FIFA 15 — kopanie na PC nigdy wcześniej nie było tak przyjemne
Z każdym kolejnym wydaniem gry FIFA podnoszą się głosy malkontentów, którzy za swój kluczowy argument przeciwko serii podają brak znaczących zmian. Trudno się z nimi (przynajmniej częściowo) nie zgodzić, biorąc pod uwagę, że poprzednie wersje PC nie odstawały od siebie w znaczący sposób, poza oczywiście ulepszeniami graficznymi czy odświeżonymi składami. Wbrew obiegowym opiniom, FIFA 15 jednak niesie szereg istotnych nowinek i modyfikacji, na czele z debiutującym na komputerach silnikiem Ignite EA. To największa zmiana w produkcji, ale oczywiście oferuje ona znacznie więcej.
17.10.2014 | aktual.: 18.10.2014 15:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Projekt wyróżnia zwiększona dynamika rozgrywki, bez widocznego pogorszenia aspektów taktycznych. Oba elementy udało się tak wyważyć, że gra nie męczy, a przy tym prezentuje się bardziej naturalnie. W dostrzegalny sposób twórcy nacisk położyli na grywalność. FIFA nabrała tempa, na co bezpośredni wpływ ma między innymi usprawniony system zachowania się piłki oraz kontrolowania jej. Jest ona teraz zazwyczaj dużo trudniejsza do okiełznania, gdyż ma na nią wpływ bardzo wiele czynników: warunki atmosferyczne, siła uderzenia, jak również same umiejętności piłkarza. Należy przygotować się na większą precyzję w sposobie przyjęcia piłki, jak też prowadzenia futbolówki po murawie w rajdzie na bramkę drugiej strony starcia.
Rozgrywanie udanych akcji w FIFA 15 jest nie lada wyzwaniem. Czujność przeciwnika, zwłaszcza w obronie (z naciskiem na bramkarza), nie ułatwia oddawania wymyślnych strzałów. Dośrodkowanie z rzutu wolnego w okolice pola karnego, jak w prawdziwym meczu, niekiedy skutkuje wybiegnięciem golkipera z pola bramkowego i przejęciem piłki. Obrona również nie próżnuje, potrafi dynamicznie zmieniać pozycje, aby zmylić i utrudnić wykonanie precyzyjnego podania. Zawodnik komputerowy nie czeka, tylko atakuje, gra pressingiem, kiedy tylko jest to niezbędne. W sytuacjach zagrożenia utraty bramki, przeciwnik umie wykopać piłkę poza boisko lub w stronę naszego pola. Tym samym może wybić nas z rytmu, tudzież rozpoczętej i dobrze rokującej akcji. Kiedy zaś przegrywamy, rywal nierzadko gra na zwłokę, przetrzymuje piłkę. Grze dodaje to większego realizmu. Cieszy fakt powrotu do możliwości przełączania się na zawodnika, do którego kierujemy piłkę przy wykonywaniu stałych fragmentów. Dzięki temu, mamy duży wachlarz możliwości oddania dokładnego strzału, chociażby z rzutu wolnego.
Pęd to słowo, które pierwsze przychodzi na myśl, gdy weźmie się pod uwagę fizykę gry oraz poczynania zawodników. W trakcie ataku (wślizgu), biegu sprintem czy przy zwykłym dryblingu, niemożliwa jest nienaturalna, błyskawiczna zmiana kierunku poruszania się. Uzależnione jest to właśnie od pędu. Im szybciej się przemieszczamy, tym ciężej skręcić, co prezentuje się świetnie. Taki rozpędzony bramkarz, wybiegający pod nogi napastnika przygotowanego do strzału, nie jest w większości przypadków w stanie zaraz się podnieść, by ruszyć z powrotem. Oczywiście zwiększony realizm tyczy się wszystkich zawodników, zachowujących się zgodnie z newtonowską mechaniką.
Niskie pokłony dla twórców należą się za szaleństwo na trybunach. Kibice krzyczą, gwiżdżą, śpiewają, skaczą, żywiołowo reagują na wszystko, co dzieje się na murawie. Im wyższa ranga spotkania, tym jest lepiej, a cała otoczka zapiera dech w piersiach. W FIFA 15 widzowie są niesamowicie zróżnicowani, choć o braku powtarzalności mówić jeszcze nie można. Jest ich jednak na tyle dużo, że z dalszej odległości tego nie widać. Ponieważ producenci podpisali umowę z Premier League, to w nowej edycji mamy do dyspozycji rozgrywki i stadiony w tej lidze. Możemy też posłuchać przyśpiewek i hymnów klubowych. Wszystko oddane zostało naprawdę solidnie, z duża dbałością o szczegóły. Wszelkie stadiony są bardzo dobrze odwzorowane. Za boiskiem mamy ruchome reklamy, stojących stewardów, sędziów, trenerów, kamerzystów, ławkę rezerwową czy rozgrzewających się zawodników przy linii boiska. Daje to wrażenie spójności, a także pewnej konsekwencji w budowaniu atmosfery na stadionie, rodem z prawdziwego.
