Szok przyszłości: już w 2025 roku nie znajdziesz sfery życia wolnej od inteligentnych maszyn
W tych czasach entuzjaści oksymoronu znanego jako „nowetechnologie” (oksymoronu – gdyż ani nic tu specjalnie nowego,ani też technologii raczej nie widać) każdego dnia przez media ITinformowani są o nowych smartfonach, coraz wydajniejszychprocesorach, giętkich wyświetlaczach, ubieralnych urządzeniach,mobilnych aplikacjach, inteligentnych domach… lista jest długa.Czytając o tych wszystkich nowościach, rzadko kiedy zadajemy sobiepytanie, co właściwie się dzieje w skali cywilizacyjnej. Czyżbypostęp techniczny, wypełniając nasze życie kolejnymi gadżetami,miał się właśnie na tym skończyć – na wypełnianiu życiagadżetami? Szok przyszłości to nowy cykl artykułów, wktórym będziemy przedstawiali Wam postęp w technice komputerowej wszerszym kontekście, nie unikając uzasadnionych spekulacji co dowpływu tego co się dzieje na cywilizację człowieka (i być możeprzyszłe cywilizacje postludzkie).
Od lat pięćdziesiątych zeszłego stulecia nie było dekady, bysztuczne inteligencje nie stawały się głośnym projektembadawczym, który w równie głośny sposób ponosił porażkę.Nasze lata dziesiąte zaczęły się w tej kwestii podobnie, alecoraz więcej wskazuje na to, że tym razem się uda. Prace nad AInie ograniczają się już tylko do skromnych laboratoriówakademickich, gabinetów filozofów i kognitywistów, czy sekretnych(a co za tym idzie, nastawionych na marnotrawstwo) eksperymentówwojskowych. AI staje się częścią inicjatyw ogromnego biznesu, aludzie ze sztucznymi inteligencjami związani, futuryści itranshumaniści, jeszcze do niedawna traktowani z przymrużeniem oka,zajmują ważne stanowiska. Google zatrudniło na stanowiskodyrektora inżynierii Raya Kurzweila, robotyka, który całe swojeżycie zawodowe poświęcił promowaniu idei Osobliwości(Singularity) – chwili, w której dokonany zostanie większypostęp techniczny niż przez całą poprzednią historię ludzkości.Jego podstawowe dziś zajęcie to budowa samouczących się maszyn,zdolnych do wychodzenia w swojej aktywności poza to, co zostałozapisane w ich kodzie.
Z kolei IBM zbudowało wokół swojej najbardziej dotąd udanejsztucznej inteligencji – maszyny Watson – cały pion biznesowy,który przynosić ma firmie rocznie dziesiątki miliardów dolarów.Pomimo narzekań filozofów pokroju Johna Searla, twierdzących żeprzecież Watson nie robi nic innego jak tylko manipuluje symbolami,bez rozumienia ich znaczenia, firma zamierza wykorzystaćelektronicznego zwycięzcę teleturnieju Jeopardy! w takichdziedzinach jak diagnostyka medyczna, analiza finansowa i prawna, anawet przygotowywanie ekspertyz dla rządu. IBM Watson Group, bo taknazywa się ta jednostka, przygotowuje działające w chmurze usługieksperckie Watsona, które dostępne będą każdemu (kto opłaciabonament). Kilka zaś tygodni temu inny pion IBM wprowadzana rynek neurosynaptyczny czip TrueNorth, odtwarzający w krzemiefunkcjonowanie mózgów wyższych kręgowców, który zużywająccałe rzędy wielkości mniej energii niż typowy mikroprocesor,„bije na głowę” tradycyjne komputery w dziedzinach takich jakrozpoznawanie mowy czy obrazów.
Można więc z dużą śmiałością powiedzieć dziś, żeefektywne sztuczne inteligencje są za następnym zakrętem drogiprowadzącej nasz świat w przyszłość. Być może nie będzie toneurotyczny, samoświadomy HAL-9000 z Odysei Kosmicznej, ale nie mato większego znaczenia. Coraz lepiej widzimy, że inteligencja niepotrzebuje świadomości jako takiej, być może więc wizje rodem zTerminatora nigdy się nie spełnią. Nie oznacza to jednak, żenieświadoma, działająca niczym zombie maszynowa inteligencja niejest w stanie wywrócić naszego życia do góry nogami…
Wśród naszych Czytelników na pewno są i tacy, którzy pracująw dużych, bardzo dużych organizacjach – wielkich spółkachgiełdowych, w których praca i proces decyzyjny są w znacznymstopniu sformalizowane, tak że odejście poszczególnych osób wpraktyce niczego nie zmienia. Organizacja przystosowana do działaniajak dobrze naoliwiona maszyna „nie zauważa” wymiany jednego zeswoich trybów. A gdyby wymienić wszystkie tryby, z białkowych nabazujące na krzemie, czy wciąż mielibyśmy do czynienia z tą samąorganizacją, o tym samym (albo wyższym) poziomie efektywności?
