PlayStation Classic obiektem nędzy i rozpaczy?
Pierwsze PlayStation było zasłużenie przedmiotem kultowym. Nie każdego było stać na PC, bo były one drogie i nieprzystępne, natomiast sam akcelerator do karty graficznej na tamte czasy potrafił luźno kosztować tyle, co przeciętna konsola. Dlatego po obniżkach cen PlayStation w drugiej połowie lat 90‑tych nastąpił szał. I nie tylko ze względu na ceny sprzętu, a przede wszystkim ze względu na gry i oficjalną dystrybucję. Jak to się jednak stało, że po upływie niespełna 25‑u lat obiekt kultu wielu dzisiejszych matek i ojców, bywa w recenzjach określany jako absolutny śmieć? Czy można wierzyć w to, że właścicielowi marki aż tak bardzo się nie chciało?
Jak to było kiedyś
Zanim przejdę do sedna wydaje mi się, że potrzebne jest wyjaśnienie dla osób niepamiętających tamtych czasów. Akcenty powiązane z PlayStation były zawsze bardzo mocne, jednak w środowiskach młodzieży uznającej Electro chyba utrwaliły się najbardziej. To nie były czasy, gdzie w Polsce każdy mógł posiąść jakąś konsolę, barierą były ceny, nowa gra na SNESa kosztowała 400 zł, dzisiaj to dużo, a co dopiero po uwzględnieniu inflacji? Jeszcze większym problemem był brak dystrybucji gier jak i konsol szczególnie odczuwalny w niewielkich miastach. Dlatego sens egzystencjalny miały jeszcze wtedy salony gier, jednak mimo wszystko kultu nie można było szarakowi odmówić, bo nawiązania do marki trafiały się w teledyskach, ja przypominam sobie je dwa.
Sukces PlayStation na tamte czasy poza świetną biblioteką gier i względnie atrakcyjną ceną sprzętu, należy wiązać także z faktem, że w Polsce poza klonami Atari 2600 i NESa w zasadzie na masową skalę żadnych innych konsol nie było. Nie istniał też rynek wtórny z konsolami i grami. To wszystko było bezpośrednim powodem popularności salonów gier, także tego rodzaju recesja, w sensie rynku wygłodzonego na elektronikę konsumencką była zdrowa i stymulowała wybory klientów pomiędzy posiadaniem konsoli a graniem na automatach, czasem jedno szło w parze z drugim.
Oczywiście, w polskich domach przewijały się komputery takie jak Commodore, Atari, Amiga czy PC i tam z softem sprawa wyglądała inaczej, jednakże dostępność konsol i gier do nich na tle komputerów w tamtym czasie stanowiła raczej powód dla nas do zazdrości w kierunku zachodnich kolegów. Z konsolami byliśmy bardzo nie na czasie, bo pod koniec egzystencji SNESa zagrywaliśmy się na klonach NESa. Sednem tutaj jednak jest fakt, że PlayStation nie było wynalazkiem jak każda inna nowość w markecie na półce, to urządzenie stało się nieodłącznym elementem popkultury nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Również Sony było pierwszym podmiotem decydującym się na globalną dystrybucję, więc problem jej braku w wielu krajach na świecie, w tym także w Polsce, został w końcu zażegnany i wymusił na konkurencji tym podobne zmiany.
PlayStation było też pierwszą powszechną i jednocześnie relatywnie niedrogą konsolą, która przy minimalnym kompromisie pozwalała na konwersje z automatów, wielu odbiorców nawet uważało, że Soul Edge czy Tekken 2 nie różni się od wersji automatowej, choć różnice oczywiście istniały. Tak było ćwierć wieku temu, jak jest teraz?
Gra wstępna
Wszystko się zaczęło od tego, że Nintendo jako pierwsze postanowiło zrobić to, co społeczność Raspberry Pi robi od dawna - wyprodukować maszynkę ze zbiorem kilkunastu gier, dorabiając do tego odpowiednią obudowę i pady. No i pomysł chwycił, nie dziwi mnie to, gdyż odwiecznie w komentarzach i na forach, gdy mowa o jakimś zminiaturyzowanym projekcie, część komentujących zadaje pytanie o tym, kiedy konstrukcja znajdzie się w sprzedaży. Nintendo ponoć było na tyle sukcesywne z koncepcją wypatrzoną wśród zwolenników Single Board Computer, że ponoć nakład produkcyjny okazał się zbyt mały.
