Facebook wciąż zmusza do używania prawdziwego nazwiska, ale robi to inaczej
Obowiązek podpisywania się prawdziwym imieniem i nazwiskiem na Facebooku już od trzech lat prześladuje użytkowników. W końcu Facebook zmierza do rozwiązania tego problemu i wyjdzie naprzeciw osobom, których nazwiska osobom innej narodowości mogą wydawać się podejrzane, ofiarom dyskryminacji czy przestępstw. Właśnie ruszyły testy nowego systemu zgłaszania nadużyć i potwierdzania tożsamości.
16.12.2015 | aktual.: 16.12.2015 17:23
Dlaczego w ogóle Facebook zdecydował się na zmuszanie użytkowników do podpisywania się prawdziwym nazwiskiem? We wpisie zapowiadającym zmiany możemy przeczytać, że ma to zmusić użytkowników do większej odpowiedzialności za własne słowa, a także zapobiegać znęcaniu się nad innymi w Sieci. Facebook oszacował, że osoby posługujące się fałszywymi danymi ośmiokrotnie częściej zachowują się w sposób, który można uznać za prześladowanie. Wystarczy jednak poczytać komentarze pod wydarzeniami politycznymi, żeby się przekonać, że starania Facebooka nie są wiele warte.
Prawdziwą przyczyną są oczywiście pieniądze. W 2012 roku kurs akcji firmy gwałtownie spadł po tym, jak amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd oszacowała, że 8,7% kont na popularnym portalu to konta fałszywe, a nawet 5% aktywnych kont to duplikaty. Liczby te nie zgadzały się z raportami Facebooka, który twierdził, że fałszywe konta to maksymalnie 4,8% z 955 milionów. Efekt był dramatyczny – wartość akcji spadła o prawie połowę i pierwszy raz od debiutu giełdowego Facebooka osiągnęła wartość mniejszą niż 20 dolarów.
Wprowadzona przez serwis zasada, że każdy może mieć tylko jedno konto i posługiwać się tylko prawdziwym nazwiskiem przyprawia użytkowników o ból głowy. Wystarczy, że ktoś ma nietypowe nazwisko, by został poproszony o zdjęcia dokumentów (takie przypadki są również w naszej Redakcji). Prawdopodobnie najwięcej problemów mają jednak osoby posługujące się nazwiskami wschodnimi, które dla Amerykanów brzmią absurdalnie, czego świetnym przykładem jest historia pana Phuc Dat Bich, obywatela Australii, albo Ala Overdrive, fotografa koncertowego. Znane są także bardziej przykre przypadki osób prześladowanych, należących do mniejszości etnicznych czy seksualnych, które boją się ujawnić swoje prawdziwe nazwisko.
Facebook oczywiście nie zamierza rezygnować z wymogu i zmieniać regulaminu, ale zgodnie z postulatami Koalicji Bezimiennych wprowadził pewne zmiany. Już można przetestować nowy sposób weryfikacji tożsamości użytkowników, możliwość opisywania „okoliczności łagodzących” dla korzystania z przybranego nazwiska oraz bardziej zaawansowaną procedurę zgłaszania fałszywych kont.
Osoby zgłaszające będą musiały podać więcej informacji na temat tego, dlaczego uważają, że dane konto wymaga szczególnej uwagi. Wcześniej można było zgłosić jedynie fałszywe konto. Teraz mamy także możliwość poinformowania obsługi serwisu o tym, że ktoś się podszywa, że konto należy do firmy i tym podobne. Można także zgłosić, że dana osoba jest irytująca. Tym samym osoba zgłaszająca będzie miała obowiązek podać szczegóły nieprawidłowego zachowania właściciela konta. Dotychczas to zgłoszony musiał się bronić.
Osoby, które nie chcą lub obawiają się podpisywać prawdziwym nazwiskiem, a także które to robią, lecz mimo tego zostały zgłoszone, mają większe możliwości obrony. Facebook pozwoli im poinformować, czy są członkami mniejszości, były ofiarami dręczenia lub dyskryminacji, należą do mniejszości seksualnej lub mają inny powód, którym chcą się z obsługą Facebooka podzielić.
Ponadto Facebook rozszerzył listę dokumentów, którymi można potwierdzić swoje nazwisko i umożliwi korzystanie z konta przez 7 dni po zgłoszeniu zamiast natychmiast blokować do niego dostęp. Można więc przesłać zdjęcie karty bibliotecznej czy też rachunków. Zaimplementowane zostały także nowe sposoby ochrony przesyłanych dowodów. W przyszłym roku Facebook zamierza zredukować liczbę osób, które muszą przejść przez proces i przesłać dokumenty potwierdzające prawdziwość nazwisk. Proces ma być łatwiejszy i mniej „groźny”, by użytkownicy nie czuli się osaczeni.