LG V10 – test smartfonu z dwoma ekranami i trzema kamerami
Na rynku smartfonów wieje ostatnio nudą. Producenci nie starają się wyróżnić, skupiają się wyłącznie na zastosowaniu lepszych podzespołów. Ze względu na takie podejście nie widzę sensu kupowania nowego, topowego modelu. Naprawdę, wydanie ponad 2 tysięcy złotych za minimalnie lepsze zdjęcia czy niewiele więcej punktów w benchmarku mija się z celem. To może właśnie dlatego wielu producentów, nie mogąc stworzyć czegoś nowego, co przyciągało by uwagę, szybko porzuca wsparcie do swoich starszych modeli. W końcu niektórzy może skuszą się na nowszego Androida?
Na szczęście nie wszystkie firmy są leniami. Wśród nich wyróżnia się LG, południowokoreański producent, którego urządzenia kiedyś w ogóle mnie nie interesowały. Jednak teraz to właśnie LG G5 czy V10 jest dla mnie ciekawszym sprzętem do testów niż Samsung Galaxy S7. Z pewnością produkt Samsunga to świetny smartfon, tylko, że jest nudny, to tylko podrasowany poprzednik. Natomiast LG V10, którego właśnie otrzymałem do testów, chociażby ze względu na dodatkowy wyświetlacz, jest naprawdę innowacyjny.
Kawał smartfona dla ludzi z dużymi kieszeniami
LG V10 nie przypadnie osobom lubiącym małe i zgrabne przedmioty. To kawał smartfona, jego wymiary wynoszą 159,6 × 79,3 × 8,6 mm. Do tego dochodzi spora waga, 192 gramów czuć w dłoni. To pewnie ze względu na te wymiary, odnoszę wrażenie, że V10 w razie czego mógłby posłużyć do samoobrony. Zwłaszcza, że boki zostały wykonane ze stali nierdzewnej 316L. Tak, z pewnością moglibyśmy spróbować tym smartfonem obezwładnić przeciwnika.
Nie radzę jednak traktować V10 jako przedmiotu do samoobrony, a to ze względu na jego wysoką cenę. Lepiej zaopatrzcie się w coś bardziej adekwatnego, a V10 używajcie jako smartfona, bo do tego właśnie został zaprojektowany.
Spore wymiary sprawiają, że nie obsłużymy go tylko jedną ręką. Mam dość długie palce i mimo tego wygodnie było dopiero po złapaniu urządzenia w obie dłonie. Na froncie znalazł się spory, 5,7-calowy ekran, ukryty pod warstwą odpornego na zarysowania szkła Gorilla Glass 4.Tuż nad głównym wyświetlaczem, znajduje się najciekawszy element, czyli drugi, niezależny ekran. Poświęcę mu uwagę w dalszej części recenzji, teraz napiszę tylko, że mnie zachwycił. Obok drugiego ekranu umiejscowione są dwa obiektywy przedniej kamerki. Na samej górze, już na białym, plastikowym pasku znalazł się głośnik do rozmów. Dolny pasek to natomiast logo producenta.
Plecy pokrywa tworzywo sztuczne o przyjemnej, chropowatej fakturze. Smartfon dobrze leży w dłoni, tył stawia odczuwalny opór palcom, co znacząco zmniejsza szanse przypadkowego wyślizgnięcia się. W dolnym, prawym rogu widnieje logo LG. Góra została przeznaczona dla wystającego obiektywu głównej kamery, podwójnej lampy LED oraz laserowego autofocusa. Minimalnie pod tym zestawem do robienia zdjęć, umieszczono włącznik, który jest także czytnikiem linii papilarnych.
Znalazł się on pomiędzy przyciskami do regulacji głośności. Dość interesujące rozwiązanie, mogliśmy już się z nim spotkać w innych urządzeniach LG. Mi jednak nie przypadło go gustu, V10 jest po prostu za duży i sięgnięcie do tych przycisków nie jest wygodne, nie mamy ich tuż pod palcem. Wyglądają one solidnie, zawsze reagują na wciśnięcie i powinny spokojnie wytrzymać okres gwarancji.
