MacBook Pro bez zbytecznych interfejsów? Konserwatyści już płaczą, ale w końcu przywykną
Możliwość spoglądania na postęp techniczny w komputeryzacji zperspektywy człowieka, którego pierwszym komputerem był ZXSpectrum jest całkiem miła: może to nie jest perspektywawieczności, ale i tak pozwala zachować dystans, uodpornić nabieżące histerie. Tych ataków histerii miałem okazję naoglądaćsię już trochę, a teraz przeglądając nagłówki branżowychmediów (szczególnie tych związanych z Apple), widzę kolejny.Oswojeni już nieco z utratą gniazda minijack w iPhonie 7 redaktorzywzięli się za wałkowanie kolejnego strasznego posunięcia Apple.Oto nowe MacBooki Pro miałyby zostać pozbawione większościportów. Co za czasy, co za obyczaje, jak żyć bez tych wszystkichotworów w naszych laptopach dla profesjonalistów?
15.09.2016 13:47
I just received a survey from Apple that contained this question: pic.twitter.com/tlylnMMDE1
— Ligia Carrion (@dotina) September 14, 2016Panika wzięła się z ankiety podobno rozesłanej przez Apple doniektórych swoich użytkowników, w której firma z Cupertino pyta oto, czy chcą wciąż mieć w MacBookach Pro gniazdo słuchawkowe ijak przenoszą na komputer zdjęcia z aparatów fotograficznych. Napierwszym miejscu odpowiedź najbardziej pożądana, tj.bezprzewodowo. Wnioski wyciągnięto łatwo: oto Apple w MacBooku Prochce zrobić to samo, co w swoim 12-calowym MacBooku, tj. pozostawićjedno złącze USB Type-C, które powinno wystarczyć każdemu (doczasu, aż się wymyśli dobre indukcyjne ładowanie baterii, wtedy iono zniknie).
Pewnie właśnie coś takiego stanie się właśnie tej jesieni,przy okazji premiery MacBooka Pro czwartej generacji. Już terazpojawiły się opinie, że Apple strzela sobie w stopę, a nawet żewręcz to koniec Jabłka w segmencie laptopów premium, bo pozbywającsię większości interfejsów (niech przypomnę, MacBook Pro 3.generacji ma dwa złącza Thunderbolt 2, dwa złącza USB 3.1,wyjście HDMI, slot kart SDXC oraz analogowe złącze audio), staniesię „bezwartościowy” dla profesjonalistów. Profesjonaliścizaś nie łykną tak łatwo propagandy „emejzingu”, jakużytkownicy iPhone’a 7, widząc wykastrowanego ze złącza nowegoMacBooka Pro krzykną zbiorowo – dość tego!
I co dalej?
Kupią sobie laptopa z Windowsem? Podobno są takie modele, któreuważane są za lepsze od MacBooków Pro. Może i są lepsze, ale naczym ta lepszość polega? Czy aby nie na tym samym, co „lepszość”niektórych androidowych flagowców, które porównuje się z iPhonemparametr do paramertru? Mój Android ma 10 rdzeni, twój iPhone maich tylko cztery. Mój Android ma 4 GB RAM, twój iPhone ma tylko 3GB RAM. Świetnie. Zupełnie jak na forach militarnych, gdzieekscytujemy się kalibrami armat czołgów, jakby zapominając, żeporównywanie czołgu do czołgu w warunkach realnej wojny jestkompletnie bez sensu.
MacBook Pro jest po prostu finalnym produktem, a nie jakimśkomputerem osobistym, na którego wgrano OEM-ową wersję Windows.MacOS jest bardziej rozszerzonym firmware tego produktu, niżsystemem operacyjnym stworzonym przez ludzi, którzy z samymkomputerem niewiele mieli wspólnego. I ta różnica właśniesprawia, że ludzie nie mający ochoty na potyczki ze sprzętem,systemem, oprogramowaniem, wybierają produkty Apple, by zrobić toco mieli zrobić. A gdy Apple stwierdza, że teraz będzie się torobiło trochę inaczej, to chrząkając i narzekając, w końcu sięuginają. Bo jaką mają alternatywę?
