Linuksowa wojna domowa: chcą zabić twórcę systemd, ten odpowiada wbudowaniem w systemd konsoli

Kilka dni temu Lennart Poettering, autor pulseaudio i systemd,znanych, popularnych i niekoniecznie kochanych komponentówlinuksowego desktopu, poskarżył się, jak straszna jest społecznośćOpen Source, której niektórzy członkowie otwarcie go obrażają, wktórej przygotowuje się petycje mające go zmusić do zaprzestaniapracy, a nawet zbiera bitcoiny na wynajęcie assassina, któryproblem z Poetteringiem rozwiąże raz na zawsze. Trudno programiścieodmówić racji w potępieniu tego typu zachowań – jednak czy nieon sam jednak je sprowokował, szczególnie poprzez swoją postawęwzględem rozwoju systemd? Najnowsze zmiany w tym kontrowersyjnymdemonie pokazują, że oskarżenia pod adresem Poetteringa o złośliwetrollowanie społeczności nie są wcale takie nieuzasadnione.

Linuksowa wojna domowa: chcą zabić twórcę systemd, ten odpowiada wbudowaniem w systemd konsoli

09.10.2014 | aktual.: 12.10.2014 16:13

Od niepamiętnych czasów jądro Linuksa zapewnia wirtualnyterminal. Kod za to odpowiadający to staroć, której od lat jużraczej nikt nie chce ruszać. Kilku programistów podejmowałosię za to już przeniesienia wirtualnego terminala doprzestrzeni użytkownika i zaimplementowania go tam w bardziejsensownej formie. Podjął się tego też Lennart Poettering,informując latem tego roku o rozpoczęciu prac nad bibliotekąsystemd-terminal, mającą obsłużyć w pełni parsowanie irenderowanie terminala – oczywiście w ramach demona systemd, któryjuż dawno przestał być zamiennikiem standardowego demonainicjalizacji initd, stając się zamiennikiem dla rosnącej liczbylinuksowych procesów systemowych.

Obraz

Nie minęły dwa miesiące, i w kolejnej wersji systemd (217)dostajemy demona systemd-consoled,wczesną implementację linuksowej konsoli w ramach tegowszechogarniającego projektu. Można ją wykorzystywać z dowolnymmenedżerem logowania. Na razie pozwala na uruchomienie pojedynczejsesji terminala na każdą otwartą sesję użytkownika, ale wkolejnych wydaniach ograniczenie to zniknie.

Ocena tej sytuacji, biorąc pod uwagę aferę związaną zsystemd, nie jest łatwa. Prawdą jest, że wirtualny terminal zjądra powinien zniknąć, ale wielu osobom trudno jest przełknąćjego przeniesienie z monolitycznego jądra, do jednak monolitycznego(mimo że Poettering temu zaprzecza) demona systemd. Działaniaautora systemd nie zachodzą jednak w próżni – trzeba pamiętać,że jest on kluczowym programistą Red Hata, mającego swojestrategiczne interesy w dziedzinie Linuksa, niekoniecznie pokrywającesię z interesem społeczności Open Source.

W sierpniu tego roku bloger Paul Venezia nazwał systemdzwiastunem linuksowej apokalipsy. To mocne słowa, ale nie pozbawionepodstaw. Venezia zauważył, jaki nacisk w ostatnich latach Red Hatkładzie na techniki związane z chmurami obliczeniowymi – i wświetle tego wyjaśnia, czym ma być systemd. Dla Czytelnikówznających architekturę Windows. To linuksowy odpowiedniksvchost.exe, który ostatecznie będzie wykorzystany do zarządzaniadziałającymi w chmurze serwerami, w praktyce bardziej systemoperacyjny, niż systemowa usługa.

Nic więc dziwnego, że zwolennicy „starej uniksowej szkoły”patrzą na Poetteringa, jak na trolla próbującego podbić ich świat w imię korporacyjnych interesów. Trolla, który gdy mu się towytknie (czasem faktycznie w grubiański sposób), zaczyna uderzać wtony politycznej poprawności, mówiąc o tych „białychheteroseksualnych mężczyznach”, którzy zdominowali światLinuksa – i trolla, który uparcie twierdzi, że to co zrobił, niejest monolitycznym monstrum, lecz konstrukcją modularną (tak jakbyjedno drugie wykluczało).

Z drugiej strony to właśnie postawa społeczności umożliwiła„inwazję” systemd na linuksowe dystrybucje. Nikt przecież tejstarej gwardii nie zakazywał tworzenia lepszych alternatyw dlastarzejącego się ekosystemu systemowych usług Linuksa, którepozwalałyby twórcom dystrybucji budować lepsze desktopowe systemyoperacyjne. Mimo bowiem domniemanego „chmurowego” celu systemd,rozwiązanie Poetteringa odczuwalnie ulepsza pracę na desktopie,czyniąc uruchamianie systemu szybszym a zarządzanie nimłatwiejszym. Wielu zwolenników systemd mówi otwarcie: Poetteringwprowadził Linuksa w XXI wiek.

Nie jesteśmy w stanie w redakcji zająć jakiegoś jednoznacznegostanowiska w tej sprawie. Ideologie przesłaniają analizytechniczne, a fora linuksowe płoną od wzajemnych ataków trolliwspierających tę czy inną stronę. Sami twórcy dystrybucjiwyraźnie postawili na systemd (nawet Debian wkońcu uległ), jedynie niszowe jednak Gentoo i Slackwareotwarcie mówią „nie”. Jakie przyniesie to realne skutki, okażesię zapewne w ciągu najbliższych dwóch lat, gdy usystemd-owanewersje najpopularniejszych dystrybucji wylądują ostatecznie nabiurkach użytkowników Linuksa – a ci, którzy nie bedą moglitego znieść, przerzucą się na jakiś system *BSD.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (85)