Pebble Time – test wesołego smartzegarka, którego nie trzeba codziennie ładować
Rynek smartzegarków powoli się nasyca. Mamy Apple Watcha, mamy również całą paletę urządzeń z Android Wear, możemy też obserwować pierwsze kroki Microsoftu na tym rynku. Muszę przyznać, że wybór urządzeń już teraz można nazwać zadowalającym. Ale co jeśli użytkownikowi zamarzy się urządzenie, które będzie w stanie przetrwać tydzień na jednym ładowaniu? Wtedy wybór ograniczy się właściwie do kilku urządzeń. I nie będzie to ani Apple Watch, ani żaden produkt z Android Wear.
Od paru dobrych lat działa bowiem pewna „garażowa” firma z USA, która udowadnia, że w świecie dużych korporacji wciąż da się stworzyć produkt, który wywoła poruszenie na rynku. Smartwatch z czasem pracy dochodzącym do siedmiu dni? Brzmi ciekawie. Oto Pebble Time, z którego testem możecie się tutaj zapoznać.
W zestawie poza urządzeniem i ładowarką nie znajdziemy praktycznie nic. Testom została poddana wersja z Kickstartera, tak więc zarówno opakowanie jak i jego zawartość mogą się zmienić z biegiem czasu. Od razu w oczy się rzuca, jak kolorowym urządzeniem jest Pebble Time. Oczywiście możliwe jest zamówienie wersji czarnej i białej, ale czerwona prezentuje się wręcz wyśmienicie. Czerwień nie jest jaskrawa, nie rzuca się łatwo w oczy. Zaryzykuję stwierdzenie, że łatwiej dostrzec na ciele (białego człowieka) czarny zegarek niż czerwony.
Nie chodzi mi też tylko o sam kolor urządzenia, chodzi o charakter. Pebble Time nie udaje poważnego zegarka z ukrytym sprytnie ekranem LCD czy OLED. Pebble Time jest niewątpliwie gadżetem i to widać na pierwszy rzut oka.
Jedynym wyróżniającym się elementem konstrukcji Pebble’a jest szara ramka dookoła ekranu. Sama obudowa została wykonana z tworzywa sztucznego. Obudowa została lekko zakrzywiona, dzięki czemu urządzenie lepiej leży na ręce. Dołączony do urządzenia silikonowy pasek jest rewelacyjny. Jest znacznie bardziej miękki od tego w poprzednim modelu, a przy tym równie wytrzymały.
Największa techniczna zmiana w porównaniu z poprzednim modelem zaszła w ekranie. Mamy oto urządzenie z 64-kolorowym ekranem e-ink. Specyfiką kolorowej wersji tego typu ekranu jest to, że każda scena prezentowana na ekranie będzie wyglądała tak, jakby została wycięta z komiksu. Właściwie nie potrafię znaleźć dobrego powodu, aby w przypadku wszystkich tego typu urządzeń tak nie było. Ekran przed uszkodzeniami chroni Gorilla Glass. Niestety nie przylega ona dokładnie do powierzchni ekran, widać odstęp pomiędzy nim a powłoką ochronną. Powoduje to w skrajnych przypadkach dosyć wyraźne refleksy. Mimo tej wady ekran charakteryzuje się sporymi kątami widzenia.
Nie ma rewolucji jeżeli chodzi o sterowanie urządzeniem: nie ma ekranu dotykowego, jedynie cztery fizyczne przyciski. Ma to swoje zalety. Główną z nich jest łatwość bezwzrokowej obsługi zegarka.
Nanozegarek
W środku urządzenia znajdziemy prawdziwą architekturę klasy embedded – układ STM32 F2 firmy STMicroelectronics, wyposażony CPU z zegarem taktowanym do 100 MHz, 256 kB SRAM (pamięć Static Random Access Memory) oraz 16 MB pamięci masowej (+1 MB dla systemu operacyjnego). Bateria w Pebble Time ma pojemność 150 mAh. Pozawala ona na działanie urządzenia do 7 dni, choć w moim przypadku typowy czas pracy wynosił 4-5 dni, co nie jest złym wynikiem.
