Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands — kooperacyjny szał
Przełom lutego i marca obfituje w prawdziwy wysyp premier growych. Całkiem niedawno opisywałem recenzję For Honor od Ubisoftu, a dziś przyszedł czas na kolejną grę z serii Tom Clancys Ghost Recon. Wildlands bo tak brzmi jej podtytuł, to dziesiąta już część o oddziale duchów - specjalnej jednostce do zadań wręcz niewykonalnych. Tym razem wybieramy się do górzystej Boliwii by rozpracować i zniszczyć od środka niebezpieczny kartel narkotykowy.
Przedpremierowa beta cieszyła się ogromną popularnością wśród graczy, pozwalając im zasmakować mechaniki i sprawdzić czy twórcy choć połowicznie spełnili pokładane w tytule oczekiwania. Już w pierwszych minutach zabawy możemy przekonać się że Wildlands jest swoistym miksem The Division i Just Cause, a teren na którym przyjdzie nam spędzić długie godziny jest ogromny. Wysokie noty oraz przemyślany tryb kooperacji są bardzo dużym atutem w ocenie końcowej produktu, choć twórcy nieco dali ciała przy tworzeniu podobnych do siebie zadań i małym urozmaiceniu prowadzonej rozgrywki.
Biała i sypka ... kampania
Akcja gry toczy się w 2019 roku w Boliwii. Dowiadujemy się że cały kraj podporządkowany jest kartelowi narkotykowemu Santa Blanca, na którego czele stoi El Sueno. W związku z zamachem terrorystycznym na amerykańską ambasadę oraz zabiciem agenta DEA, rząd USA wysyła elitarną jednostkę specjalną do zinfiltrowania oraz zakończenia rządów narkotykowego bossa. Jako jeden z tytułowych duchów, na początku zabawy otrzymujemy możliwość pełnej personalizacji głównego bohatera. Wybieramy płeć, kolor włosów, znaki szczególne oraz dobieramy odpowiedni pod nasze wymagania ubiór. Początek przygody rozpoczyna się od przelotu helikopterem nad Boliwią i wstępnym zapoznaniu się z problemem kraju. Przed przylotem do miejsca docelowego, dowiadujemy się że fanatyczny El Sueno trzyma w garści polityków, służby narodowe oraz policję, co naraża lokalną społeczność na bezkarną przestępczość i zniewolenie.
Podczas pobytu w Boliwii, naszym kontaktem jest agentka CIA - Karen Bowman. Wspierając oddziały rebelianckie Kataris 26, zyskujemy bardzo potężnego sojusznika który pomoże nam w trudnych sytuacjach. By dotrzeć i zabić głównego antagonistę jesteśmy zmuszeni rozprawić się z jego podwładnymi. W tym celu zniszczyć musimy podwaliny jego imperium, podzielone na produkcję, przemyt, ochronę i indoktrynację. Na czele każdego z nich stoi wysoko postawiona postać którą trzeba dopaść by uzyskać niezbędne informacje, np o lokalizacji danego szefa. Kampania jest budowana poprzez komunikaty przekazywane przez nasz kontakt oraz dzięki zbieranym podczas zabawy materiałowym wywiadowczym. Zadania poboczne opierają się głównie na zbieraniu nowego wyposażenia oraz polepszaniu własnych umiejętności, ale o tym później. W grze otrzymujemy ogromny teren działań i sami decydujemy w jakiej kolejności będziemy wypełniać misje główne. Dzięki takiemu zagraniu, Ubisoft oddał graczom przysługę i stworzył grę w pełni nieliniową. Sami wybieramy interesujący nas cel i wykonujemy go na swój własny, indywidualny sposób. Poziom zadań jest bardzo zróżnicowany i zależny od prowincji w której przebywamy.
Solo, solą w oku
Początkowo otrzymujemy możliwość rozpoczęcia zabawy w trybie kooperacji z innymi graczami, ale osoby które zechcą zagrać samotnie też mają taką możliwość. Jeżeli wybierzemy tryb solo, to tylko po to by zapoznać się z mechaniką i prawami rządzącymi się w tym świecie. Osobiście odradzam taką zabawę, gdyż nasi pomocnicy są sterowani przez sztuczną inteligencję, a raczej oskryptowani specjalnie by nas zdenerwować podczas zabawy. Po samotnych kilku godzinach spędzonych w tytule, wiem jedno - to jest ewidentnie gra postawiona na kooperację. Samodzielne przechodzenie jej zajmie nam sporo czasu i przysporzy wielu nerwów, za sprawą nierozgarniętych towarzyszy oraz ich znikaniu i pojawianiu się obok nas, w przypadku zbyt szybkiego oddalenia się.
