Kingston HyperX 240GB — tylko marketing czy coś jeszcze?
Do naszej redakcji trafił dysk SSD Kingston HyperX 240GB. Model ten należy do dedykowanej dla entuzjastów serii HyperX, gdzie producent położył nacisk na wyżyłowane parametry i bardzo wysoką wydajność. Właśnie te parametry i osiągi przyczyniły się do sukcesu pamięci RAM Kingstona z linii HyperX. Czy dysk SSD będzie kontynuował chlubną historię wyczynowej serii przekonamy się w niniejszej recenzji.
Zanim przejdę do wyników wydajności dysku warto wspomnieć o tym, co można znaleźć wewnątrz pudełka. Znajdziemy tam szynę do montażu w komputerach stacjonarnych, gustowny śrubokręt z wymiennymi końcówkami a także płytę CD z oprogramowaniem do klonowania danych. Dysk jest zapakowany został w bardzo ciasną piankę. Poza tym znajdziemy oczywiście niezbędne okablowanie oraz przenośną kieszeń USB, znaną z poprzednich modeli. Sam dysk charakteryzuje się spójną dla serii HyperX metodą wykonania. Obudowa urządzenia jest błękitna, z wykończeniem w postaci szlifowanego aluminium.
Dysk posiada 240 GB pojemności. Podobnie jak w pozostałych dyskach, część komórek dysku pozostawiona jest na wypadek awarii. W przypadku tego modelu Kingstona z 240 GB można korzystać z niemalże 224 GB. Kingston HyperX posiada możliwość pracy z interfejsem SATA III (6 Gb/s).
To co robi wrażenie, to zadeklarowane przez producenta wartości transferu. Prędkość odczytu może dochodzić do 525 MB/s, a zapisu 480 MB/s. Jeszcze większe wrażenie robi naklejka na folii, gdzie wcześniejsze wartości zostały podbite do 555 MB/s przy odczycie oraz 510 MB/s przy zapisie. Całkiem wysoko Kingston postawił sobie poprzeczkę.
Niestety wiadomo, że popularne układy SandForce mają nieco naciągnięte w górę wyniki benchmarków. Takie „udawane” wyniki są plagą ostatnio wśród producentów dysków SSD. Czy podobne problemy będą trapiły produkt Kingstona? Sprawdźmy jak dysk HyperX zachowuje się w kilku popularnych aplikacjach testowych i w życiu codziennym.
Na pierwszy ogień poszedł test syntetyczny CrystalDiskMark. Wielkość próbki przy przeprowadzonym teście wynosiła 1 GB. HyperX w teście losowego odczytu 4KB osiągnął średni czas odczytu na poziomie 26 MB/s, a zapis 66 MB/s. Teraz najciekawsza część testów – zapis sekwencyjny, w którym dysk powinien odczytywać i zapisywać dane z prędkościami w okolicach 0,5 GB/s. Odczyt sekwencyjny próbki danych odbywał się ze średnią prędkością 483 MB/s a zapis 297 MB/s.
Wyniki powyższych testów, choć nie zachwycają, wpisują się w średnią dysków SSD opartych o interfejs SATA III. Warto pamiętać, że zazwyczaj (szczególnie w przypadku produktów z kontrolerem SandForce) wyniki z pudełka są wynikami testów na bardzo specyficznej próbce danych, która różni się — czasami znacznie — od danych, jakie zazwyczaj przetwarzane są na naszych komputerach.
W przypadku benchmarku AS SSD postanowiłem przeprowadzić symulację kopiowania obrazu ISO, gry oraz programu. HyperX osiągnął w testach odpowiednio wyniki: ISO – 337 MB/s, gra – 382 MB/s oraz program – 176 MB/s. Ponownie osiągnięto średnie pułapy. Na testy rzeczywiste złożyło się uruchomienie systemu Windows i kopiowanie dużej ilości plików. Średni czas uruchomienia systemu Windows wyniósł 13,4 sekundy, natomiast przy kopiowaniu 30 GB danych (30 720 plików, każdy o rozmiarze 1 MB) dysk Kingstona poradził sobie z tym zadaniem w 180 sekund, osiągając średni transfer na poziomie 173 MB/s.
Ogólnie dysk stworzony przez Kingstona wypadł całkiem przyzwoicie. Choć nie udało się uzyskać deklarowanych maksymalnych wartości odczytu i zapisu to w testach zarówno syntetycznych jak i w codziennych operacjach nie było źle. No, może poza dość niskim wynikiem zapisu sekwencyjnego w CrystalMarku. Z pewnością największą bolączką tego modelu jest dość wysoka cena ustalona na poziomie 1800 zł i przy tym stosunkowo mała pojemność. Jak dla mnie, można było darować sobie przydomek HyperX (wszak seria zobowiązuje), wtedy dysk z pewnością byłby tańszy a jego osiągi byłyby akceptowalne bez uczucia niedosytu.