Scarface: The World is Yours

Redakcja

22.02.2007 11:36, aktual.: 01.08.2013 01:57

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Do gier powstających w oparciu o licencje filmowe podchodzę ostrożnie, gdyż jakość filmu rzadko kiedy przekłada się na jakość ich elektronicznych interpretacji. W większości podobnych przypadków otrzymujemy całkowicie niegrywalne produkty, których jedynym wspólnym mianownikiem z oryginałem jest tytuł i bohaterowie. Do Scarface: The World is Yours podchodziłem z jeszcze większymi obawami. Raz, że Scarface jest to film wyjątkowy, a jego siła leży głównie w stworzonej przez Ala Pacino kreacji. Dwa, że w inspiracji tym filmem powstała już jedna, skądinąd bardzo dobra, gra czyli GTA: Vice City. Po trzecie, (wszyscy Ci którzy nie widzieli jeszcze filmu proszeni są o jak najszybsze nadrobienie zaległości przed dalszą lekturą, żebym nie dostawał mejli z wyzwiskami za to, że zdradziłem zakończenie filmu… Czy czytają to tylko Ci którzy zapoznali się z oryginalnym Scarface, bądź Ci którym spojlery niestraszne? Tak? W takim razie kontynuujemy…) jak wszyscy wiemy w końcowej scenie

Scarface: The World is Yours rozpoczyna efektowne intro, podczas którego raz co raz pojawia się nasz filmowy bohater ze swoim charakterystycznym akcentem wykrzykujący wszystkie możliwe bluzgi. Jest sporo krwi, pieniędzy, ognia oraz kokainy, więc klimat filmu został tu doskonale oddany i skondensowany jak tylko to możliwe. Całości towarzyszy kawałek „Burning Inside”, jednej z moich ulubionych kapel – Ministry. Nie byłem pewien czy po takim powitaniu uda mi się jeszcze być obiektywnym w ocenie tego tytułu, dlatego postanowiłem zrobić mała przerwę przed pisaniem wstępu do tej recenzji. Zamiast tego zabrałem się do grania. Pamiętacie ostatnia scenę filmu, kiedy to nasłani przez gangstera Sosa’e ludzie wparowują do willi Tonego i podczas zaciętej wymiany ognia zabijają jej właściciela? No cóż musicie na chwilę o tym zapomnieć!

Nasz przesiąknięty kokainą bohater wpada w szał i wszystkie postrzały bierze na siebie bez mrugnięcia okiem, przy okazji posyłając kolejnych zabójców do piachu. To właśnie wtedy po raz pierwszy dane graczowi jest pokierować losami Montany. Korzystając z pomocy wiernych nam ludzi i ciężkiego karabinu maszynowego ewakuujemy się z willi, a następnie kierujemy się do samochodu, który wywiezie nas z tego placu boju. Już na tym etapie widać z jak brutalną gra mamy do czynienia. Eksplozje rzucają naszym bohaterem, on pozbawia życia dziesiątki gangsterów (nic nowego - pomyślałem), a na dodatek w tym całym bałaganie pojawia się uwolniony tygrys zagryzający ludzi. Wszystko do dobrze doprawione krzykami, jękami, odgłosem setek wystrzałów oraz niezliczonej ilości przekleństw. Tak to zdecydowanie nie jest gra dla dzieci…

Obraz

Nie mając innego wyboru, Tony zostawia wszystko i zaszywa się w domku poza Miami gdzie wytyka sobie popełnione błędy. Po trzech miesiącach lizania ran, nasz bohater ma dość bezczynności i wraca do miasta, by odbudować swoje imperium, zdobyć „głowę Sosa’y na srebrnej tacy” oraz po… nowego tygrysa. Nie będzie to jednak takie proste, gdyż zaczynamy niemal zupełnie od zera. Motana stracił wszystko: pieniądze, posiadłość, większość przyjaciół oraz reputację i o każdy z tych elementów przyjdzie walczyć z osobna niejednokrotnie ryzykując życie. Wzorem serii GTA, nasza droga na szczyt będzie polegać na wykonywaniu kolejnych misji – od handlu narkotykami zaczynając, a na wyrzynaniu konkurencji i wykupywaniu kluczowych budynku w mieście kończąc.