Oczywiście zdecydowałem się na zabawę z innymi graczami, a tych nie trzeba było daleko szukać gdyż w grze działa bardzo dobrze system dopasowywania graczy do rozgrywki. Podczas wykonywania misji w trybie kooperacji, otrzymujemy masę zadań pobocznych które są do znudzenia powtarzalne. Odbijanie zakładników, zebranie materiałów wywiadowczych, zniszczenie zebranej kokainy, likwidacja wroga ... już nie czepiam się że zadania te są stworzone na szybko, bez ogólnego ich przemyślenia. Misje zazwyczaj odbywają się w ten sam sposób - infiltracja terenu przy pomocy lornetki i drona, zaznaczenie na mapie przeciwników i akcja. Każdą misję możemy rozegrać na dwa sposoby - po cichu, używając tłumików i tak likwidując wrogów by nas nie zauważyli, albo wywołać głośny alarm niszcząc wszystko w około. Wybierając tą drugą opcję musimy być przygotowani na zalanie terenu działań skomasowanymi oddziałami jednostek wroga. Pal licho jeśli mówimy o zwykłych przeciwnikach, gorzej jak do walki włączą się siły specjalne - UNIDAD. Nie dość że są one o niebo lepiej wyposażone, to każdorazowe ich prowokowanie zwiększa tylko czterostopniowy poziom patroli, co przekłada się na jeszcze więcej przeciwników i niechybną śmierć. W takim przypadku warto opuścić teren działań lub ukryć się.
Podczas eksplorowania mapy natkniemy się na informatorów którzy wyjawią nam położenie ukrytych elementów wyposażenia - broni oraz dodatków, a także misji dzięki którym zwiększymy możliwości bojowe rebeliantów. Prócz wrogów, na podręcznej mapie można zauważyć zielone ikonki. Są to zasoby, które należy oznaczyć przed zabraniem. Te dzielą się na paliwo, leki, elektronikę i żywność. Są nam pomocne przy rozwijaniu umiejętności zdobytych podczas walk. Gdy zdobywamy nowy poziom uzyskujemy punkt doświadczenia. Ten możemy wykorzystać do rozwoju postaci w drzewku umiejętności. By aktywować umiejętność potrzebujemy wymaganego zasobu. Moim zdaniem jest to niepotrzebne zagranie, gdyż wymusza na nas ciągłą eksplorację i oznaczanie takich skrzynek z zasobami. Nie dość że zabiera to dużo czasu to po którymś razie z kolei robi się bardzo monotonne. Dzięki informatorom możemy uzyskać również informacje o miejscach gdzie zdobyć możemy dodatkowe punkty umiejętności bądź perki wpływające na całą drużynę.
Dynamiczna walka z głupim AI
Osoby grające w poprzednie odsłony muszą przygotować się na nieuniknione korzystanie ze środków lokomocji. Nadmienię ponownie że teren działań jest ogromny, więc przechodzenie mapy na nogach będzie aktem wzmożonej desperacji. Na szczęście otrzymujemy możliwość szybkiej podróży do punktów kontrolnych, pod warunkiem że je wcześniej odkryjemy. Jeżeli w okolicach nie ma takiego miejsca, zostaniemy zdani na poruszanie się trzema środkami lokomocji. Do dyspozycji gracza są pojazdy naziemne, wodne oraz powietrzne. Jak do helikopterów, samolotów i łodzi nie mam co się czepiać, to model jazdy samochodami oraz motorami zostawia wiele do życzenia.
Pojazdy ślizgają się na każdej powierzchni, czasami nawet przecząc prawom fizyki i przenikając niektóre obiekty roślinne bądź przeszkody których normalny pojazd by nie pokonał. Jeśli zdecydujemy się na piesze wycieczki, liczyć możemy na szybki bieg, skradanie się oraz pozycję leżącą. Na skoki nie mamy co liczyć. Zostaje nam tylko przeskok przez dany obiekt lub wdrapanie się na nieznaczną wysokość. Podczas rozgrywki oglądamy plecy postaci w trybie TPP, ale celując możemy zmienić na tryb FPP, dzięki czemu poczujemy się jak w klasycznej strzelance. Podczas gry korzystamy z rozbudowanego wyposażenia które możemy wymieniać na inne oraz personalizować pod własne widzi mi się. Dzięki zebraniu odpowiednich części, zyskujemy możliwość podpięcia pod broń granatnika, większego magazynku bądź zmiany rodzaju lufy. Miłym zaskoczeniem jest fakt zmiany skórki broni. I na tym zachwyt się kończy, gdyż bazowo mamy dostęp do kilku sztuk broni, a resztę odblokujemy dopiero po wypełnieniu zadań głównych. Przez taki nieprzemyślany krok dochodzi do dziwnych sytuacji, gdy podniesiemy nowy karabin upuszczony przez wroga, bez możliwości jego personalizacji i zapisania w ekwipunku.