Wiadomo, tego rodzaju hype marketingowcy często budują sztucznie, ostrożnie więc należy podchodzić do faktu, że twój sąsiad produkt XYZ już u siebie ma, bo to najczęściej jest ściema. Jednakże w przypadku NES Classic nie wątpił bym w powodzenie - solidna baza gier, porządnie wyselekcjonowany zbiór 31 tytułów - ani za duży ani za mały, plus ten aspekt wizualny w postaci miniaturowej konsolki, rzeczywiście mógł oczarować tych, którzy nie mają zacięcia konstrukcyjnego.
Na bazie tym podobnych podwalin powstało Super Nintendo Classic. No i się zaczęło u konkurencji gotować. W Sony, tak jak dotąd na koncepcji klasyka nikomu nie zależało, tak i z marszu krótko po premierze drugiego klasyka konkurencji do publiki dotarło halo, że będzie klasyk od Sony z absolutnie topową złotą piątką plus coś jeszcze się zobaczy. Premiera - początek grudnia 2018. No i wystrzeliły korki z szampanów - gracze uradowani, że w końcu będzie można szarpnąć raz jeszcze w szpile z szaraka, tym razem na współczesnym ekranie. Będzie Final Fantasy VII, Jumping Flash, R4 Ridge Racer Type 4, Tekken 3 oraz Wild Arms. Ruszyły preordery, które schodziły jak ciepłe bułeczki. Gracze widząc taką rozbujecką piątkę gier, nie wychodzili z założenia, że coś może pójść źle, Sony zaś bardzo chciało uciąć jak największy kawałek tortu jak najmniejszym kosztem...
Czas uciekał, a sporo go nie było, zdaje się, że około kwartał. Przyszła pora - po sondach i wywiadach - na zapowiedź pełnej listy gier - i tu zaczęły się schody. Jak preorderów była cała masa, tak i w moment one wywiały. Początkowo nie wszyscy byli zgodni co do tego, że warto wycofać swój preorder, ale ostatecznie się okazało, że gracze mają limitowane granice tolerancji na wybryki ze strony Sony...
Klasyk bez klasy
Nintendo z klasykami było pierwsze i nie chodzi już tutaj o to, że jakaś zmiana ze strony Sony w stosunku do tego co zrobiło Nintendo mogła zachwiać potencjałem sprzedaży PSC. Sony do tematu podeszło zbyt pewne siebie, zbyt arogancko i przede wszystkim zbyt pośpiesznie. Po pierwsze - oficjalna wycena NES Classic nie przekraczała kwoty 60 USD, natomiast SNES Classic nie wychodzi poza cenę 80 USD, po drugie nikt w Nintendo nie siedział i nie płakał nad tym, że trzeba będzie przebijać się przez gąszcz praw autorskich i licencji, tylko robił swoje - dostarczył gry‑perełki, których gracze oczekiwali. No i po trzecie - gier i odkrytych opcji emulatora w swoim menu klasyki od Nintendo mają więcej względem PSC, natomiast obiekcji do fabrycznych ustawień emulatora w klasykach (S)NES można mieć mniej i mają one zupełnie mniejszą rangę.
SNES Classic jest urządzeniem o niewielkich gabarytach z klasą - i to widać i czuć. Sony zadecydowało się na reglamentowanego klasyka, nie wiem czy nie było by lepiej gdyby jednak pracownicy tej firmy nie uciekli się do samej pod‑nazwy mini, bez klasyka w nazwie. NCM:SNES oferuje w zdecydowanej większości gry naprawdę pożądane, zdecydowano się także na zaserwowanie dwóch tytułów, które nie były wydane na europejskim rynku i są to Super Mario RPG i Earthbound. Oprócz tego Nintendo udostępniło grę bardzo pożądaną, nie wydaną jednak oficjalnie na oryginalnej konsoli - Star Fox 2. I myślę, że pod‑nazwa Classic w przypadku Nintendo z czapy nie jest wyjęta.
