Krytycznym rzutem oka w Mass Effect Andromeda
21.03.2017 | aktual.: 22.03.2017 08:38
Może zacznę wpis do tego że nie uważam się za namiętnego fana serii, ale od samego początku z uwagą śledzę losy tego uniwersum. Pamiętam bardzo dobrze czasy gdy siedziałem u znajomego w mieszkaniu i pokazał mi pierwszą odsłonę Mass Effect na konsoli. Wróciłem do domu, zakupiłem grę i tak wsiąkłem. Potem wyszła kolejna część i kolejna ... Gdy tylko pojawiła się informacja że swoją premierę niedługo będzie mieć czwarta odsłona gry, byłem pewien że na pewno ją zakupię, zagram, a później podzielę się z wami swoimi spostrzeżeniami na łamach bloga w recenzji. A jak bywa z nadziejami ? Różnie.
Pamiętacie zapewne jaki był boom z okazji zrobienia graczy w butelkę w grze No Man Sky ? Tu jest bardzo podobnie - piszę to z bólem w sercu, ale wolę ostrzec by potem nie mieć zawyżonych pretensji do samego siebie. Osoby mające wczesny dostęp lub takie, które wykupiły early access na PC'owej platformie Origin, otrzymały możliwość zagrania w grę na kilka dni przed premierą. Poziom niedopracowania i ogólnych niedoróbek w formie animacji, poruszania się postaci oraz mimiki twarzy a do tego nagromadzenie zbędnych dodatków wydłużających rozgrywkę to wręcz nieprawdopodobny zabieg stworzony przez studio BioWare. Co się stało że tak znana marka, wydała tak przekombinowaną grę ? Nie rozumiem jak można tak spartolić produkcję, jednocześnie tak bardzo ją zachwalając, tym bardziej że kod gry został już ukończony i z tego co wiadomo, w dniu premiery nie ukaże się żadna łatka naprawiająca w/w problemy.
Prosta do bólu fabuła
Fabuła w serii ME przyzwyczaiła nas już do tego że nie zapiera dechu w piersiach, ale potrafi szybko się rozkręcić, racząc nas ciekawymi zwrotami akcji i wciągającą historią. Twórcy nowej części raczą nas prostą jak konstrukcja cepa historią, o długich podróżach międzygalaktycznych w poszukiwaniu nowej planety do skolonizowania. Po 600 latach snu, budzimy się na stacji kosmicznej i mamy problem. Planeta nie jest przyjazna, baza na kształt Cytadeli z poprzednich części nie jest ukończona a obcy z którymi wymieniliśmy się strzałami, wypowiadają nam wojnę. Fabuła główna nie zachwyca, choćby z tego powodu że jest strasznie przewidywalna. Ilość zadań pobocznych też woła o pomstę do nieba i to głównie za sprawą powtarzalności oraz debilnego systemu wybierania ich priorytetu.
Zwiedzając jedną z planet natrafiłem na miejsce gdzie leżała pewna persona do uratowania. Nie dało jej się pomóc gdyż nie wybrałem takiego zadania w bazie. Dopiero gdy wróciłem po akceptacji takiego zadania, mogłem wejść z nią w interakcję. To już w trzecim Wieśku było to lepiej rozwiązane. Misje takie są bez polotu, często wybierane po to by otrzymać zastrzyk surowców lub nieco pchnąć historię główną do przodu.
Duży teren i zbieractwo
Twórcy zrezygnowali ze średnich, nieco klaustrofobicznych map, na rzecz wręcz otwartego terenu. Prawda jest taka że otrzymujemy pewien wycinek planety z niewidzialnymi ścianami lub bardzo ciężko dostępnymi miejscami. Na takiej planecie, prócz niekorzystnych warunków pogodowo-atmosferycznych, twórcy uraczyli nas ogromnymi ilościami systemów obcych - które nazwali artefaktami. By zdobyć o nich jakiekolwiek informacje oraz zdobyć nieco surowców, musimy je zeskanować przez specjalne urządzenie. I jak na samym początku taka zabawa sprawia niezłą frajdę, tak po 2‑3 godzinach skanowania wkrada się wszechobecna rutyna i nuda. Tereny są bardzo rozległe więc twórcy podarowali nam plecak odrzutowy oraz pojazd księżycowy do szybszej eksploracji. I tak jak miało to sens w poprzednich częściach, tak w tej dodatkowo pojazd ten pełni rolę jednostki wydobywczej a przez dłuższy czas uczymy się najzwyczajniej w świecie sterować tym cudem na czasami bardzo ciężko ukształtowanych terenach.
