Intel chce wsparcia od amerykańskiego rządu. Tajwan uważa za niestabilny
Od czasu objęcia stanowiska dyrektora generalnego Intela przez Pata Gelsingera możemy zauważyć zmianę retoryki firmy oraz chęć powrotu do statusu światowego lidera producentów półprzewodników.
Aktualnym liderem w tym segmencie jest tajwańskie TSMC, które kontrolowało w II kwartale br. 52,9 proc. rynku, a drugi w zestawieniu Samsung miał 17,3 proc. (dane ze statista.com). Intel ma duże aspiracje w tym segmencie, które ma realizować powstały rok temu podmiot Intel Foundry Services.
Co ciekawe, podczas konferencji w Kalifornii Pat Gelsinger wprost powiedział, że amerykańskie władze powinny zapewnić specjalne traktowanie lokalnym firmom, a nie dodatkowo finansować zagraniczne koncerny. Według niego USA powinny faworyzować Intela, Microna czy Texas Instruments kosztem TSMC czy Samsunga.
Właśnie ci dwaj ostatni według Pata Gelsingera są mocno dotowani w swoich krajach macierzystych, przez co Intel w rzeczywistości konkuruje z Koreą i Tajwanem, a nie z Samsungiem i TSMC. Nie można tutaj odmówić szefowi Intela racji, ponieważ np. Samsung jest jednym z tzw. czeboli, które mają znaczny wpływ na lokalne władze.
Ponadto Tajwan został nazwany przez szefa Intela krajem niestabilnym ze względu na ostatnio bardziej napięte niż zwykle skomplikowane relacje z Chinami kontynentalnymi.
Mimo iż Intel został już klientem amerykańskiego Departamentu Obrony, to firma ma jeszcze chęć na spory udział w budżecie, który ma powołać ustawa CHIPS. Władze USA jeszcze nie doszły do porozumienia w sprawie ustawy, wedle której na poczet producentów półprzewodników na terenie USA miałoby zostać przeznaczone aż 52 mld USD.
Plany Intela zakładają rozbudowę możliwości produkcyjnych półprzewodników, co będzie wymagać znaczących inwestycji ze strony firmy. Warto zaznaczyć, że dzisiaj bardzo wiele firm walczy o dostęp do ograniczonej liczby nowoczesnych węzłów produkcyjnych.