Garmin vivoactive – test smartzegarka dla aktywnych fizycznie
Czy połączenie smartwatcha i zegarka treningowego ma sens? Czy jest w stanie zapewnić oprócz informacji dla osób aktywnych fizycznie także elegancję i użyteczność wynikającą z integracji ze smartfonem? Garmin najwyraźniej udzielił na te pytania odpowiedzi twierdzącej, demonstrując ją w zegarku vívoactive, który ostatnio trafił do moich rąk. Wraz z nim otrzymałem dwa czujniki tętna (HRM2-SS i HRM3-SS), a także zaczep pozwalający na ładowanie i synchronizację danych z komputerem. Sprawdźmy więc, czy wydatek ponad tysiąca złotych ma sens i czy z gadżetu tego typu można zrobić odpowiedni użytek.
Wygodny, ale czy elegancki?
Już pierwszy kontakt z zegarkiem zdradza, do czego został stworzony: biała gumowa opaska, a także wzmacniana, kwadratowa koperta wyraźnie wskazują na to, że mamy do czynienia z produktem, który jest w stanie przeżyć znacznie więcej, niż tylko noszenie na ręce. Świadczyć o tym może również zgodność z klasą wodoszczelności 5 ATM, która pozwala na zanurzenie na nawet 50 metrów. Zegarek jest mały, wymiary wynoszą bowiem 43,8 × 38,5 × 8,0 mm. W najważniejszej kwestii, czyli wygodzie użytkowania, nic mu jednak nie można zarzucić. Noszenie tego zegarka jest bardzo wygodne, zarówno podczas treningów, jak i poza nimi.
Zegarek został wyposażony w dwa przyciski fizyczne, po jednym z lewej i prawej strony. Ten z lewej służy do włączania podświetlenia, a po dłuższym przytrzymaniu do wyłączania urządzenia. Dzięki drugiemu możemy przejść do menu z wyszczególnionymi opcjami treningowymi i ustawieniami. Nad tarczą zegarka znajduje się logo producenta, pod nią znajdziemy dwa przyciski: cofanie, a także opcje. W trybie czuwania tarcza wyświetla oczywiście godzinę (w tym i sekundnik), a także aktualną datę. Domyślnie czas jest wyświetlany w formacie 24-godzinnym na czarnym tle, obie opcje można jednak w razie potrzeby zmienić.
Wyświetlacz o skromnej rozdzielczości 205 × 148 pikseli jest dotykowy i kolorowy, choć oczywiście nie możemy liczyć na taką jakość obrazu jak w smartfonach czy tabletach. Początkowo sądziłem, że czytelność jest fatalna – pomimo podświetlenia efekty były marne. Zagadka została rozwiązana, gdy wyszedłem z opaską na trening rowerowy. Jak się okazuje, o ile w pomieszczeniach i sztucznym oświetleniu musimy wpatrywać się w ekran, aby coś dobrze dojrzeć, o tyle na zewnątrz czytelność stoi na świetnym poziomie i pozwala sprawdzić dane jednym zerknięciem.
Każdy znajdzie trening dla siebie
Wśród programów treningowych znajdziemy przeznaczone do biegania, jazdy na rowerze, pływania, marszu, a także gry w golfa. Część z nich jest dostępna także w wersji dla treningów wykonywanych w miejscu jak np. jazda na rowerze stacjonarnym. Nazwy dyscyplin są w języku angielskim, co czyni interfejs mieszanką polsko-angielską i moim zdaniem nie wygląda dobrze w urządzeniu za taką cenę. W trakcie treningów zegarek jest w stanie wyświetlać informacje o tempie, przebytym dystansie, prędkości, czasach okrążeń, strefie tętna, a także czasie interwałów. Po zakończeniu treningu możemy dane zapisać w celu synchronizacji lub usunąć. Niestety i w tym miejscu opisy są tylko w języku angielskim.
Zegarek posiada wbudowany moduł GPS, wspiera także rosyjski GLONASS. Podczas testów poradził sobie bez najmniejszych problemów, choć muszę zaznaczyć, że początkowe wyznaczanie lokalizacji trwało znacznie dłużej, niż ma to miejsce w np. smartfonie. Parowanie dodatkowych czujników jest banalnie proste: wystarczy, że znajdują się w pobliżu opaski, a w my w ustawieniach wybierzemy wyszukiwanie czujników. Zostaną odnalezione automatycznie, nam pozostaje jedynie zatwierdzenie połączenia. Z możliwości będziemy zadowoleni, bo oprócz dołączonych do zestawu czujników tętna wykorzystać można monitor prędkości i rytmu czy choćby czujnik na nogę. Urządzenie może także monitorować nasz sen, wymaga jednak ręcznego uruchamiania i wyłączania specjalnego trybu temu poświęconemu, co moim zdaniem czyni opcję nieco mało przydatną w porównaniu do niektórych monitorów dostępnych na telefonach.
W ustawieniach znajdziemy także opcje pozwalające na podanie własnych danych: roku urodzenia, wzrostu, wagi, a także ustalonych przez nas stref tętna, o ile chcemy ćwiczyć z dokładnym ich monitorowaniem. Zegarek może także posłużyć jako alarm, choć do wyboru jest jedynie jeden czas, a działanie opiera się na wibracjach, sygnału dźwiękowego tu nie uświadczymy. Synchronizacja ze smartfonem powoduje, że część danych (np. ustawienia profilu) możemy wprowadzać wygodniej, poprzez aplikację mobilną. Zegarek synchronizuje również czas, nie musimy więc ustalać go ręcznie.