Na lewym i prawym boku nie znajdziemy żadnego przycisku, boki zostały pokryte stalą nierdzewną. W testowym egzemplarzu znalazłem na nich dwie niewielkie ryski. Z pewnością z czasem pojawi się kilka dodatkowych śladów użytkownika, ale raczej nie będą one widoczne bez dokładniejszego przyjrzenia się. Na górze znajdziemy mikrofon oraz port podczerwieni, służący do sterowania telewizorem czy kinem domowym. Po przeciwnej stronie LG umieściło złącze microUSB, niewielki głośnik oraz drugi mikrofon.
Dla mnie dużą zaletą jest łatwy dostęp do akumulatora, wystarczy ściągnąć tylną klapkę. To pod nią znajdziemy także gniazdo na kartę nanoSIM i microSD. Cała konstrukcja robi dobre wrażenie. Spasowanie elementów stoi na najwyższym poziomie, nic nie skrzypi, nawet pod mocniejszym naciskiem.
Co dwa wyświetlacze to nie jeden
Mimo iż dość często wzrok kierowałem w stronę dodatkowego, mniejszego ekranu, to przód należy do tego głównego. Otrzymujemy naprawdę duży, bo aż 5,7-calowy wyświetlacz o rozdzielczości Quad HD – 2560 x 1440 pikseli, co daje nam 513 pikseli na cal. Obraz jest bardzo ostry, przy normalnym korzystaniu dostrzeżenie pojedynczego piksela jest zadaniem niemożliwym. Według mnie w zupełności wystarczyłby ekran Full HD. Mniejsze zagęszczenie pikseli pozytywnie przełożyłoby się na czas pracy na jednym ładowaniu, a obraz nadal mógłby chwalić się świetną ostrością.
Ekran został wykonany w technologii IPS Quantum. Dostajemy bardzo dobrze odwzorowane kolory, zadowalającą głębię czerni i szerokie kąty widzenia. Zastosowany wyświetlacz to prawdziwa czołówka, nie odstaje od konkurencji pod żadnych względem. Świetnie sprawdzi się na zewnątrz, wysoka maksymalna jasność sprawia, że obraz jest czytelny nawet w słoneczny dzień. Natomiast nocą smartfon nie chce nas oślepić, oprogramowanie dobrze radzi sobie z automatycznym dostosowywaniem do warunków zewnętrznych, chociaż czasami ekran jest zbyt ciemny, zwłaszcza przy sztucznym świetle.
Nie mam żadnych zastrzeżeń do działania dotyku, reaguje zawsze poprawnie i natychmiastowo na nasze polecenia. Samo mazanie po ekranie jest całkiem przyjemne, opór stawiany palcom jest niemal nieodczuwalny, a warstwa chroniąca świetnie radzi sobie z tłustymi odciskami.
Na czarnym pasku, tuż nad głównym wyświetlaczem znalazł się drugi ekran. To właśnie ze względu na ten drugi, LG V10 cieszy się sporym zainteresowaniem i to właśnie ten element chcemy sprawdzić jak najszybciej. Dodatkowy wyświetlacz jest dotykowy, kolorowy i nie ustępuje temu głównemu pod względem zagęszczenia pikseli – 513 na cal. Z początku zbytnio nie widziałem sensu w tym drugim ekranie, no bo po co mi on? By umieścić skróty do aplikacji? To już dawno jest w Androidzie i to bez potrzeby sięgania na samą górę.
Myliłem się, no dobra, nie do końca, sięganie na samą górę nie jest zbyt wygodne, ale ten dodatkowy ekran zwiększa komfort korzystania z urządzenia. Ze skrótów do samych aplikacji nie korzystałem, ale często sięgałem do ekranu w celu powrócenia do ostatnio uruchomionej aplikacji. Jednym z dostępnych trybów jest właśnie pokazywanie ikonek pięciu ostatnio włączonych aplikacji. Pozwala to na bardzo sprawne przełączenia się pomiędzy nimi.