[break/]Zanim do tego dojdzie musimy poznać mechanikę gry oraz rozwiązania dla niej charakterystyczne. Pierwszym z nich jest wykorzystanie wysokiej charyzmy Tonego w praktyce – wielokrotnie podczas rozmowy pojawia się okrąg symbolizujący naszą skuteczność jako negocjatora. Im dłużej przytrzymamy przycisk tym okrąg bardziej się zapełni, a my mamy większe szanse na przekonanie rozmówcy do naszej racji. Jeśli jednak przesadzimy i nie uda nam się puścić przycisku w porę rozmowa zakończy się niepowodzeniem, co może mieć dla nas przeróżne konsekwencje. Pół biedy, jeśli właśnie negocjujemy prowizję w banku za „wypranie” naszych brudnych pieniędzy, najwyżej narazimy się na wysokie koszty takiej operacji. Co innego, gdy rozmawiamy z przedstawicielem gangu – tutaj pomyłka może więcej kosztować – obrażeni językiem Montany rzucą się na bohatera próbując pozbawić go życia.

Obraz

System ten jest szeroko rozpowszechniony w grze – od niego zależy ile kokainy dostaniemy od dostawców i czy w ogóle dojdzie do transakcji, za ile ten towar sprzedamy, czy nasza wypowiedz rozdrażni wrogi gang, czy tez wymusi deklaracje szacunku pod adresem naszego bohatera. Odpowiednia gadka z policjantem, pomoże z kolei przekonać go do tego, że każda przysługa dla Tonego Montany procentuje. Jakby to nie brzmiało to system ten nieźle się sprawdza i sprawia, że nigdy nie możemy być pewni przebiegu transakcji – ułamek sekundy za długo trzymamy przycisk i zamiast dostać paczki z kokainą, handlarze częstują nas ołowiem. Dodam, że na ogół mają znaczną przewagę liczebną, a transakcje odbywają się na ich terenie.

Z takie sytuacji zwycięsko może wyjść tylko facet z jajami. Tak – jajami. To właśnie za nie Montana chce chwycić świat, jak i wszystkich go zamieszkujących: „Grab them by the balls and their hearts and minds will soon to follow” jak to zwykł mawiać Tony. „Poziom jaj” ma tu bardzo duże znaczenie, ot poprzez wiele czynności możemy udowadniać, że nie brak nam tych części ciała. Czy to będzie jazda samochodem pod prąd, czy też mijanie innych aut o centymetry, bądź strzelanie do wrogów przy akompaniamencie siarczystych wyzwisk – wszystkie te czynności nagradzane są napełniającym się paskiem symbolizującym pewność siebie bohatera.

Obraz

Gdy pasek napełni się, będziemy mogli skorzystać z trybu furii. Podczas niego widok zmienia się na pierwszoosobowy, a Tony stanie się przez chwilę nieśmiertelny. Dodatkowo nasza amunicja jest wtedy nieograniczona, broń sama nakierowuje się na oponentów i czyni jakby większe obrażenia. Nie bez znaczenia jest też fakt, że za zabicie każdego przeciwnika jesteśmy wtedy nagradzani odnowieniem pewnej ilości punktów życia. Wszystko to przy wiązance bluźnierstw, wykrzykiwanych bez chwili na zaczerpniecie powietrza. Tryb ten sprawia wiele radochy każdemu graczowi i jest w stanie przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Bardzo udany patent jednocześnie pasujący do charakteru naszego bohatera.

[break/]Jak zapewne pamiętacie z filmu, Tony uwielbia wszystko co amerykańskie – jego przywiązanie do symboli kojarzących się z życiem w tym kraju było ogromne i na szczęście nie zapomniano o tym w grze. Gdy zamarzy nam się kino samochodowe z filmami z Bogartem, możemy je zwyczajnie przejąć, co dodatkowo zwiększy naszą reputację. W Miami nie brakuje miejsc, które możemy kupić, powiększając tym samym swoje imperium. Choć większość z nich musimy zając by popchnąć fabułę gry do przodu, a samo przejęcie będzie się w większości wiązało z koniecznością wypełnienia kolejnego zadania, to sprawia to znacznie więcej radości niż zwykłe misje polegające na ogół na zabiciu kogoś, bądź dostarczeniu przesyłki w wyznaczone miejsce. Poza zwykłymi misjami oraz handlem narkotykami, warto poświecić trochę czasu na eliminację wrogich gangów. Pozwala to przejmować coraz większy teren, co wiąże się z podniesieniem poziomu naszej reputacji, a w rezultacie będziemy mogli sprowadzać kolejne kobiety do naszej posiadłości oraz, rodem z gier cRPG, zdobywać kolejne poziomy postaci. Poza telefonami z pogróżkami od kolejnych wrogów, wiąże się to z dostępem do coraz lepszego arsenału. Dodatkowo postać Tonego będzie rosła w siłę, a wspomniany „poziom jaj” będzie zapełniał się szybciej.

