GPS dla każdego: terroryści zaatakowali bazę lotniczą rojem dronów-bombowców
Trwająca wciąż w Syrii wojna domowa dobrze pokazuje, że wewspółczesnych konfliktach zbrojnych obok siebie występować możesprzęt i uzbrojenie, które dzielą całe dekady. Z jednej stronywalczący używają pamiętających jeszcze I Wojnę Światowąkarabinów maszynowych Maxim. Z drugiej nie zdziwmy się, jeślipartyzanci użyją roju załadowanych materiałami wybuchowymidronów, sterowanych za pomocą „zaawansowanej elektroniki”, znowoczesnymi odbiornikami GPS. Taki właśnie atak, po raz pierwszyna świecie, przeprowadzony miał zostać przez jedną zantyrządowych grup przeciwko rosyjskim bazom w Syrii.
11.01.2018 | aktual.: 11.01.2018 15:07
Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że nocą z 5 na 6stycznia br. systemy radarowe wychwyciły 13 niewielkich obiektówlatających nieznanego pochodzenia. 10 z nich zbliżało się potrajektorii prowadzącej do bazy lotniczej Humajmim, trzy odłączyływ stronę bazy zaopatrzenia w mieście Tartus.
Obrona bazy podobno zdała egzamin. Sześć dronów zostałoprzechwyconych przez systemy walki radioelektronicznej(prawdopodobnie te słynne Krasuchy-4),z czego trzy zostały zmuszone do lądowania na kontrolowanymterytorium poza bazą, a trzy zniszczone wskutek zderzenia z ziemią.Pozostałą siódemką zajął się system obrony przeciwlotniczejPancyr-S1, zestrzeliwując je wszystkie.
Najwyraźniej więc Rosjanom wpadły w ręce trzy wykorzystane wataku drony – i już teraz przedstawiają pierwsze wnioski na temattego pierwszego realnego użycia takiej broni. Najciekawszy jestzasięg użytych dronów: po odczytaniu ich zapisów nawigacyjnychokazuje się, że wszystkie obiekty miały wystartować z lokalizacjioddalonej co najmniej 50 km od ich celu, a według Rosjan, ichmaksymalny zasięg wynosił 100 kilometrów.
Wszystkie drony napędzane były śmigłowo, miały też miećnowoczesne, dostarczone spoza Syrii systemy sterowania i nawigacji,czujniki wysokości i serwomechanizmy. Co warte podkreślenia,najwyraźniej nie były to drony „kamikadze”, lecz raczej lekkiebombowce, załadowane przeznaczonymi do zrzutu we wskazanym miejscubombami samodzielnej konstrukcji. Ponownie jednak Rosjanie zwracająuwagę na zagraniczne pochodzenie zapalników bomb.
Rosyjskie ministerstwo obrony ogłosiło też, że prowadziśledztwo mające ustalić, w jaki sposób terroryściuzyskali dostęp do takich technologii i urządzeń. Odpowiedź na topytanie jest jednak wtórna. Jeśli w rękach grup uczestniczących wwojnie domowej w Syrii znalazła się tego typu broń, to możnaśmiało założyć, że wkrótce podobne systemy pojawią się wrękach komórek terrorystycznych operujących np. w Europie. Nie trzeba drogich kwadro- czy oktokopterów, taką konstrukcję z silnikiem spalinowym można zrobić ze sklejki.
Łatwo sobie wyobrazić, jak katastrofalne byłyby konsekwencjeataku takiego zmilitaryzowanego drona na cywilny, najpewniej przecieżnie chroniony systemami walki radioelektronicznej, a tym bardziejobrony przeciwlotniczej. Możemy mieć tylko nadzieję, że nigdy nieusłyszymy modulowanego przez trzy minuty dźwięku syreny,zapowiadającego alarm powietrzny – w większości państw Europynie tylko nie ma co liczyć na sprawną obronę przeciwlotniczą, aleteż nie bardzo wiadomo, gdzie jest najbliższy schron, i kto ma doniego klucze.