Animacje zawodników są dobre, lecz nie idealne. W pewnych momentach widać pewną sztuczność w ruchach postaci i ich mimice, gestach, czy tzw. „cieszynkach”, a więc zachowaniach po golu. Bywa, że piłkarze przy zderzeniach dziwnie reagują, przenikając się. Czasami da się też dostrzec komicznie wpadki. Dla przykładu podnoszący się bramkarz w ostatniej fazie wstawania jest nagle w pozycji pionowej, jakby brakowało kilku klatek animacji. Wykonywanie strzałów nie budzi za to najmniejszych zastrzeżeń. Grafika i odwzorowanie detali mamy na wysokim poziomie, głównie dzięki zastosowaniu wreszcie w wersji serii na komputery silnika graficznego Ignite, dotąd znanego tylko z konsol. Ma on większe wymagania, lecz odwdzięcza się świetnie wyglądającą grą. Zarówno murawa, jak i warunki pogodowe, pokazują, że autorzy umieją wykorzystać jego możliwości. W FIFA 15 wślizgi, nawrotki, uderzenia o trawę, nie pozostaną bez znaczenia dla jej stanu. Na zbliżeniach widać pojedyncze źdźbła, jak murawa się zwyczajnie zużywa, nasiąka wodą. W deszczu zawodnicy poruszają się mozolnie i odpowiednio brudzą, a co dopiero mówić o śniegu… Nic dziwnego, że powtórki chce się oglądać. Ujęcia są dynamiczne, zróżnicowane, z wielu różnych kamer. Warto dodać, że w trybie online, obaj gracze muszę zdecydować się na ich pominięcie. Przy czym jeżeli jeden z graczy uzna, że chce je zobaczyć, drugiemu pozostaje czekać, co bywa irytujące.
[break/]Przy trybach zabawy nie ma zaskoczenia, większość się nie zmieniła. Najważniejsze to Ultimate Team, czyli kompletowanie własnej drużyny marzeń, a potem rozgrywanie Sezonów. Co ciekawe, w tym pierwszym istnieje teraz możliwość wypożyczania zawodników na określoną liczbę kolejek. Są również opcje handlowania, czyli transfery i dom aukcyjny. Zarządzanie drużyną wiele się nie zmieniło, poza lepszym ułożeniem wszelkich opcji. Wciąż w trybie Ultimate Team mamy karty oraz ich paczki do kupienia, także do wymian. Za wygrane mecze otrzymuje się monety na kupno nowych zestawów plus losowanie kolejnych kart. Jak ktoś ma szczęście, będzie się cieszył z mocnych zawodników. Dużą przyjemność sprawiają też gry treningowe, gdzie gracz zaznajamia się ze sterowaniem i zwiększa swe umiejętności. Dzięki temu trybowi przećwiczymy chociażby sterowanie za pomocą myszki, zdecydowanie wymagające trochę praktyki. Po pewnym czasie staje się ono jednak niebywale wygodne oraz intuicyjne.
Od strony udźwiękowienia, FIFA 15 oferuje dobrze dobrane utwory, które skutecznie umilą czas w przerywnikach czy przy poruszaniu się po menu gry. Piosenek jest ponad 40, niemniej ciężko jednoznacznie wskazać gatunek przodujący w zestawieniu. Muzyka jest zróżnicowana, lecz nie monotonna. Świetnie pasuje do klimatu. Przy odgłosach podczas meczu rewolucji brak, wszystko jest jednak poprawne. Uderzenia w piłkę brzmią naturalnie, a reakcja ludzi na trybunach, jak wspominałem, niesamowicie oddają to, co dzieje się na stadionie. W roli komentatorów dostajemy znów Dariusza Szpakowskiego i Włodzimierza Szaranowicza. Niestety przyjemność z dialogów oraz komentarzy obu panów szybko się kończy. To chyba najsłabszy element gry. Tak źle dopasowanych wypowiedzi oraz błędów z tym związanych czasami nie można znieść. Pierwszy przykład z brzegu to wspominanie, że najwyższa pora, by po utracie kolejnej bramki rywale się obudzili — w 90 minucie meczu i przy stanie 4:0. Komentatorzy najwyraźniej wierzą w cuda. Inna wpadka to pochwała kapitalnego wyjścia i obrony, kiedy podanie było do rąk bramkarza, z drugiej połowy boiska, a w dodatku po ziemi. Bramkarz, który przepuściłby taka piłkę, powinien zakończyć karierę... No i wisienka na torcie, czyli odbieranie nadziei przeciwnikowi na wygraną — przy sześciu dawno straconych golach. Do tego wypowiedzi bywają opóźnione i przerywają brzydko jedna drugą. Angielski komentarz wypada zdecydowanie lepiej. Pochwalić należy za to polskiego spikera w tle, w klasycznym dla stadionów echu, informującego o tym, co dzieje się na boisku.
