Koniec świata, jabłko wleciało przez okno
Wygląda na to, że różni komentatorzy w duchu długiego weekendu zwietrzyli zeszłotygodniowe wyniki finansowe Microsoftu za miniony kwartał, porównali je z wynikami Apple i obtrąbili koniec ery pecetów.
01.05.2011 | aktual.: 01.05.2011 12:42
Błyskotliwe odkrycia tego typu dokonywane są co rusz. Patrzcie, kapitalizacja rynkowa Apple przekroczyła kapitalizację rynkową Microsoftu - krzyczeli rok temu jedni, podczas gdy drudzy odpowiadali, że to nic, bo przychody Microsoft ma dalej większe. Patrzcie, przychody Apple przekroczyły przychody Microsoftu - z nowym entuzjazmem zauważono w październiku i z coraz większym niesmakiem ripostowano, że to nic, bo zysk Microsoftu jest nadal większy. W tym tygodniu wbito gwóźdź do pecetowej trumny - zysk Apple przekroczył zysk Microsoftu. Z tym nie ma już dyskusji - ten rok będzie rokiem Linuksa. Przepraszam, Apple.
Wyniki finansowe Apple za miniony kwartał są faktycznie rewelacyjne, ręce jednak opadają nad sensownością tego typu porównań i sięganiem po tak dalekie wnioski. Rywalizacja tych dwóch firm jest barwna, ale nie dajmy się zwariować. Po pierwsze, Microsoft jest firmą produkującą głównie oprogramowanie, Apple jest firmą głównie sprzedającą sprzęt. Ile z ceny sprzętu to wartość oprogramowania? Po drugie, pecety to nie sam Microsoft, a cały ekosystem - na wyniki Apple, jakkolwiek rewelacyjne by nie były, trzeba spojrzeć z perspektywy. Owszem, 24 mld przychodu i 5,9 mld zysku Apple w Q3 to imponujące liczby, ale w tym samym okresie rynek PC był bez porównania większy. Microsoft w ostatnim kwartale zarobił 16 mld, HP 32 mld, IBM 24 mld, Dell 15 mld, Lenovo 6 mld - a to tylko kilka przykładów. Byłbym ostrożny z twierdzeniem na podstawie tych cyfr, że era pecetów się kończy. By definitywnie ją przekreślić, Apple musiałby do swoich wyników dopisać jedno zero.
Pytanie też, czy zyskowność firm - czyli to, co zostaje im po odjęciu kosztów od przychodów - jest jakąś wyjątkową miarą sukcesu i wyznacznikiem przełomu. Jeśli przyjrzeć się bliżej sprawozdaniom finansowym, Microsoft w kosztach uwzględnia 2,2 mld USD kwartalnie na badania i rozwój. Ile Apple? 581 mln. Zysk Apple jest też efektem zlikwidowania przez Jobsa po przejęciu kontroli nad firmą w 1991 roku niemal wszystkich programów charytatywnych. Widać więc, że sprawozdania finansowe kryją wiele niuansów, których i Microsoft ma pewnie w swojej księgowości cały arsenał.
Liczby oczywiście potwierdzają, że Apple robi świetne produkty, które urzekają kolejnych konsumentów swoją prostotą i jakością wykonania. Perspektywa pokazuje jednak, że nie ma ich wcale na rynku aż tyle, ile aktywny product placement w amerykańskich serialach chciałby nam wcisnąć. Co więcej, inni gracze, mimo że dali się znokautować iPadami, nie stoją wcale bezczynnie - np. notebooki w formie unibody można już dostać bez logo jabłuszka. Mimo podobnej ceny nie są tak cool, jak seksowne gadżety z Cupertino, ale świetnie wygryzają Apple z pozycji nonkonformistycznej alternatywy. Takie przetasowania dzieją się jednak codziennie. Jedynym, który wypadł z gry o kieszeń przeciętnego konsumenta, jest póki co tylko Linux - jednak nawet to nie oznacza przecież końca jego ery.