Na PlayStation spokojnie też by się znalazły gry perełki o minimalistycznym nakładzie, przez co dziś ceny takich gier osiągają kosmos. Każda platforma ma taką lub takich gier kilka, nawet Neo Geo AES, które na tle takiego PlayStation ma niespecjalnie sporo wyprodukowanych ilościowo gier. Na pierwszą myśl przychodzi mi do głowy In the Hunt, może nie jest to pozycja specjalnie droga czy niedostępna, niemniej stanowiła by ciekawe zaskoczenie. I właściwie czegoś takiego w produkcie z pod‑nazwą Classic bym oczekiwał, tymczasem dostaliśmy piątkę mocno oklepanych tytułów, a reszta na dzisiaj to jakieś jedno-dolarowe szmiry na rynku wtórnym, czy naprawdę dla Sony nasz sentyment jest tyle wart? Oj, Sony szkołę gotowania chyba przechodziło z Mervinem...
PSC średnio zawiera o dziesięć gier mniej w stosunku do pierwszego klasyka konkurencji, menu nie pozwala na podstawowy dobór opcji, a obraz generowany przez urządzenie pozostawia sporo do życzenia jak i poprawy. I to wszystko w cenie o 40 USD droższej w stosunku do NES Classic i 20 USD w relacji do SNES Classic.
Mieliśmy celebrować, a przyszło nam bardziej uczestniczyć w pogrzebie, patrząc ogólnie na PSC jako całość po prostu robi mi się przykro. Moce przerobowe układu zaprzęgniętego do emulacji nie okazały się nawet dostatecznie wystarczające jak na przedział cenowy tej zabawki, telefon ze średniej półki jest w stanie o wiele więcej zaoferować, gdzie SoC z PCB to tylko namiastka kosztu całej konstrukcji. Główną siłą napędową miał być ściśle wyselekcjonowany zbiór gier, który miał zachwycać, cieszyć i bawić. Tym czasem ten "produkt" jest poniżej poziomu dowolnie upatrzonego, otwartego projektu z tym samym emulatorem...
Pośpiech złym doradcą
Ktoś się bardzo przeliczył odnośnie tego, że wystarczy kwartał i magiczny wizerunek pierwszego PlayStation. Mnie bardzo zdziwiło tak chaotyczne działanie Sony, przecież sytuacja na rynku klasyków powinna być obserwowana od czasu NES Classic, a nie SNES Classic. Mam właśnie takie wrażenie, że premierę NES Classic w siedzibach konkurencji próbowano ignorować, natomiast jakiś wyższy menadżer w Sony na wieść o premierze SNES Classic zaczął się zachowywać jak by mu ktoś wbił szpilę w cztery litery z etykietą grudzień 2018. To wszystko w konsekwencji dzisiaj promieniuje negatywną energią na rynku, bo wielu klientów wpuściło swoje 100 USD w kanał i już nie ma ochoty słyszeć o klasykach od Sony, samo Sony poniosło ogromne straty i nie wiadomo czy w związku z nieprzychylnymi opiniami klientów rozważana będzie reedycja klasyka.
Mnie osobiście zadziwił pośpiech jak na korporację tego rozmiaru. Kwartał w takich realiach to nieszczególnie długi czas na zlecenie produkcji naklejek czy reklamowych plakatów, a gdzie do tego porównywać projekt na światową skalę kompletnego, mającego działać urządzenia? Byłem wręcz przekonany, że w tak rekordowym czasie, to się da wyciągnąć tylko trupa z szafy, czyli dla mnie oczywistym było ponowne wykorzystanie bebechów Vity/PSTV. Tak się niestety nie stało, nie myślałem, że będzie jeszcze gorzej, a było. Sony postanowiło przetrzeć taki sam szlak, jaki przetarło Nintendo. Różnica jest taka, że Nintendo było uważne na etapie produkcji jednak postanowiło reglamentować produkt ograniczając jego dystrybucję, natomiast w Sony z nakładem problemu nie było, niemniej nie jakość produktu, a termin był najważniejszy. Każdy z nas zna przysłowie, które zaczyna się od "jak się człowiek spieszy"...
