IDC naiwnie uważa, że Windows 8 będzie nieistotny

Koniec roku to okres, w którym wielu domorosłych czarodziei odkurza swoje kryształowe kule i z mądrą miną opowiada tezy, których po sylwestrze i tak już nikt nie będzie pamiętał. Kiedy jednak za takie prognozy biorą się profesjonalne firmy analityczne, warto poświęcić im chwilę refleksji. Tym bardziej, kiedy twierdzą, że Windows 8 będzie w dużej mierze nieistotny dla użytkowników tradycyjnych PCtów i że należy spodziewać się bardzo niewielkiej skali aktualizacji z Windows 7.

06.12.2011 | aktual.: 09.12.2011 15:58

Taką dość odważną tezę w raporcie udostępnionym póki co wyłącznie swoim klientom opublikowało IDC. Publiczny webcast poświęcony temu tematowi zapowiedziano na 15 grudnia. IDC spodziewa się, że Windows 8 osiągnie status RTM tak, by pierwsze komputery z nowym systemem pojawiły się w sklepach nie później, niż w sierpniu 2012. Sceptycyzm podzielany również przez wielu innych analityków wynika z faktu, że największą nowość Windows 8 - interfejs Metro - ciężko będzie zastosować do innych urządzeń, niż tablety. Te z kolei, według IDC, będą w przyszłym roku bardzo dla Microsoftu rozczarowujące. Analitycy firmy nie wierzą, że Microsoftowi uda się pogodzić problem wprowadzenia na rynek tabletów opartych zarówno o architekturę x86, jak i ARM, co będzie efektem wielu kompromisów (np. brak wsparcia dla aplikacji nie-Metro na platformie ARM).

Trzeba przyznać, że szanse na ziszczenie się tych prognoz są znacznie większe, niż w wygrana w lotto - aż 50%, bo ostatecznie albo Windows 8 będzie sukcesem, albo nie. Do dyskusji nad takimi szansami może włączyć się każdy weekendowy mądrala, bo jedyne czym ryzykuje, to późniejsze nagłówki "wbrew oczekiwaniom analityków, sprzedaż Windows 8 okazała się...". Apple co rusz zaskakuje w ten sposób rynek, przekuwając produkty z rozczarowującymi recenzjami w nieracjonalne wydaje się sukcesy rynkowe. I co? I nic, analitycy dalej robią mądre miny i próbują nie wypaść z obiegu. Teraz twierdzą, że skala aktualizacji do Windows 8 będzie znikoma – tylko tak mówi się przy okazji niemal każdej nowej wersji Windows. Mówi się też, że niektórzy czekają z wymianą na co drugą wersję systemu. Nawet, gdyby tak było, to na Windows 8 przesiedliby się ludzie korzystający z Visty. Czekajcie, ale oni przecież szybciej przeskoczyli na Siódemkę, więc... ee? I tak wszystkie te teorie można zwinąć w rulonik i wsadzić psu pod ogon. W ten sposób można dyskutować ze sobą do rana, aż pojawią się pierwsze objawy schizofrenii.

Do analityków z IDC mi daleko, ale swój rozum też mam, więc czemu nim nie ruszyć? Po pierwsze, skala aktualizacji do Windows 8 będzie istotna, jak praktycznie z każdą nową wersją Windows. Czemu? Jakby nie patrzeć, liczba osób korzystających z Windows jest nieporównywalnie większa, niż fanów ogryzków i innej egzotyki - nawet, jeśli na aktualizację zdecyduje się mniej użytkowników, i tak będą to duże liczby mające istotne znaczenie dla rynku. Co więcej, Windows 8 ma szanse być bardziej... estetyczny, co może obudzić mniej racjonalne impulsy zakupowe. Jeśli okaże się, że technicznie nie będzie gorszy od bardzo udanej Siódemki, a będzie po prostu ładniejszy - może być czarnym koniem nawet na urządzeniach bez Metro. Szczególnie, że według Intela nadchodzi tsunami ultrabooków, o których IDC wydaje się w swoim raporcie zapominać. Jeśli Microsoftowi uda się przy tym zintegrować ze swoimi produktami - pecetem, Xboksem, telefonami i tabletami - udaną chmurę, może dokonać tego, na czym poległ Apple ze swoim wyśmianym iCloudem (nawet beton przyznaje, że to niewypał). Zintegruje to duży ekosystem rozproszony na różnych urządzeniach produkowanych przez różnych producentów - coś, na co ambicje ma także Google. Jego Android póki co jest jednak równie daleko od przeciętnego konsumenta, jak jego starszy kolega z tego samego cyrku leśnych dziadków, Linux.

Jasne jest, że w tej chwili perspektywy dla Microsoftu nie są zbyt optymistyczne, a przy tym to wielki i rozpędzony tankowiec, którego ciężko przestawić na inny kurs. Dlatego nie należy spodziewać się jednostkowego przełomu, z którym Steve wyjdzie na scenę i wywoła wiwat ściąganych staników. W tym sensie zgodzę się, że Windows 8 z pewnością nim nie będzie. Pytanie tylko, czy Microsoft potrzebuje takiego przełomu? To znana marka, która robi dobre produkty (Windows 7 to prawie tak udany system, jak Windows XP), przestaje być postrzegana jako imperium zła podbijające świat przez automatyczne aktualizacje (pamiętacie takie dyskusje w czasach Windows 98?) i do sympatii użytkowników (takiej zdrowej, nie perwersyjnej jak w przypadku Apple) wiele jej już nie brakuje. I być może to własnie Windows 8 sprawi, że ludzie Microsoft... polubią. A to przecież chodzi, prawda? Wszyscy chcemy być lubiani.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (79)