W pewnym sensie wielkie korporacje już są idealnymi kandydatamido takiej restrukturyzacji, w której znaczną część personelubędzie można zastąpić przez AI – na czele z menedżeramizarządzającymi tym wszystkim. Nie wierzycie? Miesiąc temu Microsoftzapowiedział największe zwolnienia w swojej historii, firma chcepozbyć się 20 tys. osób. Informujący o tym pracowników e-mailszefa firmy, Satyi Nadelli, brzmi tak nieludzko i obojętnie,jakby już przygotowała go sztuczna inteligencja. Już jego pierwszezdanie pokazuje, że w tym biznesie nie zostało nic, co byłobyludzkie. Już w pierwszym, nadającym ton całości zdaniu czytamy osyntetyzowaniu strategicznego kierunku (Isynthetised our strategic direction),a potem jest jeszcze gorzej.Nigdzie nie ma mowy o zwolnieniach – zamiast tego mówi się owyrównaniu siły roboczej (workforcerealignment). Ci pracownicy,którzy skończą nabruku którychstanowiska pracy zostaną wyeliminowane,dowiedzą się o tym w ciągu najbliższych sześciu miesięcy –jest to według autora listu najbardziej przemyślany itransparentny sposób.
Oczywiście nie tylko Microsoftstosuje tego typu maszynową nowomowę – podobnej treścikomunikaty stanowią normę w wielkich amerykańskich korporacjach.Dzisiaj jednak, po zwolnieniu tych wszystkich zbędnych ludzi,pojawia się nowa pokusa. Czy naprawdę akcjonariusze potrzebująwysoko opłacanych menedżerów, piszących takie listy? W maju tegoroku wydarzyło się coś, co w przyszłości w podręcznikachhistorii może być opisywane jako początek końca kapitalizmu zdosłownie ludzką twarzą. Zarejestrowana w Hong Kongu firmainwestycyjna Deep Knowledge Ventures poinformowała,że przyjęła do swojej rady dyrektorów sztuczną inteligencję onazwie VITAL (Validating Investment Tool for Advancing LifeSciences). W oficjalnym komunikacie stwierdzono, że VITAL będzierangą równy innym dyrektorom i pozwoli na ujawnianie trendówrynkowych, które nie są oczywiste dla ludzi, by wyszukiwać tespółki medyczne i biotechnologiczne, w które warto inwestować.Dmitrij Kaminskij, starszy partner w Deep Knowledge Venturespodkreślił też, że choć zdania pozostałych członków radywciąż będą miały znaczenie (wnosząc unikalną dla ludziintuicję), to opinia VITAL będzie uważana za najważniejszą, gdyżpodejmowaną na podstawie czystej logiki, nieobciążoną błędamizwiązanymi z ludzką emocjonalnością.
To tylko wierzchołek górylodowej, z którą niebawem przyjdzie się nam zderzyć – i naktóre to zderzenie jesteśmy najwyraźniej tak samo przygotowani,jak Titanic. Kilka dni temu firma analityczna Pew Research wydałakilkudziesięciostronicowyraport, poświęcony wizji świata w roku 2025 (to już raptem za10 lat!), przy założeniu, że postęp w dziedzinie robotyki isztucznych inteligencji będzie się dokonywał w tempie takim, jak wkilku ostatnich latach (a nie szybciej, jak chciałby tego RayKurzweil). Niemal wszyscy pytani eksperci (wśród których są takieosoby jak współtwórcy Internetu Vint Cerf i David Clark) zgadzająsię co do jednego – zastosowanie robotów wyjdzie poza taśmymontażowe fabryk. Inteligentne maszyny mają towarzyszyć nam wwiększości aspektów życia codziennego. Automatyzacja ma objąćnie tylko transport (choćby w postaci samoprowadzących się aut,których prekursorem jest Google Car), ale też nawet siły policyjne– na ulicach możemy sobie wyobrazić roboty i drony,zaprowadzające porządek za pomocą taserów i innych broniniezabijających, rozpoznających poszukiwanych przestępców dziękiogromnym bazom biometrycznych danych.
Coś takiego może zresztą pojawić się w niektórych krajachZachodu już znacznie wcześniej. Kilka dni temu FBI chwaliło się,że dzięki systemom maszynowego rozpoznawania twarzy udało sięaresztować zbiega, który od 14 lat ukrywał się w Nepalu podfałszywym nazwiskiem. Z kolei agencja badawcza marynarki wojennejUSA zaoferowała grant wart 7,5 mln dolarów dla tego ośrodkanaukowego, który podejmie prace nad robotami zdolnymi dosamodzielnego rozumowania w sprawach związanych z moralnością –innymi słowy autonomicznego podejmowania decyzji w sprawachdotyczących życia, śmierci, ranienia i leczenia istot ludzkich.
Sygnałów nadchodzącej rewolucji jest coraz więcej, a mimo torządzący większości krajów (z nielicznymi wyjątkami, takimi jakChiny), zachowują się tak, jakby nasze stulecie w kwestiachspołecznych niczym nie miało się nie różnić od poprzedniego –co najwyżej będziemy mieli więcej gadżetów w domach. Owoce tejniefrasobliwości będzie musiał zjeść każdy z nas. Pozostajewierzyć, że przynajmniej dla niektórych ich smak będzie słodki.
W następnej części Szoku Przyszłości przyjrzymy się bliżejtemu, co naprawdę dzieje się w zakresie inteligentnych domów, BigData i… ludzkiej seksualności. Postęp techniczny może tedziedziny uczynić znacznie dziwniejszymi, niż się dziś to wydaje.