Tak, prawda, niedawno Microsoft poszedł w ślady Apple,zobaczyliśmy te całkiem fajne i dopracowane urządzenia Surface,jakość prima sort, cena należycie wysoka, zapewne też Windows 10i Microsoft Office działają na tym świetnie. Ale jak na Surfacedziała Logic Pro, Garage Band czy Final Cut Pro? Jak Windows 10komunikuje się z iPhonem? Jak wyglądają zmagania z Cygwinem,Node.js czy gemami Ruby na Windowsie? Inny świat, zupełnie inne(zwykle gorzej zoptymalizowane) narzędzia, makowy czy uniksowyzaawansowany użytkownik w świecie Windowsa długo będzieraczkował, a idiosynkrazje „okienek” szczególnie tychnajnowszych, przyprawią go o palpitacje serca.
Dla kogoś, kto pracował jakiś czas z Makiem łatwej drogi naWindowsa po prostu nie ma, a głównym konkurentem produktów Applesą inne produkty Apple. Nawet jeśli ceną pozostania z nimi będziekonieczność zmiany niektórych przyzwyczajeń. To co Appleprzedstawia na swoich prezentach jako zachwycającą, magiczną wizjęprzyszłości, z czasem staje się codziennością dla wszystkich,także na PC. Kompleks MacBooka Air, na jaki zachorowali praktyczniewszyscy producenci pecetów, pokazał to ostatnio bardzo wyraźnie,ale tak było wcześniej.
Pecetowe OEM-y nigdy bowiem nie miały odwagi, by porzucićstarsze rozwiązania. Gdyby nie Apple, wciąż byśmy mieli na rynkutylko grube laptopy z mnóstwem złączy, napędem optycznym, złączemRS-232C, Firewire i innymi atrakcjami. A tak? Gdy w 1998 roku pojawiłsię pierwszy iMac bez stacji dysków (notabene stacji dysków, doktórej upowszechnienia Apple przyczyniło się w 1978 roku), branżabyła w szoku, też mówiono o tym, że gadaniem o „emejzingu”Apple chce zasłonić bezsensowną decyzję – bo jak będziemyprzenosili pliki? Gdy w 2012 Apple uznało napęd optyczny za zbędny,kompletnie rezygnując z jego montowania w swoich komputerach,słychać było płacze, co to za życie bez możliwości odtwarzaniapłyt DVD – jak będziemy oglądali filmy, jak instalowalioprogramowanie?
Teraz, gdy z iPhone’a 7 zniknęło złącze słuchawkoweminijack, setki tysięcy ludzi podpisało petycję #SaveJack, boprzecież elektroniczne śmieci, Apple nie dba o środowisko, a naszestare słuchawki (stare dyskietki) wciąż są dobre. Może i dobre,ale lepsze wrogiem dobrego. Przyzwyczaicie się.
Tak samo przyzwyczaicie się do świata niemal całkowiciebezprzewodowych interfejsów i nowego MacBooka Pro. Za chwilę bowiemnie będzie innych pecetowych laptopów, nie będzie na co sięprzesiadać. OEM-y nie są zdolne do kreatywnego myślenia na większąskalę, zobaczymy więc wysyp tych wszystkich *booków (Elite, Ultra,Zen, Hyper, Surface i co tam jeszcze – bo nawet w nazwie niepotrafią być oryginalni), które będą miały pewnie co najwyżejze dwa złącza USB Type-C, i to może bez wbudowanego Thunderbolta.Nie wierzycie? Specyfikacja HDMI po USB 3.1 już opracowana. Najwyżejkupicie przejściówkę do starego monitora.
Reasumując, nie, Apple nie strzeliło sobie nigdy w stopę. Ktośmusi w tej branży być innowacyjny, a że konserwatyści będącierpieć, to tym lepiej, generowany przez nich szum medialny tylkonapędza zainteresowanie produktem.