Do treningu i na spotkanie? Nie bardzo
Zegarek służy nie tylko do monitorowania naszej aktywności, może on także spełniać funkcję smartwatcha. Po zainstalowaniu na telefonie oprogramowania Garmin Connect możemy połączyć urządzenia wykorzystując Bluetooth. Wtedy zegarek jest w stanie wyświetlać nieco przydatnych informacji: aktualne powiadomienia, informacje o połączeniach przychodzących (włącznie z nazwą kontaktu) i połączeniach nieodebranych, ale również aktualne terminy z kalendarza. Jeżeli na telefonie uruchomimy odtwarzanie muzyki, zegarek posłuży do sterowania odtwarzaniem. Funkcje te mogą być dla niektórych użytkowników atrakcyjne.
Dodatkową opcją jest możliwość wyszukiwania telefonu. Jeżeli znajduje się on jeszcze w zasięgu Bluetooth, a zarazem nie możemy go znaleźć, wystarczy wybrać odpowiednią opcję. Spowoduje to uruchomienie w smartfonie alarmu, dzięki któremu szybko go zlokalizujemy. Biorąc pod uwagę zasięg łączności Bluetooth wynoszący tu zaledwie kilka metrów, jest to moim zdaniem nieco sztuka dla sztuki: może przydać się, gdy telefon wypadnie gdzieś w samochodzie, albo trafi w domu pod łóżko, ale większego zastosowania dla tej opcji nie widzę.
W całym tym smart-zamieszaniu pojawia się jednak pewien problem. Zegarek wygląda bardzo dobrze jak na urządzenie treningowe, ale kompletnie nie pasuje ani do codziennego luźnego ubioru, ani tym bardziej nieco bardziej eleganckiego. Moim zdaniem zegarek wtedy bije po oczach, nijak nie ma się ani do klasycznych, ładnych zegarków, ani niektórych co lepiej wykonanych smartzegarków próbujących je naśladować. Vivoactive nadaje się więc głównie do treningów, poza nimi nie zdobi już człowieka i moim zdaniem nie stanowi recepty na możliwość używania dwóch urządzeń jednocześnie.
Bluetooth wysysa energię
Producent deklaruje możliwość pracy w trybie czuwania przez czas 3 tygodni, a podczas działania z włączonym modułem GPS przez około 10 godzin. Testy skłoniły mnie ku myśleniu, że ta druga wartość jest bliższa rzeczywistości: podczas treningu sprzęt jest bardziej obciążony, więc taki wynik nie dziwi. W kwestii czuwania było jednak inaczej. Pomimo braku czujników i podłączonych urządzeń Bluetooth opaska traciła energię stosunkowo szybko i czas ten jest przynajmniej o tydzień krótszy. Nie będzie to problem, o ile przed każdym treningiem będziemy pamiętać o konieczności naładowania urządzenia. Muszę jednak zauważyć, że korzystanie z opaski sparowanej z telefonem odbiło się bardzo negatywnie na jego czasie pracy. Co prawda miałem w tym samym czasie uruchomione Endomondo, ale praca Garmin Connect, synchronizacja danych i wykorzystanie Bluetooth po prostu wysysały z niego energię.
Jeżeli chodzi o Garmina, to trudno nie ocenić także dodatkowych opcji, jakie oferuje producent. Po podłączeniu zegarka do komputera jest on traktowany jako pamięć masowa. Gdy zainstalujemy opcjonalne oprogramowanie Garmin Express, możemy synchronizować dane ze swoim kontem, np. w przypadku, gdy nie chcemy korzystać ze smartfonu. Możliwe jest ponadto instalowanie dodatkowych aplikacji, które zwiększają użyteczność zegarka – chcemy zmienić zupełnie ekran główny? Żaden problem, odpowiednie programy znajdują się na stronie producenta.
Wszystkie dane treningowe możemy przeglądać także za pośrednictwem interfejsu webowego dostępnego na stronach producenta. Znajdziemy tam wszystkie raporty związane z naszą aktywnością, przejrzymy mapy przebytych miejsc, a także zapiszemy dane dotyczące zmian wagi. W razie potrzeby konto zintegrujemy z usługą MyFitnessPal, co umożliwia jeszcze dokładniejsze monitorowanie bilansu energetycznego. Interfejs jest prosty w obsłudze, choć domyślnie włączone niemal wszystkie panele powodują, że możemy poczuć się nieco zagubieni.
Nie do końca udane połączenie
Jak wypada vívoactive? Cóż, jako osoba od pewnego czasu dosyć aktywna fizycznie uważam, że o ile czujnik tętna jest czymś dosyć przydatnym, o tyle połączenie zegarka treningowego ze smartwatchem nie wyszło projektowi na dobre. Jeżeli decyduję się na trening, to nawet muzyka w tle oddala mnie od jego prawdziwego przeżywania, tutaj mamy natomiast do czynienia z otaczaniem się elektroniką: zegarek, czujniki, a w którejś kieszeni lub na uchwycie zapewne jeszcze smartfon. Moim zdaniem to za dużo, tym bardziej że powiadomienia mogą w takiej sytuacji tylko przeszkadzać. Moim zdaniem ten zegarek pasuje tylko do treningu, poza nim wolę jednak urządzenia bardziej eleganckie. Nie bez znaczenia jest również cena, która dla wielu może być nie do przyjęcia.
- Wygodny w użytkowaniu
- Czytelny wyświetlacz
- Obsługa powiadomień
- Kiepskie jak na zegarek wzornictwo
- Niepraktyczne śledzenie snu
- Niska rozdzielczość ekranu