Tak, tak. W tej grze musimy ciągle dbać o wydobywanie surowców. Te zebrać możemy ze specjalnych skrzyni w grze, skanując planety lub otrzymując specjalne pakiety za wysyłanie naszych podopiecznych na misje. Zebrane w ten sposób zasoby wydać możemy na lepszy sprzęt, rozwijanie bazy-matki lub unowocześnienie badań z zakresu walki oraz obrony. Podczas walki, po zabitych wrogach zostają przedmioty do zebrania w formie waluty, przedmiotów użytkowych a niekiedy nawet specjalnych modyfikatorów.
Personalizacja i umiejętności
Zaczynając zabawę wybieramy gotowy konspekt postaci lub tworzymy ją od nowa. Wybieramy kolor oczu, skóry ... klasyczne ostatnio opcje dostosowywania. Musimy grać człowiekiem, więc osoby spodziewające się innych ras, mogą się zawieść. Do wyboru mamy dwie płcie i z tego miejsca ostrzegam - wybierajcie mężczyznę, gdyż animacja twarzy kobiet jest w tej grze tragiczna. BioWare nieco przegięło z naturalnością animacji twarzy, do tego stopnia że wszystkie odgrywane kobiety rasy ludzkiej są bardzo sztucznie zagrane. A że ludzi spotkamy najczęściej to inna sprawa - niby kosmos jest taki duży, a ilość ras innych niż człowiek możemy policzyć na palcach obu dłoni.
System poruszania się niektórych postaci to żenada na naprawdę wysokim poziomie. Jak można było do tego dopuścić ? Nie mam pojęcia, może zatrudnili orangutany do motion capture ... Do rozbudowanego systemu walki nie mam dużo zastrzeżeń, no ale może trochę nie podoba mi się rozlokowanie elementów na interfejsie, gdyż łatwo jest się w nim pogubić. Dorzucić można również bardzo denerwujące pojawianie się obcych znikąd. Po wywołaniu alarmu, są oni "dowożeni" statkiem na nasze, często odkryte pozycje. System rozmów opiera się o rozbudowane dialogi, które mają nam przybliżyć nieco historię oraz pewne sytuacje. Dialogi te są strasznie drętwe, tym bardziej że żadna wybrana przez nas opcja nie jest decyzyjna. Inna sprawa, jeśli dotyczą one zadań kluczowych i mających wpływ na fabułę główną.
Piękna grafika z masą błędów
Jak można było zauważyć nowa szata graficzna gry to jej największy plus. Ogromne otwarte tereny, kosmiczne konstrukty, refleksy, światło ... można tak wymieniać w nieskończoność a wystarczy zobaczyć kilka materiałów z rozgrywki. Wszystko wygląda bardzo ładnie, ale jak wspominałem wcześniej, największą bolączką są modele postaci a dokładniej ich twarze. Głównie kuleje system odpowiadający za wyrażanie emocji przez postać oraz ten odpowiadający za ruch gałek ocznych, który bardzo często działa w dość komiczny sposób.
Możliwe że przez to w jaki sposób została przeprowadzona jedna z kluczowych rozmów o iście tragicznym finale, zrezygnowałem z dalszej gry. I jako tego że gra ma dość wysokie oceny na poziomie 70% to wg mnie 6/10 jest najtrafniejszą oceną tej produkcji.
Poczekam, kupię w promocji
Możliwe że stworzyłem ten wpis w przypływie negatywnych emocji w związku z dość nieudanym odbiorem nowej gry od BioWare - Mass Effect Andromeda. Mimo dwóch podejść do gry, w najbliższym czasie nie mam zamiaru nawet jej tykać, tym bardziej że kosztuje tyle ile twór konsolowy. Według mnie to nawet o 70zł za dużo. Może jak wyjdzie za rok, dwa to zakupię na wyprzedaży ... przynajmniej jak połatają ją jak należy.
PS: W multi nic nowego.