Dodatkowo możemy jeszcze umieścić dowolny napis, a także skróty do wybranych kontaktów. Drugi ekran może być podświetlony gdy ten główny jest nieaktywny. Wówczas pokazywane są podstawowe informacje – godzina, dzień, pogoda, stan akumulatora. Przesuwając się po dostępnych ekranach zyskamy dostęp również do szybkich ustawień – funkcja latarki, Wi-Fi, profil dźwięków i aparat.
W przeciwieństwie do akumulatora, sześć rdzeni daje radę
Sercem jest sześciordzeniowy, 64-bitowy Snapdragon 808. Procesor ten składa się z dwóch wydajniejszych rdzeni Cortex-A57 taktowanych zegarem 1,82 GHz oraz czterech bardziej energooszczędnych rdzeni Cortex-A53 1,44 GHz. W tej cenie chcielibyśmy mieć wydajniejszego, ośmiordzeniowego Snapdragona 810, należy jednak pamiętać, że ten układ ma problemy z przegrzewaniem się. W wielu smartfonach skutkuje to sporym spadkiem wydajności po kilku minutach intensywniejszej pracy, a dodatkowo obudowy często robią się niekomfortowo ciepłe. Podsumowując, dla mnie lepszym wyborem jest właśnie Snapdragon 808, który i tak zapewnia wydajność na bardzo wysokim poziomie.
Przetwarzaniem grafiki zajmuje się układ Adreno 418 i wychodzi mu to bardzo sprawnie. We wszystkich grach, które odpaliłem, w tym także w tych z piękną oprawą graficzną, zobaczyłem płynną animację. Na pokładzie znajdziemy również 4 GB RAM i nie, nie jest to przesada. Z Androida, nawet tego czystego, wprost od Google, naprawdę wygodnie korzysta się dopiero gdy do dyspozycji otrzymujemy 3-4 GB RAM. W egzemplarzu, który trafił do mnie na testy na pliki przeznaczono 32 GB, z czego dostępnych jest około 19 GB. W sprzedaży znajdziemy jeszcze wersję z 64 GB. Przestrzeni nie powinno nam zabraknąć, bowiem w pudełku znalazła się karta pamięci 200 GB.
Na pokładzie zabrakło nowego złącza USB Type-C. LG zdecydowało się na microUSB 2.0, przynajmniej nie będziemy mieli problemów ze znalezieniem ładowarki, tylko należy pamiętać by wtyczkę włożyć dobrą stroną. Wśród modułów znajdziemy Wi-Fi 802.11 ac, Bluetooth 4.1, GPS, GLONASS, NFC oraz LTE. Zgodnie z obecnym standardem, potrzebujemy karty nanoSIM.
LG należą się ukłony, za nie podążanie za wszystkim producentami. Firma nadal daje nam możliwość łatwej wymiany akumulatora. Ten ma pojemność 3000 mAh, całkiem nieźle, ale za mało na zastosowany wyświetlacz. Ekran o przekątnej 5,7 cala i rozdzielczości Quad HD jest sporym wyzwaniem, zwłaszcza gdy jesteśmy na zewnątrz i jest maksymalnie podświetlony. Po ładowarkę będziemy więc sięgać codziennie. Dobrze, że producent zdecydował się na funkcję szybkiego ładowania, po 40 minutach akumulator będzie naładowany w 50%.
LG musi dopracować swoją nakładkę na Androida
Kontrolę nad wszystkim sprawuje już nie najnowszy Android 5.1.1 Lollipop. Producentom zbytnio nie śpieszy się z wydaniem aktualizacji do 6.0 Marshmallow, a dużymi krokami zbliża się już kolejna duża aktualizacja. No dobra, ale czy Android w LG jest taki zły i powinniśmy żałować, że nie posiadamy najnowszej wersji? Niekoniecznie, jest całkiem dobrze. Chciałbym jednak zacząć od dwóch irytujących mnie rozwiązań. Wysuwana z góry belka z szybkimi ustawieniami jest źle zaprojektowana. Wszystkie ikonki zostały rozmieszczone na poziomej liście, a nie na siatce, jak w większości smartfonów z Androidem. Wydłuża to czas potrzebny na znalezienie danej opcji.
