Tak werbują Rosjanie. Komunikatory, gry online i nie tylko
Rosjanie wykorzystują serwisy internetowe, komunikatory i gry online do rekrutacji na potrzeby sabotażu. Oferują Ukraińcom pieniądze w zamian za podjęcie się akcji, które utrudnią funkcjonowanie w trakcie wojny.
W ostatnich dniach na terenie Ukrainy doszło do serii podpaleń wojskowych pickupów. Incydenty miały miejsce w różnych częściach kraju, które nie są bezpośrednio dotknięte działaniami wojennymi - w miastach Lwów, Równe, Odessa i Aleksandria. W jednym z tych przypadków, w Aleksandrii, sprawczynią okazała się 28-letnia bezrobotna Ukrainka, która działała na zlecenie rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB).
Zlecenie na podpalenie pojazdu oraz lokalnego biura rekrutacyjnego otrzymała za pośrednictwem komunikatora Telegram od rosyjskiej FSB. Za wykonanie tych dwóch działań sabotażowych zaoferowano jej odpowiednio 10 i 50 tys. hrywien, co w przeliczeniu na złote daje kwoty niespełna tysiąca i pięciu tysięcy złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak Rosjanie rekrutują do sabotażu
Według informacji podanych przez ukraiński serwis Strana, funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy zauważają, że od pewnego czasu rosyjskie służby bezpieczeństwa próbują werbować Ukraińców, głównie młodzież, do przeprowadzania aktów sabotażu. Do tego celu wykorzystują różne platformy społecznościowe, takie jak Telegram czy zakazany na Ukrainie VKontaktie, a także darknet i gry online.
Stosują różne techniki, takie jak zastraszanie, manipulacje psychologiczne czy przekupstwo. Często skutecznym sposobem okazuje się wciągnięcie młodych ludzi w wielostopniowe wyzwanie, które zaczyna się od niewinnego działania, jak napisanie antyukraińskiego hasła na ścianie budynku, a kończy na poważnym akcie sabotażu, jak podpalenie budynku za pomocą koktajlu Mołotowa.
Celem tych działań nie jest jednak ograniczenie zdolności obronnych Ukrainy. Jak tłumaczyła Julia Tkacz, rzeczniczka władz obwodu kriworoskiego, w rozmowie z serwisem Suspilne, chodzi przede wszystkim o wymiar propagandowy. Tego rodzaju operacje mają na celu stworzenie wrażenia, że na Ukrainie istnieje antyukraińskie podziemie. Dodatkowo, mają dostarczyć rosyjskiej propagandzie dowodów na brutalność i arbitralność działania ukraińskich służb, które następnie są szeroko rozpowszechniane w mediach społecznościowych, nie tylko na Ukrainie, ale również w Rosji i na Zachodzie.
"Werbują Ukraińców, oferując nagrodę pieniężną za podpalanie samochodów, budynków TCC lub po prostu sił zbrojnych. A następnie wykorzystują i rozpowszechniają w internecie filmy wideo z dowodami tych podpaleń. Twierdzą przy tym, że celem Ukraińców podejmujących te działania jest wywołanie chaosu wewnętrznego w kraju, czyli doprowadzenie do zamieszek czy wojny domowej" - tłumaczy Julia Tkacz.
Z informacji uzyskanych przez dziennikarzy serwisu Ważnyje Istorii wynika, że na początku czerwca na jednym z największych rosyjskojęzycznych portali darknetowych pojawiło się czterech klientów poszukujących wykonawców do podpalenia pojazdów wojskowych na Ukrainie. Oferowali oni równowartość od 1500 do 2000 dolarów za podpalenie samochodów ukraińskich sił bezpieczeństwa i TCC w miastach takich jak Lwów, Kijów, Dniepr, Odessa oraz innych. Ogłoszenia były zamieszczane w języku rosyjskim, a ich autorzy nie byli aktywni w innych sekcjach serwisu i zarejestrowali się tuż przed publikacją ogłoszeń. Kontakt z potencjalnymi wykonawcami zleceń nawiązywali za pomocą szyfrowanych komunikatorów lub Telegrama. Jeden z nich deklarował, że jego oferta wynika z pobudek pacyfistycznych.
Podobne działania, choć na mniejszą skalę, mają miejsce również w innych krajach. Przykładem może być przypadek 26-letniego Kolumbijczyka, który 13 czerwca podpalił autobusy stojące w zajezdni na praskim Kliczowie. Do współpracy z nim nawiązał rosyjski klient za pomocą tej samej platformy.
Nie zawsze jednak takie działania kończą się "sukcesem". Przykładem może być próba ataku na amerykańską bazę wojskową w niemieckim mieście Grafenwoehr, gdzie szkolą się ukraińskie załogi czołgów M1A1 Abrams. W październiku ubiegłego roku, podczas fotografowania tego obiektu, złapano urodzonego w Rosji i walczącego wcześniej w szeregach separatystów samozwańczej Ługańskiej Republice Ludowej 39-letniego Dietera Schmidta. Ten również za pośrednictwem komunikatora przyjął zlecenie na realizację aktu terroru, a przynajmniej sabotażu.