Raport, którego mieliśmy nie poznać: monopolistyczne praktyki Google przypadkowo obnażone
O praktykach monopolistycznych Google mówi się zarówno w UniiEuropejskiej jak i Stanach Zjednoczonych nie od dziś. Do tej poryfirmie tej udawało się uniknąć poważniejszych konsekwencji takichoskarżeń, choć taki Parlament Europejski pozwolił sobie nawet naprzyjęcie rezolucji, wzywającejdo podzielenia Google na kilka mniejszych spółek. Wartość takichrezolucji jest oczywiście niewiele większa od wartości papieru, naktórych się je drukuje – ale nad Mountain View ściągająnaprawdę ciemne chmury. Tajny raport amerykańskiej Federalnej KomisjiHandlu trafił omyłkowo do dziennikarzy Wall Street Journal – aprzedstawione w nim wnioski każą się zastanawiać, jak to jest, żefirmie płazem uchodzą działania, które naruszają wszelkie regułyuczciwej gry rynkowej?
Ujawniony przez WSJ 160-stronicowyraport jest owocem śledztwa prowadzonego przez federalnychurzędników w 2012 roku. Powstał w wyniku analizy dziewięciu milionówstron firmowych dokumentów i zaprzysiężonych przesłuchań menedżerów.Jego podsumowanie nie pozostawia żadnych wątpliwości do ocenysytuacji. *Biznesowa taktyka Google poczyniła realne szkodykonsumentom i innowacyjności *–możemy przeczytać. Śledczy zalecili podjęcie kroków prawnychprzeciwko firmie z Mountain View, by naprawić tę sytuację.
Co zrobiła Federalna KomisjaHandlu? Ano nic takiego. Skierowanie sprawy do sądu uznano zanadmierne ryzyko, m.in. ze względu na możliwość wykazania przezGoogle znaczącej innowacyjności, jak i konkurencyjnej presji zestrony Microsoftu. W 2013 roku śledztwo zostało zamknięte, Googleobiecało zmienić niektóre swoje praktyki, a sam raport trafił doarchiwów. I gdyby nie to, że omyłkowo został wydany Wall StreetJournal jako część żądania związanego z ustawą o dostępie doinformacji publicznej, o szczegółach działań Google nigdy byśmy siępewnie nie dowiedzieli. Sam urząd z takiego obrotu sprawy raczej niejest zadowolony – odmówił wydania pozostałych związanych zesprawą dokumentów i zażądał od WSJ zwrotu raportu. Gazeta jednakodmówiła.
Działania, jakie Googlepodejmowało przeciwko konkurencji, nie mogą bowiem być zrzucone nabłąd w oprogramowaniu czy pomyłkę niższej rangi pracownika. Musiałyone zapadać na najwyższym szczeblu, przy pełnej akceptacji zarządu,zdającego sobie sprawę z ryzyka prawnego związanego z takimidziałaniami. Ryzyko się opłaciło, dominacja firmy na rynkuwyszukiwania i reklamy jest dziś praktycznie nie do przełamania.
WSJ opisuje niektóre z praktyk,które doprowadziły do tej sytuacji. Normalnie stosowane algorytmyrankingowe nie miały żadnego zastosowania w generowaniu list wynikówwyszukiwania, jeśli w grę wchodziła promocja usług Google. Nawetjeśli konkurencyjne usługi oferowały użytkownikom więcej, i takprzegrywały z gorszymi produktami spod znaku „G”. Takbyło np. w wypadku porównywarek produktów, przesłanianych przezGoogle Shopping czy serwisu oceny usług Yelp, który musiał znaleźćsię pod nieużywanym zbytnio Google Local.
W wielu przypadkach Googleotwarcie kopiowało treści swoich konkurentów, wykorzystując np.rankingi sprzedażowe Amazona, by na tej podstawie ustalić kolejność wswoich własnych listach. Sprzeciw nie wchodził w grę – Googlepotrafiło zagrozić niezadowolonym całkowitym usunięciem z wynikówwyszukiwania.
Jeśli chodzi o kwestie związane zreklamą, firma z Mountain View miała ograniczać reklamodawcommożliwość korzystania z kampanii reklamowych w Bingu czy Yahoo, wszczególności chodziło o wykorzystanie danych zgromadzonych podczaskampanii reklamowych w Google do planowania kampanii w innychwyszukiwarkach.
Kent Walker, główny doradcaGoogle opublikował wczoraj oświadczenie, w którym podkreśla, żekonkurencja jego firmy radzi sobie świetnie, a konsumenci mają wybórwiększy niż kiedykolwiek wcześniej. Uznał, że spekulacje śledczychFTC na temat realnych szkód okazały się bezpodstawne. Takiedeklaracje nie wydają się jednak dobrym sposobem na oczyszczenieimienia firmy, która w raporcie została określona jako nastawionana utrzymanie swojej pozycji rynkowej zarówno poprzez dostarczanieusług najwyższej jakości, jak i angażowanie się w działania szkodzącekonkurencji i umacniające monopol.