Można próbować obalać fakt, że to nie pośpiech był przyczyną tego, że PSC stało się produktem słabym, niemniej spoglądając na dotrzymane priorytety to może zrobić się niektórym słabo. Część gier pomimo, że stanowią karykaturalne wersje PAL, to jednak zawierają tłumaczenia. Można więc się domyślać, że Sony chciało dobrze, bo w Europie istniało sporo tłumaczonych gier, popularne języki takie jak niemiecki, francuski czy włoski znalazły się w kilku grach ze składanki w PSC. Wydawca zapewne wychodził z założenia, że jeśli gry nie będą miały tłumaczeń, to będzie to jednoznaczne z zawężeniem docelowej grupy odbiorców. Może by i było by to trafne spostrzeżenie, gdyby tylko nie inne, bardziej frustrujące wady w końcowym produkcie. Z drugiej strony usprawiedliwianie Sony argumentacją tego rodzaju nie ma sensu, gdyż niby jak wytłumaczyć zasadność istnienia europejskich gier w amerykańskim produkcie?
To nie gry PAL zdecydowały o porażce
W czasach świetności oryginału, sami europejczycy starali się zdobywać importy lub kopie zapasowe, nikt nie chciał grać we flegmatyczne gry. Nawet pamiętam magiczną płytkę zrobioną przez społeczność, która umożliwiała wymuszenie trybu PAL 60 Hz dla posiadaczy takich odbiorników. Teoretycznie poprzez ten zabieg dźwięk mógł nie być zsynchronizowany z grą tak, jak być powinien, jednak podejście wydawców oryginalnego oprogramowania często było zwyczajnie bezczelne i po przeniesieniu gry z 60 do 50‑ciu Hz z dźwiękiem często nic się nie robiło. Kto by przypuszczał, że nawet niedbalstwo może przynosić pewne korzyści?
W każdym razie europejscy użytkownicy odbiorników TV przy pomocy homebrew mogli odwrócić ten proces przywracając naturalną prędkość prawie każdej spowolnionej grze w PALu, oczywiście pod warunkiem posiadania stosunkowo nowego wtedy odbiornika CRT. Wbrew pozorom takich odbiorników było całkiem sporo wtedy w Polsce. Inna sprawa, że ImportPlayer Light nie był szczególnie rozchwytywanym projektem, choć w naszym kraju akurat być powinien.
Najgorszy jest jednak fakt, że PSC dało by się podratować poprzez wymuszenie trybu NTSC na wszystkich grach, nawet tych w PALu. Emulator ma taką opcję, natomiast dziś w Europie nie ma odbiornika, który by nie był w stanie wyświetlać 60Hz przez HDMI. Problem mógł by stanowić niezsynchronizowany dźwięk, ale na litość, jeśli już miał bym wybierać, od ślamazarnych gier wolał bym niezgrany z wizją dźwięk. Globalny zabieg zmiany ustawień regionalnych emulatora nie wymagał nawet sekundy pracy, ale dochodzimy znowuż do tego, że Sony poszło w outsource i nikomu się nie chciało zaprosić do współpracy autorów emulatora lub chociaż średnio obeznanego człowieka z tymże emulatorem, bo najważniejsze były terminy i niewysoki koszt realizacji przedsięwzięcia.
Zła aura co do kontrolerów
Zauważyłem, że recenzenci najczęściej się doczepiali do kwestii padów. Oczywiście dobór gier nie tylko jest nietrafny ze względu na brak klasyczności większości produkcji i źle dopasowany aspekt regionalny, w zestawie znajdują się także gry, które do komfortowej rozgrywki wymagają kontrolera analogowego, a przecież można było spokojnie z całej biblioteki dobrać gry niewymagające analogów. Uwierzcie mi, było sporo gier nie używających gałek analogowych, czy ktoś by się mógł krzywić na brak analogów, gdyby mógł grać w Castelvania Symphony of the Night lub Mortal Kombat Trilogy?
Rozumiem punkt widzenia innych youtuberów, bo chcieli by grać w te swoje już oklepane pozycje po raz n‑ty, brak analogów ogranicza lub wręcz uniemożliwia granie w niektóre gry. Trzeba jednak zrozumieć, że Sony działało pod presją czasu, mało kto pamięta, niemniej wojna Sony z patentami o ich własny kontroler nie była fikcją. W czasie premiery PlayStation 3, Sony zostało oskarżone o nadużycia patentowe, które były własnością innej firmy i zdecydowano się na Sixaxis, dopiero później uporządkowano zamęt z roszczeniami i powstał DualShock 3. Stosowanie dwóch manetek po prawej i lewej stronie ma miejsce przynajmniej od czasów Robotron: 2084, nie zdziwiło by mnie gdyby i do tego ktoś miał problem i roszczenia patentowe. Koszty tego rodzaju roszczeń łatwiej wplata się w cenę gdy urządzenie ma kosztować 700 czy 900 USD, niemniej inaczej to wygląda w przypadku czegoś za 100 USD, nie da się wpleść np. 70 USD w takie urządzenie aby nie było to odczuwalne w cenie.
