem informacji wszelkiegorodzaju, w tym filmów. W związku z tym nieuchronne było, żebędziemy musieli stawić czoła problemom spornych wartości iznaleźć odpowiednie warunków do komercyjnego wykorzystania Sieci.
[/quote]Dyskusja nad EME doprowadziła więc do ulepszenia specyfikacjitechnicznych, a dzięki głosom krytyków udało się uwzględnieważne kwestie związane z bezpieczeństwem, dostępnością iprywatnością – uznał Jaffe. Zarazem jednak przyznał, żenic nie wyszło z zapewnienia ochrony prawnej badaczombezpieczeństwa, którzy mogą być teraz ukarani za poszukiwanie lukw zabezpieczeniach DRM. Korporacyjni gracze uznali, że taka ochronabyłaby stworzeniem furtki dla hakerów.
Ostatecznie jednak Jaffe wynik głosowania i tak zrzucił naBernersa-Lee, który uwzględnił te wszystkie zróżnicowanegłosy i podjął przemyślaną decyzję, która szczegółowoodnosiła się do wszystkich zastrzeżeń.
Stara gwardia zawsze wierna
No cóż, chyba wszystkich zastrzeżeń korporacyjnych mocodawcówczłonków. Oficjalny komunikatprasowy W3C czyta się jak korporacyjną propagandę: Microsoft,MPAA, RIAA, Netflix, Comcast, CableLabs – wszystkie próbują nasprzekonać, że EME jest najlepszą rzeczą od wynalezienia opiekaczado grzanek, która przyniesie nam nową generację platformdostarczania treści, o wyższej funkcjonalności, bezpieczeństwie iochronie prywatności.
Głosów niezadowolonych w komunikacie prasowym nie było. Nawetnie wspomniano o liścieotwartym Cory Doctorowa z Electronic Frontier Foundation doczłonków W3C. Skupił się on w nim na nieudanej ochronie prawnejdla uzasadnionych działań, takich jak badania i modyfikacje, którewymagałyby ominięcia DRM i otwarcie zaatakował sir TimaBernersa-Lee za osobiste odrzucenie każdej z obiekcji zgłaszanychprzez członków Konsorcjum.
[quote]Gdzieś po drodze, wartości biznesowe ludzi spoza Sieci stałysię na tyle ważne, a wartości technologów, którzy Siećzbudowali, na tyle nic nie warte, że nawet najmędrsi, którzytworzą nasze standardy zagłosowali na coś, co wiedzą, że jestgłupstwem. (…) W3C zaprzepaściło idealny moment, aby obiecaćochronę tym, którzy wykonują tę pracę [badania w zakresiebezpieczeństwa – przyp. red.].
[/quote]Na samym końcu, Cory Doctorow ogłosił, że Electronic FrontierFoundation rezygnuje z członkostwa w W3C.