Obraz

Wraz z postępami w grze zapełnia się konto bankowe Montany. Pieniądze się przydadzą, wierzcie mi. W pierwszej kolejności wypada wyremontować zniszczoną atakiem gangsterów rezydencję. Gdy już to nastąpi, dostaniemy możliwość ulepszania naszego domostwa. Chcesz ładne mebelki? Nie ma sprawy. Chcesz szafę grająca, zabytki, flaminga przed domem i wypchanego tygrysa? Tez nie ma sprawy! Jeśli tylko masz pieniądze możesz kupić niemal wszystko, od wystroju wnętrz począwszy, na lojalności ludzi skończywszy. Jeśli chcesz mieć kogoś, kto wesprze Cię sił ognia podczas kolejnych zadań wystarczy, że opłacisz najemnika. To jeszcze nic, bo prawdziwy szpan zaczyna się wtedy, gdy Tony wyjmuje telefon i dzwoni po kierowcę, by ten przyjechał po niego wybranym samochodem. A tych jest niemało i jeśli tylko masz wystarczająco gruby portfel, możesz zrobić z Montany prawdziwego kolekcjonera bryk. Wolisz sportowe modele? A może przedkładasz nade wszystko wygodę bądź wygląd auta? Znajdzie się także coś dla Ciebie. Możliwość wydawania pieniędzy jest świetnym patentem i działa uzależniająco - po prostu nie sposób sobie czasem odmówić kolejnego luksusowego mebelka, bądź furki.

Sam temat samochodów warto nieco rozwinąć, choćby z tego względu, że znaczną część gry spędzimy kierując wszelkimi pojazdami. Różnorodność modeli samochodów występujących w grze jest zadowalająca: od małych sportowych samochodów po masywne ciężarówki i autobusy. Choć, podobnie jak w serii GTA, nie wykupiono licencji na oryginalne nazwy, to nie trudno odnaleźć w kolejnych samochodach podobieństw z istniejącymi modelami. Różne bryczki prowadzi się inaczej i do każdej z nich trzeba się przyzwyczaić. Inna sprawa, że sam model jazdy jest dość przeciętny, jednak nie na tyle by odbierał przyjemność z prowadzenia. Ot, nic specjalnego.

Obraz

Na szczęście dodano coś, co znacznie urozmaica samochodowe pościgi – w każdym momencie możemy wystawić broń przez okno i prowadzić ostrzał w dowolnym kierunku. Podobnie ma się sprawa z motorówkami, które z racji sporej ilości wody wokół Miami, bywają dość przydatne. Niezrozumiałym jednak jest dla mnie fakt, że w grze zupełnie pominięto jednoślady. Nie trzeba kochać motocykli by doceniać ich przydatność w grach takich jak Scarface, ba, nawet już pomijając ich funkcjonalność, po prostu miło jest pojeździć takim motorem, choćby bez celu, zwiedzając miasto i podziwiając widoczki. Może się czepiam i wytykam drobiazgi, ale zdenerwowało mnie też to, że aby wyskoczyć pojazdem potrzebna jest specjalna rampa, bądź górka, w innych miejscach, choć samochód powinien się oderwać od powierzchni, to jest raczej do tego niechętny.

[break/]Za sprawą muzyki, która uprzyjemnia nam przejażdżki, szybko jednak zapominamy o tych drobnych niedogodnościach. Nie będzie wiele przesady w stwierdzeniu, że Scaface: The World is Yours to jedna najlepiej udźwiękowionych gier jakie powstały. Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszy z nich to rewelacyjny soundtrack, który imponuje zarówno ilością utworów, jak i ich doborem. Muzykę podzielono na gatunki – możemy wybrać czy chcemy posłuchać oldschoolowego hip hopu, rocka, reggae, popu, czy też oryginalnej ścieżki dźwiękowej z filmu – dodam tylko, że pasuje idealnie do gry i nie zestarzała się ani trochę.

Obraz

Zabrakło jedynie znanych z serii GTA audycji w radiu, oraz reklam. Było to prawdziwe pole do popisu dla zwyrodnialców z Rockstar, gdzie przemycali ogrom dwuznaczności oraz humoru, którego próżno szukać w Scarface. Jest jednak coś, co pozwala i to puścić w niepamięć. Głos Tonego Montany. Nie jest to głos znanego z filmu Ala Pacino, lecz André Soliuzzo, jednak człowiek ten sprawdził się w stu procentach. Głos Montany jest wręcz idealny a słuchanie go to czysta przyjemność. Oczywiście tylko, jeśli komuś nie przeszkadza ilość przekleństw padająca z ust naszego bohatera, ale w końcu to Scarface – nie mogło być inaczej! W grze można usłyszeć także min. Ice-T, czy Bama Margerę. Tak, oprawa dźwiękowa to zwyczajnie najsilniejsza strona tego produktu.