Podczas walk możemy korzystać z elementów otoczenia - wybuchających beczek lub pojazdów. Wiele razy przyjdzie nam skłócać frakcję UNIDAD'u z lokalnymi gangsterami by zmniejszyć ilość przeciwników na mapie. Musimy jednak bardzo uważać na przeciwników, gdyż mimo że nie są zbyt rozgarnięci, dysponują wystarczającą siłą ognia i zapałem by napsuć nam nieco krwi. Wrogowie nie należą do nadto inteligentnych, często wchodząc nam pod lufę i prosząc się o kulkę. Gdy dostaniemy się w ogień krzyżowy, warto położyć się i likwidować wrogów po kolei. Jeśli nam się nie uda, być może podejdzie do nas kolega z drużyny w celu reanimacji. Trzeba jednak pamiętać że taka czynność może nastąpić tylko raz podczas jednej potyczki. Do walki prócz broni palnej, wykorzystywać będziemy drony zwiadowcze, miny, granaty oraz środki dywersyjne. Dostęp do nich otrzymujemy podczas wypełniania misji lub odblokujemy natychmiast płacąc prawdziwą gotówką w menu gry we wbudowanym sklepie.
Piękno krajobrazu a wydajność
Trzeba przyznać że na pierwszy rzut oka, Ubisoft odrobiło pracę domową serwując nam dopracowany, ogromny teren działań. Niespotykana skala roślinności na tak dużym obszarze bez widocznego wczytywania tekstur to ogromna zaleta produkcji. Podczas eksploracji mapy nie spotkałem się z dużą ilością niskiej jakości tekstur ale nie wykluczam ich - ponieważ są one obecne, nieznacznie obniżając końcową ocenę gry. W pewnym momencie zauważmy że wiele obiektów jest żywcem skopiowanych z innych lokacji. Może się okazać że eksplorując miasta, natkniemy się na identyczne budynki a nawet ulice, które mieliśmy możliwość zwiedzić w innym miejscu. Inna sprawa to zagęszczenie ulic mieszkańcami. Tych jest mało, co tłumaczy fakt państwa pod zaborem narkotykowego bossa, ale miłym akcentem twórców jest wprowadzenie sporej ilości zwierzyny hodowlanej.
W grze uświadczymy cykl nocy i dnia, oraz losowe warunki pogodowe. Potrafią one diametralnie zmienić tryb prowadzenia rozgrywki i przeszkodzić nam nawet w planowaniu ataku. Podczas nocnych zadań, przydatnym okaże się noktowizor lub urządzenie do pomiaru ciepła. Sama mapa jak już wcześniej wspomniałem, jest największym atutem produkcji. W internecie można znaleźć artykuły porównujące ją z dwoma, a nawet trzema mapami z GTA V, ukazujące z jak wielkim terenem mamy do czynienia. Prócz płaskich pól i pagórków, przyjdzie nam eksplorować wysokie góry, oblodzone stoki a nawet tereny pustynne. Każda lokacja została skrzętnie stworzona i oddaje wspaniały klimat. Niestety jak to bywa ostatnimi czasy w grach nie tylko od Ubisoftu, możemy zaobserwować widoczne spadki wydajności.
Na w/w obrazku możecie zobaczyć na jakim sprzęcie testowałem grę. Dzięki własnym - bazowym ustawieniom zyskałem całkiem przyjemną rozgrywkę z bardzo dobrą płynnością. Przy ustawieniu wszystkiego na ultra, były widoczne skoki płynności ale wciąż grało się bardzo przyjemnie. W obu przypadkach można doświadczyć lekkich ścinek obrazu podczas wymagających potyczek bądź przemierzaniu górskich szlaków na motorze. Oczywiście nie mogło zabraknąć niewidzialnych ścian, kilku blokad postaci oraz bezdennych studzienek graficznych, które niezwłocznie zgłosiłem do załatania.
Wisienka kooperacyjna
Uważam że Ubisoft stworzyło naprawdę udaną grę, nie tylko dla maniaków grania kooperacyjnego. Jednocześnie dochodzę do wniosku że można było to zrobić nieco lepiej, przesuwając premierę na tyle by połatać problemy z wydajnością i rozbudować nieco wątek misji pobocznych. Samo ukończenie kampanii fabularnej zajmie nam kilka dobrych dni, a jeśli skupimy się na rozbudowaniu własnego arsenału oraz pogłębianiu strachu wśród wrogów, być może że zrobimy "platynkę" w tydzień. Samo przejście gry będzie nie lada wyzwaniem, gdyż monotonność wkrada się już po kilku godzinach zabawy, stawiając nas przed nie lada wyborem - "co dalej?". Tytuł oferuje bardzo dużo możliwości a to głównie zasługa otwartego świata, jednak należy pamiętać że spora swoboda zawsze idzie z parą z nieco okrojoną treścią. W sumie dziwię się że to napiszę, ale tym razem cena jest adekwatna do wielkości gry ... przynajmniej w sferze mapy, nie innowacyjności.