Warto wspomnieć o kilku ciekawostkach, które niekoniecznie muszą zwracać uwagę podczas rozgrywki. Pierwsza to drganie kamery na stadionie w trakcie powtórek, w sytuacji udanego ataku na bramkę i podniesionej wrzawy kibiców. Przywiązanie do szczegółów cieszy. Kolejną jest ciągnięcie za koszulkę i wszelakie przepychanki pomiędzy zawodnikami. Najbardziej jednak zaskakuje uzależnienie zachowania piłkarzy od sytuacji na boisku. Im mniej czasu, tym wyraźnie bardziej nerwowa gra. Im większa różnica bramkowa, tym większa szansa na przepychanki. Wirtualna piłka zaczyna naprawdę oddawać klimat prawdziwego spotkania. Mimo to EA trochę na wyrost się tym chwali, ponieważ jakichś niesamowitych zmian, tak szumnie promowanych, jednak nie zauważyłem. W dużym stopniu chodzi o nerwowe reakcje współzawodników, czy wręcz złość na kolegów piłkarzy, którzy wielokrotnie i skutecznie omijają światło bramki podczas swych ataków. Trochę to zaprzecza słowom producenta gry. Nie zmienia to naturalnie faktu, że i tak mamy spory postęp. Warto też docenić kamerzystów wokół boiska, którzy nie są tylko statystami, a faktycznie ich ujęcia wykorzystuje się w powtórkach. Stojący blisko zawodnik może nawet przesłonić obraz z danej kamery.
W tym roku to bardziej skomplikowana produkcja, toteż lista błędów także jest spora. Ograniczę się do wymienienia kilku dla mnie szczególnych. Otóż przed rzutem wolnym można jeszcze przez kilka sekund sfaulować (bez konsekwencji) zawodnika drużyny przeciwnej. Na najniższych poziomach trudności piłkarze zachowują się strasznie dziwnie, potrafiąc biec po przejęciu przez pół boiska, wracając niekiedy na swoja połowę i omijając własnych zawodników, bez podania im piłki. O czym po części wspominałem, bawi przenikanie kończyn przez głowy kolegów po bramce, gdy zawodnik się raduje. Same „cieszynki” są miejscami komiczne, np. ta z liczeniem kolegów, którzy nie zdążyli jeszcze dobiec do strzelca gola. Bywa też, że piłkarze są rozmyci oraz mają poszarpane krawędzie. Irytuje ponadto wycie kibiców przy zmianie w przeciwnej drużynie — to trochę zastanawiające zachowanie (nawet jak na rozgrywki w polskiej Ekstraklasie), zwłaszcza jeżeli drużyny są zaprzyjaźnione ze sobą. Można również, zatrzymać grę stojąc przy swoim bramkarzu, a żaden przeciwnik nie podbiegnie, w dodatku nie dostaniemy kartki od sędziego. Ogólnie wpadek jest więcej, nie uprzykrzają one niemniej rozgrywki.
Gra z całą pewnością jest więc godna polecenia. Rozgrywka sprawia przyjemność, nie męczy, choć również nie należy do łatwych. Na początku gry w trybie offline dobrze jest pominąć najniższe poziomy trudności, by nie odejmować sobie zabawy. Gra nie ma też wygórowanych wymagań sprzętowych. Wbrew dawnym twierdzeniom producentów, wychwalających nowoczesne konsole, do przyzwoitej rozgrywki spokojnie wystarczy czterordzeniowy procesor, 4GB RAM i karta graficzna ze średniej półki cenowej. Nie są to wygórowane wymagania, biorąc pod uwagę to, co otrzymujemy w zamian. Czy jednak można uznać, że w porównaniu do poprzedniczki jest aż tak duża różnica? Raczej nie. Zakup tej edycji, posiadając poprzednią, nie do końca spełni oczekiwania graczy, jednak jeżeli ktoś dawno nie grał w Fifę, to zdecydowanie odsłona 15 będzie świetnym wyborem.