iPhone XS Max zapalił się z nieznanych przyczyn. Użytkownik wini producenta za poparzenie
W dzisiejszych czasach doniesienia o płonących smartfonach nie są już niczym szczególnym – wysokie prądy zasilania i stałe eksperymenty producentów z różnymi materiałami to idealna recepta na to, by doprowadzić do małego pożaru. Mimo wszystko, przypadek niejakiego Josha Hillarda z Ohio zasługuje na nagłośnienie. Nie dość, ze dotyczy jednego z najdroższych telefonów na świecie, jakim niewątpliwie jest iPhone XS Max, to na dodatek ma iście hollywoodzki przebieg. Hillard uważa się za ciężko poszkodowanego i zamierza walczyć o rekompensatę.
29.12.2018 | aktual.: 03.01.2019 13:14
Jak twierdzi poszkodowany, 12 grudnia w porze lunchu z przenoszonego w tylnej kieszeni spodni iPhone'a XS Max zaczął wydobywać się niepokojący zapach. Sam poczuł przy tym „ogromne ilości ciepła” na nodze. Znajdując się w pracy w pomieszczeniu socjalnym, postanowił pobiec do pobliskiej sali konferencyjnej, gdzie we względnym komforcie mógł zdjąć spodnie i buty, aby sprawdzić, co dokładnie się dzieje. Tam odkrył topiący się od gorąca smartfon, który – zanim jedna z osób postronnych zainterweniowała z gaśnicą – zdołał jeszcze uszkodzić spodnie.
Ostatecznie Hillard ocenił, że w wyniku samozapłonu swojego iPhone'a XS Max stracił nie tylko telefon, ale także spodnie, które również zostały nadpalone, i buty, zapryskane czynnikiem gaśniczym. Co więcej, według mężczyzny, istotnie poparzona została jego noga, a jakby tego było mało, zarzucił on producentowi, firmie Apple, narażenie na szkodliwe produkty uboczne procesu spalania. Z postulatem o rekompensatę strat Amerykanin wybrał się do pobliskiego Apple Store'a.
Apple przyjęło sprzęt do naprawy, ale...
...odmówiło wydania telefonu zastępczego na czas naprawy i nie odniosło się do innych życzeń Hillarda, co rozzłościło go tak bardzo, że postanowił zaangażować media, grożąc sądowym finałem sprawy. Na łamach serwisu iDropNews ukazał się dokładny opis przebiegu wydarzeń oczami poszkodowanego, wraz z widocznymi powyżej zdjęciami, a ten w dalszej kolejności zamierza udać się na obdukcję lekarską. Co zaskakujące, koniec końców Hillard odebrał swojego spalonego iPhone'a XS Max z rąk serwisu. – Nowy telefon nie jest rozwiązaniem tej sprawy – stwierdził.
Na jakie rozwiązanie liczy zatem poszkodowany? Oczywiście na pieniądze. Sam punktuje utraconą odzież i dodatkowe koszty, jakie ponosi w wyniku trwającej umowy z telekomem, nie mając urządzenia pozwalającego na skorzystanie z opłacanych usług. Niemniej jasnym jest, że kiedy sprawa trafi na wokandę, na kilkudziesięciu czy nawet kilkuset dolarach się nie zakończy.
Czy iPhone XS Max jest niebezpieczny?
Osobną kwestię stanowi to, czy przypadek Hillarda może posłużyć za dowód na niedopracowanie konstrukcji iPhone'a XS Max, prowadzące do jakiegoś ogólnego zagrożenia, czy może jest to tylko sytuacja jednostkowa. Najnowszy flagowiec Apple'a jest na rynku od ponad miesiąca, a niniejsze zdarzenie jest pierwszą sytuacją tego rodzaju. Tak więc wygląda na to, że pozostali użytkownicy mogą spać spokojnie, choć samozapłon każdego modelu telefonu to swoista lampka ostrzegawcza, która nakazuje pokłonić się nad bezpieczeństwem współczesnej elektroniki użytkowej.