Pebble Time nie posiada poza akcelerometrem żadnych dodatkowych czujników. Te i tak znajdują się w smartfonie. Samo urządzenie ma jednak możliwość rozbudowy poprzez tzw. inteligentne paski. Ich architektura jest otwarta, więc funkcjonalność będzie zależała od producentów takich pasków.
Należy pamiętać, że w przypadku Pebble Time rzeczą, która zużywa najwięcej energii jest odświeżanie ekranu. To oznacza, że np. każda wiadomość czy powiadomienie z Facebook Messengera negatywnie wpływa na długość pracy urządzenia. Osiągnięty przeze mnie wynik zakładał powiadomienia o nowych wiadomościach z komunikatorów oraz Google Now.
Urządzenie, które nie ogranicza
Interfejs systemu operacyjnego został poddany paru delikatnym zmianom. Skrajne przyciski, które służyły do średnio przydatnej opcji zmiany tarcz, teraz służą do nawigacji po linii czasu. Linia czasowa w Pebble Time służy do kontrolowania na bieżąco wydarzeń z kalendarza. Przy okazji możemy sprawdzać prognozę pogody na najbliższe godziny. Środkowy przycisk przeniesie użytkownika do głównego menu. Tutaj w zasadzie nowością będzie ułatwiony dostęp do ustawień urządzenia.
Pebble Time wymaga instalacji aplikacji wspomagającej na smartfonie. Dostępna jest ona zarówno na iOS jak i Androida. Nie ma więc typowego problemu zamykania użytkownika w jednym ekosystemie. Na Androidzie producent zaleca instalację aplikacji Android Wear. Nie należy nic przy jej pomocy konfigurować. Sam fakt istnienia tej aplikacji w systemie sprawi, że na zegarku pojawią się niedostępne wcześniej opcje. Szczególnie to widać w przypadku aplikacji, które nie obsługują Pebble, ale obsługują API Android Wear.
W przypadku powiadomień z komunikatorów czy wiadomości e-mail możliwe jest wówczas odpowiadanie przy pomocy ustalonych wcześniej szablonów odpowiedzi oraz głosowo. Służy do tego mikrofon wbudowany w urządzenie.
Pebble Time daje możliwość kontrolowania odtwarzanych w smartfonie utworów. W iOS zegarek integruje się z systemowym odtwarzaczem. W przypadku Androida użytkownik może wybrać z jakiej aplikacji chce korzystać do odtwarzania muzyki. Każde z tych rozwiązań ma swoje plusy i minusy – w przypadku urządzeń Apple’a możemy przypadkowo włączyć odtwarzanie klipu z YouTube’a uruchomionego w Safari, o ile to był nasz ostatni materiał, jaki oglądaliśmy. W przypadku Androida aplikacja muzyczna zostanie uruchomiona i jej odtwarzanie rozpocznie się automatycznie, lecz zmiana aplikacji na inną będzie wymagała od użytkownika udania się do okna konfiguracji zegarka.
Pebble Time nie jest pozycją dla każdego. Jeżeli szukasz opaski sportowej, czy też urządzenia, które ma pracować samodzielnie, bez kontaktu z komórką to nie będzie to urządzenie dla Ciebie. Rewelacyjnie długi czas pracy na jednym ładowaniu uzyskano kosztem mocy obliczeniowej, która i tak znajduje się w smartfonie. Zapraszam na sam koniec do recenzji wideo, gdzie będziecie mogli zobaczyć jak Pebble Time działa.
Pebble Time jest też chyba pierwszym smartzegarkiem, o którym można by powiedzieć, że jest wesołym urządzeniem. Na każdym kroku użytkownik „atakowany” jest śmiesznymi, komiksowymi animacjami i kolorami. Nie jest dostępny w pięknej, złotej obudowie, a pasek do niego nie kosztuje 59 euro. Jest za to dobrym kawałkiem małej elektroniki, upchniętym w kolorowej puszce i zapakowanym w szary karton z napisem It's time.
- Wyróżniające się wzornictwo
- Kolorowy ekran e-ink
- Wygodny silikonowy pasek
- Czas pracy na baterii
- Solidny kabel ładujący
- Integracja z Android Wear
- Obsługa Androida i iOS
- Funkcja linii czasowej
- Wyróżniające się wzornictwo ;-)
- Refleksy od Gorilla Glass