Miejski administrator musi oddać półtora miliona
Terry Childs, administrator odpowiedzialny za sieć metropolitarną w San Francisco, musi zapłacić miastu blisko półtora miliona dolarów zwrotu kosztów związanych z przetrzymywaniem przez 12 dni haseł pozwalających kontrolować miejską infrastrukturę.
18.05.2011 | aktual.: 18.05.2011 17:39
Kwota obejmuje koszty, jakie miasto poniosło w związku z próbami przywrócenia dostępu do sieci FiberWAN oraz późniejszymi testami mającymi na celu sprawdzenie, czy administrator nie pozostawił tylnych furtek. Władze miasta obawiały się późniejszego sabotażu.
Historia jest o tyle ciekawa, że media przedstawiają głównego bohatera jako maniakalnego cyberterrorystę, który przez niemal dwa tygodnie trzymał miasto za zakładnika. Rzeczywistość okazuje się być nieco bardziej skomplikowana, a sam administrator twierdzi, że nigdy nie próbował wyrządzić żadnych szkód. Jak donoszą niektóre lokalne media, Childs był pasjonatem, który pomógł zbudować sieć metropolitarną i przez lata był jej jedynym administratorem - zarówno jego współpracownicy, jak i przełożeni wiedzieli, że jest on jedyną osobą dysponującą dostępem administracyjnym do serwerów infrastrukturalnych.
Problem pojawił się, kiedy Childs odmówił przekazania kodów dostępu swoim przełożonym - twierdzi, że nie ufał im w tym zakresie. Hasła ostatecznie wyjawił, kiedy ówczesny burmistrz Gavin Newsom odwiedził go w celi. Zdradził je też ponoć wcześniej, podczas aresztowania - przedstawiciele miasta twierdzą jednak, że nie były one prawidłowe. Ostatecznie administrator został skazany na cztery lata więzienia, a wczorajszy wyrok sądu obciążył go sporą sumą restytucji.
Historia, która wydarzyła się po drugiej stronie oceanu i skończyła się kwotą całkowicie abstrakcyjną jak na polskie realia, może być jednak przestrogą i w naszych warunkach - cała sytuacja jest prawdopodobnie efektem nieporozumienia pomiędzy pracodawcą a administratorem, które eskalowało się do niebotycznych rozmiarów. To natomiast może się zdarzyć także i u nas - szczególnie, że relacje administratora z pracodawcą nie są często regulowane tak precyzyjnie, jak wymaga tego specyfika stanowiska.