Kto jest bez winy, niech pierwszy pokaże co ściąga
Kilka dni temu pisaliśmy o rosyjskiej witrynie YouHaveDownloaded, która śledzi transfery w sieci BitTorrent i demaskuje, co ściągają różni użytkownicy. Jej celem jest uświadomienie, że sieć nie jest wcale tak anonimowa, jak wielu sądzi. Przy okazji ma też wymiar praktyczny, bo pozwala podejrzeć co pobierają osoby współdzielące nasz - lub dowolny inny - adres IP.
13.12.2011 | aktual.: 13.12.2011 22:53
Redaktorzy TorrentFreak postanowili zrobić użytek z tej witryny i sprawdzić adresy największych amerykańskich wytwórni - Sony Pictures Entertainment, Fox Entertainment i NBC Universal. To firmy, które lobbują za prawem pozwalającym odcinać od Internetu użytkowników ściągających pirackie treści. Co się okazało?
Oczywiście nic specjalnie odkrywczego - że z adresów IP leżących w pulach przedstawicieli przemysłu rozrywkowego ściąga się tak, jak z każdych innych - filmy, muzykę, seriale i nie tylko. Pracownicy tych instytucji specjalnie się nie rozdrabniają i pobierają treści w możliwie najwyższej jakości - muzykę w formacie FLAC i filmy HD. Na długiej liście przestępstw znalazły się między innymi takie pozycje, jak Cowboys and Aliens, Game of Thrones, How to Make It in America, Super 8 czy najnowszy Conan the Barbarian.
To jednak nie wszystko, redaktorzy poszli za ciosem i zaczęli sprawdzać inne firmy. Lista pobrań z raptem kilku adresów przypisanych do biur Google w Nowym Jorku obejmuje między innymi pirackie kopie Windows 7. Może pracownicy mają dość wciskania im na siłę Linuksa...
Na pomysł sprawdzania różnych adwokatów ochrony praw autorskich wpadł nie tylko serwis TorrentFreak. Holenderski blog Geenstijl sprawdził zakresy adresów należące do agencji Buma/Stemra, ichniejszego odpowiednika ZAIKS. Okazało się, że jej pracownicy gustują między innymi w serialu Entourage, grają też w najnowsze Battlefield 3. Buma/Stemra wydała oświadczenie, że ich adresy zostały sfałszowane (z ang. spoofed, co oznacza technikę fałszowania zwrotnego adresu IP). Jest to bardzo mało prawdopodobne, niemniej wiadomo już czym się wykręcać, kiedy to nas będą ścigać. Domyślam się, że liczba ofiar IP spoofingu może przeskoczyć w najbliższych latach liczbę poszkodowanych spamem.
Na podsumowanie warto przypomnieć, że strona umożliwiająca takie podglądanie monitoruje raptem 20% ruchu w sieci BitTorrent. To chyba jedyne wytłumaczenie faktu, że jednym z nielicznych biur, z których nie udało się znaleźć przypadków łamania praw autorskich była... siedziba główna BitTorrent Inc. w San Francisco.