Drugim elementem, w moim odczuciu całkowicie nieintuicyjnym, jest zarządzenie listą wszystkich zainstalowanych aplikacji. Jeśli chcemy posortować aplikacje w foldery, to musimy wybrać pokaż aplikacje według użytkownika. W pewnym sensie jest to logiczne, ale gdy aplikacje posortowane są alfabetycznie, nie jest dostępna możliwość ich edycji. Co ciekawe, po przejściu do tej opcji pojawia nam się widok edycji, ale próba dotknięcia jakiejkolwiek ikony kończy się komunikatem wybierz rozmieszczenie według użytkownika. No dobrze, oto do czego zmierzam. Chciałem mieć wybrane aplikacje w folderach, a dodatkowo chciałem by wszystko było rozmieszczone alfabetycznie. W tym celu musiałem na początku włączyć rozmieszczenie według użytkownika, ręcznie poumieszczać aplikacje w katalogach i dopiero potem wybrać porządek alfabetyczny. Trochę skomplikowane. Tę czynność muszę powtarzać za każdym razem, gdy zainstaluję aplikację i chcę ją w menu umieścić w wybranym katalogu.
Koniec narzekania, w końcu wcześniej stwierdziłem, że jest całkiem nieźle. Zmodyfikowany przez LG Android działa bardzo sprawnie, przez okres intensywnych testów nie zauważyłem nawet chwilowego zwolnienia, było także bardzo stabilnie. Chociaż co do szybkości, zdziwiłbym się jakby na tej konfiguracji coś muliło. LG udało się także stworzyć atrakcyjną nakładkę, jej minimalizm i stonowane ikonki świetnie pasują do drogiego, eleganckiego smartfona.
Dostajemy spore możliwości personalizacji, oprócz zmiany tapety, rozmieszczania widżetów i ikon, możemy sami wybrać ikonę reprezentującą daną aplikację. Dotyczy to nie tylko aplikacji systemowych, wybrać możemy spośród dostępnych grafik lub wgrać dowolną inną. Wykorzystany został potencjał dużego, 5,7-calowego wyświetlacza. Obok siebie, na podzielonym ekranie uruchomimy dwie aplikacje. Powierzchnie zajmowaną przez dane okno możemy dowolnie konfigurować. Niestety całość została ograniczona do wybranych aplikacji systemowych.
Dwie kamerki z przodu i dobre słuchawki w zestawie
Główna, umieszczona na plecach kamera wykonuje zdjęcia w maksymalnej rozdzielczości 16 MP. Posiada ona przysłonę f/1.8, laserowy autofocus oraz podwójną lampę LED. Zdjęcia robione w dzień wyglądają bardzo dobrze. Na uwagę zasługuje odwzorowanie kolorów, wysoka szczegółowość i niewidoczne szumy. Dzięki laserowemu autofocusowi, LG V10 łapie ostrość niemal natychmiastowo, a oprogramowanie dobrze radzi sobie z głębią ostrości.[img=z1][join][img=z2]Pozytywnie zaskoczyła mnie jakość zdjęć zrobionych w sztucznym, słabym świetle. Oczywiście przy mocniejszym powiększeniu dostrzeżemy niedoskonałości, ale ogólnie, V10 jak na smartfon wypada świetnie. Natomiast błysk pochodzący z dwóch lamp LED jest na tyle mocny, że nie musimy obawiać się o zdjęcia wykonywane nocą.