Dlatego wcale bym nie zwracał tak mocno uwagi na brak gałek analogowych, mało kto kupił PlayStation w dniu premiery, mało kto śledził rynek gier zaraz po premierze PlayStation i zdarzają się gry, które mogą stanowić niespodziankę, odkrycie, bo wielu z nas przygodę z szarakiem zaczynało dopiero w 1997 czy 1998 roku, gdy gier już było pełno. Zwolennicy platformówek dobrze pamiętają Crash Bandicoot, ale czy aż tak dobrze sobie przypominają Gex-a? Stawiam, że to gra jest prawie zapomniana w wielu kręgach, a nie jest przeciętna, jest dobra i pełna specyficznego humoru. Croc to platformówka o tym podobnym losie. Kto z was w ogóle wiedział, że Mortal Kombat 2 został wydany na PlayStation? No właśnie, ja też się zdziwiłem gdy zacząłem eksplorować listę wydanych gier nieco wcześniej. Na PlayStation wydano tyle gier, że spokojnie mogło być zarówno klasycznie jak i intrygująco - z padami bez analogów.
Pranie kieszeni
Czyli zreasumujmy - europejskie obrazy z grami (w ocenie influencerów), średni dobór gier poza podstawową piątką, kiepska konfiguracja emulatora i ohydna kolorystyka z kiepską dynamiką zabiły nam produkt. Tu nikt się nie spodziewał cudów, ale otrzymaliśmy produkt, w którym nawet nie da się zmienić parametrów wyświetlania obrazu ani nie można ustawić po swojemu żadnych filtrów. Zdecydowanie PSC w takim stanie nie jest warte 400 złotych, dlatego nastąpiła obniżka i dziś można to urządzenie nabyć za 255 zł. Po podzieleniu tej kwoty przez 20 wychodzi na to, że jedna gra kosztuje 12,75 zł, wydaje się, że to niewiele, ale jeszcze mniej gracz otrzymuje, w 70% z nich nie zagrał bym z chęcią tylko raczej z przymusu, nawet jeśli fabrycznie dostarczone były by poprawnie.
Z drugiej strony jest to całkiem sporo bo mi się udało kupić kolekcję oryginalnych, gołych płyt z Japonii do szaraka właśnie w cenie 1 USD za sztukę, wśród tych gier trafił mi się Tekken 3, który znacznie lepiej wygląda nawet na ps3... Innym, nie mniej interesującym punktem widzenia może być zakup dziś droższego tylko o 50 zł PSTV, gdzie emulator szaraka może nie jest idealny, ale w zestawieniu z PSC jest to niebo a ziemia, do tego daje się kupować gry z PSN. Jeszcze nie tak dawno temu PSTV było wyprzedawane za dosłowne 100 zł, było także dodawane w gratisie do PS4. Oczywiście jest to korzystne rozwiązanie dla tych, którzy nie zamierzają niczego zmieniać ponad to, co oferuje producent. Również trzeba mieć na uwadze, że niektórych gier na PSTV nie ma i nie będzie ze względów licencyjnych, taką grą jest np. Tekken 3. Trzeba też dysponować oficjalnym padem z ps3 lub ps4, w zestawie z PSTV pada nie ma.
Wracając do PlayStation Classic - niestety, mało kto na pięknie odlaną miniaturkę konsoli i padów wyłoży aż tyle pieniędzy. Poprzednia właścicielka mojego egzemplarza uruchomiła go dwa razy i zdecydowała się pozbyć grata ze stratą w postaci 110 złotych. Co tu dużo mówić, gry zapodane w takim sosie po prostu zniechęcają. Nie ma oficjalnej drogi aby ten produkt naprawić, dlatego Ci, którzy PSC zakupili legalnie, postanawiają klasyk sprzedać dalej albo decydują usunąć się w cień, podążając nieoficjalną drogą. Niestety, Sony jest sobie same winne, bo ustaliło deadline wcześniej niż na początek grudnia 2018. Nie był to zły termin na zakupy, ale czasu na produkcję ewidentnie brakowało - i to widać dzisiaj, że bardzo.