Nieco inaczej ma się sprawa z grafiką w grze. Nie da się ukryć, że odbiega ona od dzisiejszych standardów i czuć tu konsolowy rodowód produkcji. PS2kowy rodowód, wypada dodać, bo w czasach X360 stwierdzenie: „konsolowy rodowód” może być równie dobrze komplementem. W tym przypadku nie jest. Teksturki do najładniejszych nie należą, jest ich trochę za mało, a i ich rozdzielczość mogłaby być wyższa. Modele postaci i pojazdów również pozostają sporo w tyle przy innych produkcjach, jednak biorąc pod uwagę rozmiary miasta, można to wybaczyć. Przynajmniej postać głównego bohatera jest ładnie wymodelowana, a twarz Tonego nie mogła mieć lepszego wyrazu.

Obraz

Dobra, posłodziłem, ale nie mogę nie wspomnieć o kilku rzeczach, które pełnią tu rolę przysłowiowej łyżki dziegciu, psując nieco zabawę. Pierwsza z nich to syndrom pospiesznie przygotowywanej konwersji, czyli sterowanie - jest ono dalekie od doskonałości, głównie za sprawą złego wykorzystania myszki. Nie jest to cos, do czego nie dałoby się przyzwyczaić, ale zwyczajnie drażni. O ile jednak dotyczy to tylko wersji PC, to pozostałe potknięcia są już wspólne dla wszystkich platform. W Scarface: The World is Yours postanowiono zastosować bardzo denerwujące rozwiązanie. Otóż popełniając wykroczenia napełniamy pasek, który w momencie całkowitego zapełnienia zmienia kolor – oznacza to ze policja chce już nas nie tyle zatrzymać, co zastrzelić i musimy im zwiać. Co w tym złego?

[break/]To, że mamy ograniczony czas na to zadanie – jeśli nie uda nam się w nim zmieścić to na ekranie pojawi się napis” You Fucked Up”, zniknie cały HUD i z sekundy na sekundę w stronę Tonego poleci grad pocisków – niezależnie co byśmy wtedy zrobili jest już po nas. System ten zupełnie się nie sprawdza, a sama ucieczka przed policją sprowadza się do znalezienia długiej prostej – jeśli akurat mamy niedaleko kawał pustej drogi to z łatwością zostawimy wyjące syreny w tyle. Jeśli jednak takiej drogi brak to nic się nie da zrobić. Co gorsza, policja, w przeciwieństwie do ostatniego GTA, potrafi się akurat „wtrącić” w momencie, w którym zwalczamy wrogi gang. To zniechęca to przejmowania terytorium, a nie tak powinno być.

Obraz

Dziwi też pewna niekonsekwencja – nawet, jeśli staniemy się wrogiem numer jeden i będzie nas ścigać cała policja w mieście, to choćby nafaszerowali nas kilogramami ołowiu, będziemy mogli za chwilę wyjść ze szpitala z całą bronią, która posłużyła nam sekundę wcześniej do dziesiątkowania stróżów prawa. Nikt nawet się nie spyta skąd wzięliśmy kałasza? Podsumowując: większość rozwiązań, które miało odróżnić Scarface od serii GTA, jest dość nietrafnych, a z racji tego, że po grę głównie sięgną fani takich gier jak Grand Theft Auto, wolę o takich szczegółach uprzedzić. Podobne drobiazgi rażą tym bardziej, że w przeciwieństwie do większości gier na licencji, premiera The World is Yours nie musiała gonić terminu premiery kinowej. Można było to wszystko bez pośpiechu poprawić, a gracze dostaliby produkt jakościowo lepszy.

Obraz

Mimo wszystko Scarface jest pozytywnym zaskoczeniem. Licencja nie została zmarnowana, mało tego, została naprawdę optymalnie wykorzystana. Ta swoista kontynuacja filmu, jest na tyle wiarogodna, że nie tylko nie razi naciągnięciami, ale stanowi całkiem strawna potrawę zarówno dla przeciętnego gracza jak i fanów filmu. Nawiązania do oryginału oraz smaczki takie jak możliwość zemsty z pomocą piły łańcuchowej, plus bardzo dobre udźwiękowienie programu powinny wynagrodzić większość potknięć chłopaków z Radical Enterteinment. Może nie jest to poziom rozpieszczającego nas Rockstar, ale z drugiej strony któż nie chciałby choć przez chwilę poczuć się jak Tony Motana…

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)