Filmy nagramy w 2160p, 1080p oraz 720p. W przypadku dwóch pierwszych rozdzielczości obraz rejestrowany będzie w 30 klatkach na sekundę, a w 720p maksymalna liczba klatek może wynieść 120 na sekundę. Kamera pokazuje swój duży potencjał dopiero po włączeniu trybu manualnego. Już w kwestii zdjęcia możemy wybierać z wielu opcji, najczęściej spotkanych w smartfonach, które przez producentów określane są fotograficznymi. [img=zz5]Ciekawej robi się jeśli skorzystamy z manualnego nagrywania filmów, tak rozbudowanych opcji jeszcze nie widziałem w żadnej systemowej aplikacji aparatu. Możemy zdecydować o balansie bieli, ostrości, a także między innymi o głośności i kierunkowości mikrofonów.
Zachwyceni będą Ci wrzucający setki selfie na portale społecznościowe. Otrzymujemy kamerę o rozdzielczości 5 MP i przysłonie f/2.2. Zdjęcia są bardzo dobrej jakości, a jeśli są zbyt szczegółowe, to zawsze można skorzystać z funkcji usuwającej niedoskonałości z naszej twarzy. Jak dla mnie wygląda to trochę nienaturalnie, konkurencji to upiększanie wychodzi lepiej. Uwagę przykuwają jednak dwa obiektywy, tak na przodzie znajdziemy dwa obiektywy znajdujące się obok siebie. Pierwszego o kącie widzenia wynoszącym 80 stopni wykorzystamy do robienia zdjęcia sobie, ewentualnie sobie wraz ze znajomym. Natomiast drugi obiektyw, o szerokim kącie widzenia – 120 stopni, sprawdzi się w grupowych selfie.
Z niewielkiego, umieszczonego na dolnym boku głośnika wydobywa się dźwięk o zadowalającej jakości. Jednak zadowalającej jak na smartfon i po drugie, do konkurencji od HTC czy Sony dość sporo brakuje. Sytuację ratują dołączone do zestawu słuchawki AKG QuadBeat 3. Nie mamy do czynienia z tanimi słuchawkami, które po pierwszy założeniu wylądują w kącie. Nie dostaliśmy też sprzętu, którym zachwycą się audiofile, ale dołączone słuchawki i tak wypadają sporo lepiej od 99% innych wciskanych wraz ze smartfonem. Mi w zupełności wystarczają.
Podsumowanie: LG V10 nie jest przeciętny, ale czy warty swojej ceny?
LG V10 nie jest tanim smartfonem, to przedstawiciel tej drogiej elity. Jednak w przeciwieństwie do większości jej członków, nie stara się wyróżnić wyłącznie wysoką wydajnością. LG zdecydowało się na zastosowanie dwóch wyświetlaczy. Ten mniejszy świetnie sprawdza się podczas przełączania pomiędzy ostatnio otwartymi aplikacjami, a także do wyświetlania podstawowych informacji gdy główny ekran jest wyłączony. Drugim elementem przyciągającym uwagę są dwie kamerki z przodu, pierwsza o kącie widzenia 80 stopni i druga stworzona do grupowego selfie – 120 stopni.
LG V10 to także świetna jakość wykonania, bardzo dobry wyświetlacz, wysoka wydajność, szczegółowe zdjęcia i łatwy dostęp do akumulatora. Smartfon oferowany jest w bogatym zestawie, znajdziemy w nim kartę pamięci 200 GB oraz niezłe słuchawki AKG QuadBeat 3. Oczywiście nie obyło się bez wad, ale niedociągnięć jest naprawdę niewiele. Podsumowując, LG V10 to jeden z nielicznych drogich smartfonów, który wart jest swojej ceny.
- Dodatkowy wyświetlacz
- Dwie kamerki z przodu
- Wysoka jakość wykonania
- Świetne spasowanie elementów
- Duży, czytelny wyświetlacz
- Wysoka wydajność
- Jakość zdjęć
- Szybka i stabilna praca systemu operacyjnego
- Łatwy dostęp do akumulatora
- Tylko dla osób o dużych dłoniach
- Zbyt krótka praca na jednym ładowaniu
- Android powinien być już w wersji 6.0
- Nakładka z kilkoma nieintuicyjnymi rozwiązaniami