Trzeba pamiętać, że wielu klientów skasowało preordery, a część jednak zaryzykowała zakup produktu. W wielu oczach marka Sony straciła zaufanie, bo dotąd Sony robiąc dowolny emulator dawało się poznawać tylko z dobrej strony, niemniej wraz z premierą PlayStation Classic to przekonanie, ten wizerunek upadł. Wielu klientów skończy z podejściem, że produkty Sony można kupować w ciemno. Dla Sony chyba najgorsza jednak będzie zmiana podejścia menadżerów zamawiających towary w dużych sieciach handlowych. No bo jak taki menadżer straci zaufanie po zamówieniu kilkudziesięciu palet szmelcu, który trzeba będzie wyprzedać w ramach swojej straty, to za współpracę takiemu Sony zwyczajnie się podziękuje.
Może jakieś zalety jednak są?
Na PSC można wylewać całe wiadra różnych nieczystości, nie można powiedzieć, że one są niezasłużone bo ludzie chcieli ten sprzęt kupić dla gier, a nie dla samej chęci posiadania. Sony mierzyło wysoko, a przyszło upadać nisko, trudno, co się stało to się już nie odwróci. Paradoksalnie w tej sytuacji całą nadzieją dla Sony jest społeczność, którą chce się rozliczać za rzekome propagowanie piractwa. Powiem tak,
gdyby nie społeczność, gdyby nie nadzieja w ludziach o naturze szperacza, to PSC sprzedażowo osiągnęło by dno dna, gdzie już nie ma mułu ani wodorostów, bo zostały już wygryzione przez konkurencję.
Teraz jest źle i teraz trzeba robić obniżkę, gdyby nie było społecznościowej perspektywy na poprawę sytuacji, urządzenie nie sprzedało by się wcale, bo miało służyć tylko do grania, nie da się na nim odtworzyć filmu, muzyki czy otworzyć byle strony internetowej. Nie da się też fabrycznie nawet podmienić firmware i zrobić z tego tanim kosztem na przykład inteligentnego odkurzacza.
Spoglądając zatem na to, co dzieje się z NES oraz SNES Classic, można tylko przypuszczać, że z PSC stanie się podobnie. (S)NES Classic potrafi już dzisiaj uruchamiać gry z PlayStation(!), pomimo nieco słabszej charakterystyki sprzętowej, równorzędnie następują próby zrobienia z tych bezszumnych maszynek czegoś w rodzaju Media Center. Można prognozować, że społeczność skupiona wokół PSC zechce iść w podobnym kierunku. Generalnie urządzenia z serii Classic czerpią inspirację z Raspberry Pi, z tą różnicą, że bestialsko ograniczane są do emulatorów i gier oraz zawierają obudowę i pady mające przywoływać wspomnienia.
Na dzisiaj pod względem mocy nie ma wątpliwości, że PSC króluje pośród klasyków, jednak Sony powinno jeszcze trochę bardziej zluzować z cenami już teraz, albowiem chodzą plotki, że N64 Classic depcze nam po piętach, premiera ma nastąpić jeszcze w tym roku i trzeba oczekiwać, że tam będzie się musiał na pokładzie znaleźć jakiś większy wypas, gdyż emulatory N64 mają dosyć spore wymagania. Póki co oficjalnie jest to na dziś informacja zdementowana przez amerykański oddział Nintendo.
