Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution – tylko dla fanów
Bandai Namco i tematyka anime – wiadomo, co z tego wynika. Po wielu różnorakich grach opartych na popularnej kreskówce Dragon Ball, również z Naruto (swoją drogą serią uważaną za następcę kultowej marki Akiry Toriyamy) firma poszła w ilość i bezceremonialnie wydaje kolejne odsłony bijatyki. Efektem tego są projekty o tak intrygującym tytule jak Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution. Oczywiście to następna gra z serii, czerpiąca garściami z opowieści o młodych wojownikach ninja, a przy okazji wymagająca od gracza emocjonalnego zaangażowania w produkt. Przeciętny konsolowiec, który nie kojarzy kim jest tytułowy bohater, a tym bardziej jego przyjaciół i wrogów, nie ma tu zwyczajnie czego szukać. To dzieło wybitnie dla fanów.
24.09.2014 13:25
W naszym kraju jest ich trochę, ale nie wyobrażam sobie, żeby projekt zrobił furorę na lokalnym rynku. To zbyt niszowa produkcja. Chociaż pewnie dorosły facet nie powinien się do tego przyznawać, w temacie Naruto nie jestem nowicjuszem i poprzednie odsłony Shippuden dostarczyły mi sporo radości. Tymczasem rozpoczynając zabawę z Revolution w trybie fabularnym zupełnie nie mogłem przypomnieć sobie niby prostego, ale niecodziennego sterowania, opartego na szybkim skracaniu dystansu do wroga i wymierzaniu ataków rodem z telewizyjnego show, a przy okazji wykorzystywaniu w boju przedmiotów specjalnych. Z czasem umiejętności godne ninja powróciły, niemniej ten, kto nie grał w żadną z poprzednich części, pogubi się i podirytuje, jeśli nie jest twardym miłośnikiem Naruto. Swoją drogą historia tu prezentowana, wzbogacona o wcześniej niepublikowany materiał, tyczy się późnych wydarzeń w anime, wypada więc się znać.
Projekt oferuje lokalizację w formie napisów, weźmiemy więc udział nie tylko w przygodzie ninja, ale też światowym turnieju, trybie walki swobodnej czy też naturalnie online. Ogólnie, fanatycy dostają naprawdę pokaźny zestaw przeszło stu bohaterów do odblokowania, w tym mechaniczną wersję głównego bohatera, zaprojektowaną przez Masashiego Kishimoto na potrzeby gry, szereg nowych, potężnych i rozpoznawalnych technik jutsu, plus usprawnioną mechanikę starć. Jeśli ktoś zdecyduje się poświęcić czas, aby ją zgłębić (a trzeba tu wykazać się cierpliwością), supermocne ataki wyprowadzane wraz z towarzyszami broni są niezwykle efektywne i cieszą oko po stokroć. Mamy do czynienia z silnikiem wykorzystywanym w serii od lat, który normalnie dwuwymiarowe postacie budzi przepięknie do trójwymiarowego życia. Zdarzają się okazjonalne spowolnienia płynności gry, ale poza tym to praktycznie kreskówka w akcji. Rażą tylko widoczne ząbki na krawędziach. Przydałaby się już wyższa rozdzielczość.
Poza mini-trybem fabularnym, podstawowa zabawa sprowadza się do walki o tytuł najpotężniejszego wojownika na świecie, pokonując przeciwników w ramach kolejnych rang podczas turnieju na wyspie festiwalowej. Wyróżnikiem nowej odsłony serii jest wprowadzenie starć wieloosobowych na czterech ninja. Mając w pamięci odcinki anime, łatwo chyba wyobrazić sobie, jak efektowne są takie pojedynki, a jeszcze przyjdzie werbować siły pomocnicze. W zależności od obranej strategii, kompani będą robić w trakcie walki za żywe tarcze lub dokończą łańcuszek wyprowadzonych pięknie ciosów, albo dołożą się do dewastującego mega ataku. Do tego dochodzą specjalne misje do realizowania w czasie wolnym, kiedy biegamy po dostępnych lokacjach, plus inwestowanie w przydatne przedmioty. Gdyby komuś się wciąż nudziło dostaje osobny tryb walki swobodnej, gdzie po raz kolejny znajdziemy między innymi bicie się do upadłego. Z uwagi na długie czasy oczekiwania na rozpoczęcie zabawy nie wróżę sukcesu rozgrywce sieciowej, ale opcja posyłania w świat klona prowadzonej postaci, by zdobywała doświadczenie czy przedmioty, stanowi na pewno jej ciekawe dopełnienie.
Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution to poezja w ruchu, jednak nie każdy lubi poezję. Chociaż produkt został rozbudowany względem poprzednich części, radzę zapoznać się najpierw z dotychczasowymi odsłonami, jeśli ktoś dopiero wchodzi w świat interaktywnego konsolowego anime. Mechanika walk jest zupełnie inna w porównaniu do standardowych bijatyk, z czym trzeb się wpierw oswoić, by później dołożyć do tego bardziej zaawansowane kombinacje z najnowszego dzieła. Trochę zawodzą rozgrywka online oraz krótkie historie fabularne, a wyspa turniejowa do najpiękniejszych nie należy, za to animacje postaci i ich ataków to ponownie małe dzieła sztuki. Fani nie mogą się pewnie doczekać kolejnej edycji na konsole nowej generacji oraz starć w Full HD. Pozostali raczej przejdą obok całkiem niezłego produktu obojętnie i trudno im się dziwić.