Minęło prawie 27 lat ... a pierwszy Resident Evil wciąż trzyma poziom [Recenzja]
Nigdy nie byłem entuzjastom survival horrorów, ale umiałem docenić nieoszlifowany diament. Dla mnie właśnie takim diamentem był pierwszy Resident Evil, gra z cieszącego się zainteresowaniem gatunku, która miała wywrócić światek gier do góry nogami. Początkowo nie wierzyłem w sukces ekspansji tej gry na rynku światowym, mając w pamięci fenomenalny Alone in the Dark z 1992, ale zaryzykowałem ... i ostatecznie nie żałuję. Tym bardziej że nowa produkcja całkowicie odmieniła gatunek survival-horrorów, który znamy aż po dziś dzień.
Zalążkiem fabularnym gry była jej owiana tajemnicą historia. Akcja gry rozgrywała się w 1998 roku na obrzeżach miasta Racoon City, gdzie zostaje wysłany najemniczy oddział S.T.A.R.S. Bravo Team. Jego celem było zbadanie tajemniczych morderstw, które ostatnio wydarzały się w okolicach. Kontakt z grupą został zerwany, a Ci zostali uznani za zaginionych. Na miejsce zdarzenia zostaje wysłana reszta oddziału, pod nazwą Alpha Team. Nie spodziewają się jednak z jakim złem przyjdzie im się zmierzyć ...
Zabawę rozpoczynamy od wyboru postaci, którą pokierujemy. Do wyboru otrzymujemy Chrisa Redfield oraz Jill Valentine, członków przybyłej na ratunek grupy Alpha Team. W zależności od wyboru przebieg fabularny gry ulegnie drobnej zmianie, a gracze mogą liczyć na zmodyfikowany poziom trudności lub na odmienne zakończenie fabularne. Grając Jill uzyskamy łatwiejszy poziom trudności, większy ekwipunek, odnajdziemy lepszą broń, a dzięki wytrychowi dostaniemy się do większej ilości pomieszczeń. Wybierając za to Chrisa, liczyć możemy na wysoki poziom trudności, gorsze uzbrojenie, mniej miejsca w ekwipunku, a nasz bohater staje się istnym wabikiem na potwory. Wychodzi na to, że granie mężczyzną jako początek naszej przygody z grą, może odnieść niezadowalający skutek.
Pod względem rozgrywki, nasza postać musi przeżyć w niesprzyjających warunkach i wydostać się z okupowanej przez zło rezydencji. Na pierwszy rzut oka niewinna rezydencja, to zaawansowane laboratorium Umbrella Corp, w której od lat dokonywano makabrycznych badań genetycznych. Na naszej drodze nie raz staną półżywe istoty, które od samego początku serii są uznawane za symboliczne. Na szczęście możemy również liczyć na zróżnicowanie przeciwników. Spotkamy obdarte ze skóry wściekłe psy, olbrzymie pająki oraz inne szkaradztwa. Pierwszy Resident pozwala nam rozprawiać się ze słabszymi oraz silniejszymi przeciwnikami za pomocą zebranych w trakcie eksploracji przedmiotów. Do naszego arsenału zaliczamy pistolety, strzelby, karabiny, a także broń podręczną w postaci noża. Wygórowany poziom trudności również daje się we znaki. Twórcy tak zmodyfikowali zapis, by ten nie odbywał się w dowolnej chwili. Potrzebujemy do niego specjalnych maszyn do pisania i użycia zebranych podczas gry szpul z atramentem. Jeżeli takowych nie posiadamy, zapis będzie niemożliwy.
Pod względem gameplayu, rozgrywka prezentuje się bardzo dobrze. Historia wprowadza kilka rozgałęzień, dzięki którym możliwe będzie niejednoznaczne poprowadzenie fabuły do końca, rozwijając kilka dodatkowych, pomniejszych zadań. Dzięki temu możemy liczyć na około 7 zakończeń dla obu postaci, co w 1996 roku było prawdziwym ewenementem. Wizualnie produkcja wciąż trzyma wysoki kunszt wykonania, mimo upływu lat. Trójwymiarowe postaci poruszające się w renderowanych tłach, dają wrażenie niebywałej głębi i trójwymiarowości. Całość obserwujemy ze statycznych kamer, znajdujących się w rogach pomieszczeń, które odwiedzamy. Nigdy nie wiemy i nie przewidzimy, co czai się tuż za rogiem.
Resident Evil może pochwalić się fantastycznym klimatem grozy. Pomimo że gra ma już prawie 27 lat na karku ma momenty, które potrafią przybić do ściany, nawet najodważniejszego gracza. Serwują one klasyczny strach, oparty na niewiedzy, ale i system losowy, spowodowany choćby przez nagły, nieoskryptowany atak przeciwnika. Gracz trzymany jest w ciągłym napięciu, wsłuchuje się w ciszę, próbuje przewidzieć następny ruch przeciwnika, co chwilę sprawdzając stan ekwipunku i ilość dostępnej amunicji.
Niedawno miałem właśnie okazję ponownie zagrać i przejść pierwszą odsłonę serii Resident Evil. Dzięki polskiemu sklepowi GOG, stało się to możliwe, gdyż w sklepie znalazły się trzy pierwsze odsłony. Z pewnością tytuł przyczynił się do ogromnego sukcesu konsoli Sony Playstation, ale to właśnie gracze komputerowi PC, umożliwili serii szerszą ekspansję na rynku surwiwal-horrorów. Jeżeli chcielibyście i wy przypomnieć sobie czasy nostalgii, to szczerze polecam, gdyż wersja na GOG, to nie remaster czy odświeżenie tekstur w HD, to klasyk w pełni tego słowa znaczeniu, z przekonwertowanym launcherem na potrzeby dzisiejszych systemów operacyjnych Windows.
Gra otrzymała szereg wsparcia technicznego. Port jest kompatybilny z Windowsem 10 i 11, zaktualizowany i zrenderowany pod DirectX i w pełni kompatybilny ze sterowaniem klawiatura, mysz i nowoczesne pady (xbox / playstation).
* - grę do recenzji otrzymałem od sklepu GOG.com. Dzięki za wsparcie!