Na dzisiaj parametry PSC na papierze wykraczają o wartości wręcz włosowe poza specyfikację Raspberry Pi 3B+. Na pokładzie zatem mamy SoC MT8167a, jest to Cortex A35 taktowany zegarem 1.5GHz, większym zaledwie o 100MHz (Cortex A53) od Pi3B+. Różnica zaczyna się nasuwać w przypadku pamięci, SoC w PSC jest w stanie obsługiwać nawet układy DDR4, jednakże Sony zdecydowało się na implementację 1GB DDR3 w dwóch modułach o zegarze 1866MHz, jest to dwukrotnie szybsza pamięć od tej, którą mamy w malinie. Dodatkowo SoC z PSC jest wykonany w precyzyjniejszym procesie technologicznym, co teoretycznie pozwala zaoszczędzać na zużyciu Watt-ów do 68% mniej w stosunku do konsumpcji mocy Pi3. Na pokładzie PSC znalazła się pamięć eMMC 16 GB, niektórzy twierdzą, że to dużo za dużo, ja z tego rodzaju stwierdzeniami bym był ostrożny, 16GB to socjalne minimum, zakładając, że 1 gra to 1 CD, to przy 20 grach już osiągamy 700MB*20=14GB. Na pokładzie znajdują się gry wielo-płytowe (Final Fantasy VII, Metal Gear Solid), poza tym gdzieś musi się zmieścić jakiś system operacyjny i sam emulator, gdyby ktoś w Sony chciał zdecydować się na 30 gier zamiast 20tu byłby doraźny problem. No i na koniec specyfikacji GPU - jest to PowerVR GE8300.
Na pierwsze wrażenie może się zdawać, że ta specyfikacja gniecie RPi3, niemniej nie zapominajmy, że optymalizacji w PSC zwyczajnie nie ma. RPi3B+ korzysta z dorobku poprzednich modeli RPi i można tu mówić o daleko idącej programowej optymalizacji. PSC zrobiono w mniej niż kwartał, co tam niby miało być zoptymalizowane? Po prostu pośród inżynierów panowała nagonka aby całość jako całość robiła, co ma robić i nie zawieszała się. Stąd zdecydowano się na tak kobylasty radiator, jakiego w przypadku układów ARM jeszcze nie widziałem. Szczerze bardzo wątpię aby z tego GPU przy produkcji ktokolwiek próbował wykrzesać optymalizacje na potrzeby PSC poprzez wykorzystanie Open GL ES. Ma to fajnie wyglądać na papierze i tak to wygląda. Nie chcę być też źle zrozumiany, parametry techniczne sprzętu w przypadku emulacji mają szczególne znaczenie, ale brak optymalizacji też robi swoje. W każdym razie pomimo, że PSC jest najmocniejsze pośród klasyków, to jednak jest to moc po pierwsze nie wykorzystana w pełni, po drugie nie odpowiednia, bo część gier ma wciąż trudności z poprawną emulacją.
Reasumując, jeśli ktoś bardziej się nastawia na majsterkowanie przy PSC, a nie na samo granie, może to być dobry wybór, ale tylko po sensownej obniżce, na dzisiaj w sklepach ceny opadły zaledwie o 34%, co raczej powoduje uśmiech politowania na ustach. Ten sprzęt powinien być przynajmniej o połowę tańszy w tym stanie. Najciekawszą perspektywę PSC może zapewnić na dzisiaj tylko społeczność i warto przyglądać się poczynaniom i osiągnięciom w tej materii. Sony poleciało za bardzo po bandzie, wachlarz gier dla mnie powinien wyglądać zupełnie inaczej żeby było klasycznie. Pewne niedoróbki daje się poprawić/naprawić, ale to jest niewybaczalne w przypadku produktu, jest to coś, co dla klienta powinno być gotowe, nie jest to projekt. Dla mnie nawet 255 zł to wygórowana cena za tak pechowe urządzenie. Mi się opłaciło klasyk od Sony nabyć dopiero z drugiej ręki, kiedy pierwszy właściciel odsprzedał mi PSC ze stratą w postaci 110 zł, dałem 160 zł z wysyłką i nie mam pewności czy było warto. W tej cenie mam RPi3B+ i nie jest to kot w worku.
Fajnym dodatkiem do zestawu w tej cenie mogą być pady i obudowa, jednakże wciąż nie jestem pewien na co pozwoli, a czego zabroni mi SoC w PSC. W produktach konkurencji zaimplementowany jest dobrze znany przede wszystkim z tanich tabletów AllWinner. Brzmi to jak koszmar, ale jest to SoC z serii R, taki trochę lepszy, bardziej zawodowy. Minusem jest GPU - jest to zdecydowanie leciwe Mali-400MP2. Plusem jest za to wsparcie Sunxi. Sprawa MediaTeka nie napawa tego rodzaju optymizmem, co nie wróży dobrze PSC na przyszłość pod względem rozwojowym.